"Komponowanie to nie fabryka"
Ubiegły, 2010 rok był jednym z najbardziej przełomowych w historii muzyki metalowej - zarówno w Polsce, jak i na świecie. Pełen wydarzeń smutnych i tragicznych, jak i dobrych i pozytywnych. O podsumowanie tego co się wydarzyło w ostatnim czasie, oraz o zdradzenie najbliższych planów, poprosiliśmy lidera Vader, Petera. Zespołu, którego nie trzeba przedstawiać, a który powoduje, że na świecie Polska kojarzy się trochę bardziej "na plus"...
Z liderem olsztyńskiej formacji rozmawiał Bart Gabriel z magazynu "Hard Rocker".
2010 za nami. Twom zdaniem to był dobry, zły, czy typowy rok dla Vader?
- Rok był ciężki. Zagraliśmy ponad 150 koncertów na świecie promując "Necropolis". Od połowy roku dołożyliśmy do programu koncertów nasz drugi album "De Profundis", by przypomnieć ten "klasyk" po 15 latach od jego premiery. W 2010 odeszło sporo wielkich - wspominając dla przykładu Ronniego J. Dio czy Petera Steela. Nas osobiście bardzo zabolało tragiczne odejście Ewy - żony Mariusza, która od lat wspierała i pracowała w Massive Music na sukcesy Vadera i wielu innych współpracujących zespołów. Nie ma z nami także Tomka Dziubińskiego - postaci kontrowersyjnej, jednak mającej wielki wpływ na rozwój metalu w naszym kraju.
Były również i miłe chwile jak na przykład nagroda dla mnie i Vader za 25 lat działalności i promowania regionu warmińsko-mazurskiego.
Najlepsze koncerty, albo najważniejsze wydarzenia w obozie samego Vader w 2010 roku, to...?
- Osobistym szokiem był wspomniany wypadek i odejście Ewy. To wydarzenia na pewno pozostanie w pamięci na długo. Z tras koncertowych na specjalną uwagę zasługują występy w Brazylii i Meksyku pod koniec roku. Przypomnieliśmy się również w USA i Kanadzie dużymi trasami z Overkill i Immolation. Wydarzeniem było także przypomnienie całości "De Profundis" zapoczątkowane koncertami klubowymi w naszym kraju w sierpniu. Umocniliśmy również pozycję Vader na Wschodzie Europy. 2010 był drugim rokiem przede wszystkim związanym z promocją ostatniego albumu "Necropolis". Teraz kończymy ten sezon... by zacząć nowy.
Skoro jesteśmy jeszcze przy 2010 roku - wiem, że podoba ci się nowy album Accept. Jak inne nowe płyty zrobiły na tobie wrażenie?
- Głównie klasycy gatunku, na płyty których czekałem i absolutnie się nie zawiodłem. Obok wspomnianego przez ciebie Accept i obłędnego "Blood Of The Nations", strasznie podoba mi się nowy Slayer, który totalnie pomalował świat krwią (strasznie dużo krwi w metalu w tym roku tak w ogóle...). Wydany pod koniec roku Motorhead i nowy Halford. "Made of Metal" to dla mnie trochę nierówna płyta, ALE jest tam co najmniej kilka totalnie świeżych killerów w stylu "The Mower" czy "Hell Razor". Wspaniałą płytą uraczyli nas Exodus i Overkill (choć ten ostatni nie należał nigdy do moich ulubionych - należy się wielki ukłon za świetnie brzmiący kawałek dobrego stylistycznie thrashu). Powalił mnie nowy krzyk Ozzy'ego Osbourne'a! Od lat wiadomo, że człowiek ten ma dar (i dość kasy) do angażowania świetnych muzyków i jeszcze lepszych producentów. "Scream" przeszedł jednak moje najśmielsze oczekiwania! Zakk to świetny gitarzysta, ale ostatnio chyba skupił się za bardzo na southern rocku i Ozzy zaczął... męczyć. A tu??? Każdy kawałek wkręca się w pamięć jak stalowy świder, a nowy gitarowy przypomina mi czasy świetności Randy'ego Rhoadsa. Z innych płyt zapamiętałem na pewno nowy Alice In Chains (z cudownym riffem w "Check My Brain") czy album Chrisa Cornella "Scream" - i "krzyków" też sporo w tym roku (śmiech). Wymieniłem zaledwie kilka tytułów. Było na pewno znacznie więcej dobrej muzy. Ciężko jednak nadążyć za nowościami jak ciągle jest się w podróży.
A jakieś godne uwagi zespoły w Polsce, coś przykuło twoją uwagę?
- Szczerze mówiąc nie miałem wielu okazji by cokolwiek obejrzeć / posłuchać na naszym podwórku. Na pewno godne są nowe krążki Lost Soul, Hate czy "legendy" bliskiego tobie Crystal Viper. Czekam też na nowy Decapitated i Virgin Snatch... Bardzo podoba mi się powrót klasyki polskiego metalu. Niedawno zakupiłem reedycje EP Kata oraz demo szczecińskiego Merciless Death. Czekam na Pandemonium i Markiza De Sade (choć moi białostoccy koledzy w tym roku wydali też nową płytkę). Ciekawym dla mnie osobiści wydarzeniem jest powrót po 30 latach zespołu, który zainspirował mnie w ogóle do grania: olsztyński Art Rock.
Wielkimi krokami zbliża się sesja nagraniowa nowej płyty Vader... Przygotowany?
