Kasia Stankiewicz w krainie baśni (wywiad)
Nowa płyta Varius Manx to zaproszenie do serca lasu i świata baśni. Poetyckie teksty Kasi Stankiewicz, a także jej hipnotyzujący głos, w dużym stopniu decydują o charakterze albumu "Ent". Czym są Entowie? W trylogii tolkienowskiej to ludzie-drzewa.
Kiedy wróciłaś do współpracy z Varius Manx przy okazji trasy koncertowej uświetniającej 25-lecie zespołu, myślałem, że po kilku miesiącach grzecznie sobie podziękujecie i każda ze stron wróci do tego, co robiła wcześniej. A tymczasem po zjednoczeniu zespołu nagraliście już dwie płyty.
Kasia Stankiewicz: My też jesteśmy tym zaskoczeni. Ale kiedy spotkaliśmy się na scenie z okazji 25-lecia zespołu i na pierwsze koncerty przyszły tłumy ludzi, które z wielkim sentymentem i radością śpiewały piosenki Variusa, to poczuliśmy, że szkoda byłoby nie pójść dalej na fali tych emocji. Naturalnie zaczęliśmy tworzyć nowe utwory, bez żadnego przymusu.
Masz za sobą i doświadczenia kariery solowej, i zespołowej. Co podoba ci się w nagrywaniu płyty z zespołem?
Z zespołem jest o tyle łatwiej, że obowiązki rozkładają się na kilka osób. W solowych projektach zajmowałam się wszystkim - tworzeniem piosenek, pisaniem tekstów, do tego jeszcze pozyskiwaniem finansów, wydawaniem, całą promocją, marketingiem, itd.
Nie musiałaś też zapewne ponosić ryzyka finansowego. Kiedyś pisano, że wydanie albumu solowego wiązało się dla ciebie ze sprzedażą prywatnego mieszkania.
Wtedy rzeczywiście zrobiłam transakcję z nieruchomością. Ale w poszukiwaniu sensacji zostało to ogłoszone jakimś karkołomnym przedsięwzięciem: że Stankiewicz postawiła wszystko na jedną kartę. Może rozpisywano się o tym dlatego, bo nie było żadnego innego tematu, który byłby interesujący poza samą muzyką, więc szukano sensacji.
Ty i Robert Janson jesteście dużymi indywidualnościami. Do tego pozostali członkowie zespołu... Czy były tarcia między wami podczas pracy nad albumem?
Nie było tarć. Od początku mniej więcej wiedzieliśmy, jak ta płyta powinna brzmieć. Na pewno w graniu zespołowym jest tak, że trzeba powściągnąć chęć narzucania innym swojej wizji. A każdy z nas ma bardzo dużo do powiedzenia muzycznie. Nasza mądrość i dojrzałość polega na tym, że każdy zna swoje miejsce i gramy wspólnie do jednej bramki.
Jesteś autorką większości tekstów piosenek. Czujesz się dobrze jako osoba od pióra?
Tak, czuję się doskonale. 20 lat temu, kiedy debiutowałam z Variusem, nigdy nie pomyślałabym, że będę lubić pisanie. Ten obowiązek spadł na mnie niespodziewanie. Absolutnie nie czułam się komfortowo, wchodząc do zespołu po Anicie, która pisała piękne teksty. Więc to było wyzwanie. Ale wraz z nabraniem dojrzałości i świadomości zapragnęłam pisać, polubiłam to i uważam, że pisanie w języku polskim jest fascynujące. Nasz język jest niezwykle plastyczny i daje przeogromną paletę barw do stworzenia pięknego tekstu.
Jak wyglądał wybór piosenek do albumu?
Na płycie jest 13 nowych utworów. Mieliśmy bardzo duży problem, by zdecydować, co ujrzy światło dzienne. Dlatego że Robert to niezwykle zdolny kompozytor, który jest w stanie tworzyć piosenki z niebywałą prędkością. Ale w jakimś momencie trzeba powiedzieć stop. Również wybór pierwszego singla był momentem, gdy każdy z nas miał inne zdanie. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że jako pierwszą wypuścimy "Mgłę nad Warszawą", bo łączy ona w sobie potencjał całej płyty.
Jakie nurty muzyczne dominują na tej płycie?
Nie wyciągniesz tego ode mnie (śmiech). Nie znoszę kategoryzowania muzyki. Wychodzę z założenia, że albo cię coś poruszy, albo nie, bez względu na gatunek. Kategorie nie są potrzebne do odczuwania.
Varius Manx przyzwyczaił nas do tego, że tytuły jego albumów są zagadkowe. Co takiego znaczy "Ent"?
Entowie to w trylogii tolkienowskiej ludzie-drzewa. Są to przyjaciele elfów i lasu. Pewnego dnia jechaliśmy na koncert i Robert zadał pytanie, co byśmy powiedzieli na taki tytuł płyty. Nikt z nas nie miał pojęcia, kim są entowie i co to w ogóle znaczy. Zaczął nam o tym opowiadać i okazało się, że to na tyle magiczna i piękna idea, że bardzo pomogła mi w pisaniu tekstów. Mocno weszłam w tematykę lasu i drzew, tego, jak las oddycha. Czytałam dużo baśni na temat tego, jak przyroda ze sobą rozmawia, jak podskórnie pulsuje.
I ostatnie pytania muzyczne? Czy czujesz się członkiem zespołu Varius Manx? Czy może tworzycie coś na kształt konfederacji?
Konfederacja, dobrze powiedziane.
Jesteś nie tylko w dobrej formie muzycznej, czego dowodem jest nowy album Varius Manx, ale również fizycznej. Na Instagramie publikujesz wiele zdjęć, na których widać, jak ćwiczysz. Skąd u ciebie taki sportowy zryw?
Zostałam ambasadorem Ironman Enea Gdynia 703, zawodów triathlonowych, które odbędą się w sierpniu. Startuję w kategorii sprint, która zobowiązuje mnie do przepłynięcia 750 metrów, przejechania na rowerze 20 km i przebiegnięcia 5 km. Dla 40-letniej osoby, która nigdy nie uprawiała wyczynowo sportu, czyli dla mnie, jest to wyzwanie. Żeby mądrze się do tego przygotować, chodzę do wyjątkowego centrum sportowego, gdzie trenuję pod okiem trenera personalnego, mam też do dyspozycji dietetyka i fizjoterapeutę. Dodatkowo z drugim trenerem ćwiczymy pływanie, bieganie i jazdę na rowerze. Myślę, że nigdy nie byłam w takiej dobrej formie. Im więcej mam lat, tym lepiej się czuję, to jest fascynujące.
W czym czujesz się najmocniejsza - w pływaniu, jeździe na rowerze czy bieganiu? Nad czym musisz bardziej popracować?
Nigdy nie pływałam, więc basen jest wyzwaniem, do tego nie lubię zimnej wody. Ale nie takie programy się kładło. Uwielbiam wyzwania i myślę, że osiągnę cel, a jest nim ukończenie traithlonu w czasie.
Rozmawiał Andrzej Grabarczuk