- Nie wiem co masz na myśli? Psychicznie zawsze jestem gotowy. Jeśli pytasz o materiał to nigdy w 100 % nie przygotowuję materiału do studia. Przede wszystkim za dużo przebywam poza domem a praca nad nowym materiałem w trasach nie podlega dyskusji. Komponowanie to nie fabryka. Poza tym przez lata nauczyłem się realizować pomysły w studio, gdzie mam możliwości odcięcia się od świata i skupieniu na pracy. W tym roku jednak chcę popracować z materiałem w domu jeszcze przed rozpoczęciem nagrań. Mam teraz w domu sporo swobody (dzieci w internacie szkolnym a budowa zatrzymana do wiosny...). Pierwsze prace już ruszyły...
Ostatnio pojawiły się covery Metallica i Venom... Przyznaj się, dalej mocno inspiruje cię old school?
- Tak. Poza tym ja sam jestem old school... Covery to fajna sprawa. Z jednaj strony daje możliwość własnej interpretacji kawałków, które są historią muzyki, a z drugiej są przypomnieniem klasyki dla nowego pokolenia metalheads. To żaden wstyd grać i nagrywać covery! Oczywiście o ile nie zapominamy o własnych piosenkach.
To może więcej takiego starego grania usłyszymy na waszej nowej płycie?
- Vader to Vader. Jesteśmy zespołem, który wypracował przez lata swój styl i tego stylu zamierzamy się trzymać. Oczekuje tego mnóstwo Vadermaniaków na całym świecie. Wiem, że są zwolennicy teorii "łykania własnego ogona" itp. Nie tacy jednak powinni decydować o tym, co mam grać a czego nie... Zawsze było i będzie tak, że jednemu podoba się to, a innemu tamto. Dzięki temu świat - również metalu - jest ciekawszy. Nie żądajmy jednak proszę, by Judas grał jak Nightwish, AC/DC jak Rammstein czy Vader jak... inny zespół (śmiech). Ja nie chcę i nie muszę udowadniać swoich umiejętności i możliwości poprzez szukanie czegoś nowego. Takie rzeczy powinny rodzić się naturalnie a nie ku poklaskowi tłumów i większej oglądalności na MS czy YT.
- Nie chcę ani głosić o powrocie do korzeni - mimo, iż roboczy tytuł już sugeruje co poniektórym takie plany, ani odkrywać "nowego, świeżego oblicza" Vader. Mam plany, które - jak zawsze - jednym się spodobają (i to baaaardzo) a innych będą denerwować. Tak już jest... w Polsce.
2011 minie pod znakiem nowego albumu, czy już kombinujecie trasę koncertową?
- Z całą pewnością ruszymy klasycznie z Blitzem jesienią. Tym razem jednak poczekamy, aż płyta pojawi się na rynku. Zaczniemy zapewne w Polsce by następnie kontynuować marsz "mrocznej rzeszy" po świecie. Wcześniej, bo już latem, pojawimy się na festiwalach. Przygotujemy zapewne jeden przedpremierowy utwór na tę okazję. Mam również plan zrobienia kilku specjalnych występów... Jeśli nie w tym roku, to zapewne w 2012. No ale to już dalekie plany...
Ostatnia płyta ukazała się już pod szyldem Nuclear Blast, jak podsumowałbyś ich robotę? No i jakie oczekiwania w związku z kolejną?
- Oczekiwania zawsze są większe niż realia. Nuclear Blast zrobił naprawdę świetną robotę z promocją "Necropolis" i na pewno nie będzie gorzej z jej następcą. Najważniejsze, że mamy ciągły kontakt z firmą, ludźmi. To motywuje i pomaga.
Coś ucichło o twoim projekcie Panzer X... Kiedy można spodziewać się nowego uderzenia?
- Panzer X jest projektem kilku ludzi zaangażowanych we własne zespoły. Od samego początku wiadomym było, że taka praca łatwa nie będzie. "Steel Fist" nagraliśmy w czasie wolnym a kierowała nami radocha wspólnego grania i metalu. Cały czas jestem w kontakcie z Grześkiem [Kupczyk, wokalista CETI] i Pająkiem [Marek Pająk, gitarzysta obecnego składu Vader] i - jak czas pozwoli - wrócimy do studia na podobnych zasadach. Może tym razem spłodzimy pełny album? Rozglądam się również za nowymi muzykami, którzy mogliby i chcieliby dołączyć do projektu. Myślę także nad polskojęzycznym Panzer X-em i gościnnym pojawieniem się innych kolegów.
OK. Na koniec pytanie... Jak często trafia ci się w wywiadach pytanie "opowiedz coś o historii zespołu", i jak na nie reagujesz (śmiech)?
- Rzadko już - na szczęście, ale jednak... Ciężko w kilku zdaniach,a co dopiero słowach - opowiedzieć prawie 30-letnią historię. Ostatnio przygotowywałem na strony internetowe nową biografię Vadera tak, by zawierał podstawowe i interesujące zdarzenia z historii, ale by nie była też nudna i nie odstraszała ilością zdań. Wiesz jakie to było ciężkie wyzwanie? Cały czas pracujemy z Jarkiem Szubrychtem nad oficjalną historią Vader. Ten temat pojawił się już kilka lat temu i wielu zapewne zwątpiło w jego realizację... Zapewniam, że książka będzie i to może już w tym roku. Pojawiło się sporo nowych faktów, ludzi. Pracę także zastopowała choroba Jarka. Teraz - w pełni sił - ma on więcej czasu i zbiera kolejne wątki. Jarek to profesjonalista! Wie jak pisać by czytelnik nie zasnął w gąszczu faktów i dat (śmiech).