Irena Santor: Nie znoszę biadolenia
Niezależnie od wieku konieczna jest dyscyplina oraz wyznaczanie sobie nowych celów. To lekarstwo na stres i pesymizm - mówi Irena Santor. Pierwsza Dama Polskiej Piosenki w tym roku świętuje 60-lecie swojej pracy artystycznej.
W grudniu 1959 r. w Sali Kongresowej w Warszawie Irena Santor wystąpiła po raz pierwszy bez zespołu Mazowsze.
Przypomnijmy, że 25 listopada 2018 r. w wieku 84 lat zmarł wieloletni partner Ireny Santor - aktor i prezenter Zbigniew Korpolewski. Od dłuższego czasu poważnie chorował - w ostatnim czasie wymagający stałej opieki twórca mieszkał razem z Ireną Santor w Domu Artysty Weterana w Skolimowie.
Ikona polskiej piosenki razem ze swoim partnerem przeżyła ponad 25 lat. Choć para nigdy nie wzięła ślubu, wokalistka prosiła, by jej ukochanego nazywać mężem.
80 lat Ireny Santor
Irena Santor - dama polskiej estrady, która śpiewaniem zajmuje się od 1951 roku oraz autorka takich przebojów jak "Powrócisz tu", "Tych lat nie odda nikt", a także "Już nie ma dzikich plaż", obchodzi 80. urodziny. Zobacz, jak zmieniała się gwiazda polskiej piosenki na przestrzeni lat!
Nieschodzący z twarzy uśmiech i niezwykła energia. Skąd pani ją czerpie?
Irena Santor: - Cóż, zawsze powtarzam, że noszę w sobie przedwojenne geny. W tamtych czasach ludzie na własnej skórze doświadczali prawdziwości słów: "Co cię nie zabije, to cię wzmocni". Mi dodało sił. Poza tym lubię czynne życie. Nie znoszę siedzenia i biadolenia. Nie ma nic gorszego na świecie niż utknąć na kanapie i narzekać. Oczywiście miewam swoje smutki, ale wciąż biorę się z życiem za bary.
W tym roku świętuje pani diamentowy jubileusz obecności na scenie. Z tej okazji trasa koncertowa nosi tytuł "Śpiewam, czyli jestem".
- To właśnie praca daje mi siłę i optymizm. Niestety, starsi ludzie często wychodzą z założenia, że wszystko jest już poza nimi, mają prawo odpuścić i nic nie robić. To najgorsza rzecz pod słońcem! W życiu konieczna jest dyscyplina i wyznaczanie sobie kolejnych zadań. Na przekór upływającemu czasowi wciąż jestem aktywna. Chyba właśnie stąd bierze się moja energia. Nie potrafiłabym spędzać dnia, siedząc przed telewizorem, choć lubię czasami obejrzeć coś wartościowego. Moim ostatnim odkryciem jest program, który istnieje od lat: "Kobieta na krańcu świata" Martyny Wojciechowskiej. Jestem nim zachwycona!
Macie panie wiele wspólnego! Jedna z ostatnich pani płyt to "Kręci mnie ten świat". Martynie Wojciechowskiej też przyświeca to motto.
- Zdecydowanie tak. Obie mamy w sobie ciekawość życia.
Chyba dlatego na pani koncertach widownia jest pełna. Ma pani fanów także wśród bardzo młodych ludzi.
- Cieszy mnie to ogromnie i nie ukrywam, że jestem dumna z tego, iż młodzi znajdują w moich piosenkach coś dla siebie. To wielkie szczęście. Bardzo to doceniam.
Pani piosenki zostają w sercu. Dziś mamy mnóstwo utworów, których nie sposób zanucić. Jak Pierwsza Dama Polskiej Piosenki ocenia nasz rynek muzyczny?
- Od czasu, kiedy przyszła moda na młodą muzykę - jedni ją chwalili, inni krytykowali. Artyści z mojego pokolenia zostali zepchnięci do kąta. Liczył się inny język, fraza. Wszystko, co obrazoburcze i buńczuczne. Przyglądałam się temu i było mi smutno. To był trudny czas.
Jednak postanowiła pani nie poddawać się tym trendom.
- Otóż to! Jeżeli człowiek wie, co robi, ma swój konsekwentny przekaz i nie popłynie z falą - znajdzie swoje miejsce i publiczność. Proponuję słuchaczom swój punkt widzenia na to, co przeżywam i jak przeżywam. (uśmiech) Natomiast dzisiejsza muzyka wniosła coś, co mi się nie podoba - unifikację brzmienia. Ludzie śpiewają tak samo, według jednego kanonu. Teksty też są do siebie zbliżone. Więc jeśli mogę zaapelować do nich z pozycji bardzo starszej koleżanki: Kochani, nie kłamcie! Śpiewajcie siebie. Tak, to jest trudne, ale naprawdę warto znaleźć własną prawdę w tekście i muzyce.
Niektórzy młodzi artyści mają piękne głosy i wspaniały temperament - wiem, bo słucham tego wszystkiego. Muszę przecież wiedzieć, co się dzieje "w firmie". (uśmiech) Są tacy utalentowani, ale często pozbawieni osobowości.
Irena Santor: Wielkanoc w Skolimowie
Jakie są pani najbliższe plany zawodowe? Nie wierzę, że płyta "Punkt widzenia" z 2014 roku jest pani ostatnią.
- Bardzo bym chciała, by nie była ostatnia, ale co los przyniesie, przyjmę z pokorą. A marzenia? Mam dwa. Przed laty poprosiłam pana Jerzego Wasowskiego o napisanie piosenek na całą płytę. Wybrałam sobie tekściarza. Dostałam cztery utwory. Niestety, wybuchł stan wojenny i Wasowski stwierdził, że nie będzie nic więcej pisać. Namawiałam go, ale bezskutecznie. Dziś jestem w przyjaźni z synem pana Jerzego, Grzegorzem. Niedawno zadzwonił do mnie z informacją, że znalazł dziewięć brakujących piosenek do tamtej płyty! Żałuję, że nie wiedziałam o nich. Wprawdzie życie nie wraca, ale może uda się je nagrać? Drugie marzenie noszę od czasów Mazowsza. Bardzo chciałabym wydać płytę z utworami ludowymi. Kto wie? Może uda mi się ten plan zrealizować.
Powiedziała pani, że życie nie wraca. Niedawno sama doświadczyła pani bolesnej straty. Zmarł pani mąż Zbigniew Korpolewski. Jak się podnieść się po takim ciosie?
- Od dziecka wiemy, że życie to "śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową". Jednak kiedy odchodzi ktoś bliski, to staje się to nie do uwierzenia. Nie mam na tyle wyobraźni, aby móc się zgodzić z tym, że ukochanego człowieka tak po prostu nie ma. W tej sprawie ciągle wadzę się z Bogiem. A pustki nic nie wypełni.
Na szczęście w pani oczach wciąż są iskry.
- Życie wielokrotnie mnie doświadczało. Optymizm i nadzieja chronią mnie przed zapadaniem się w czarne myśli.
Irena Santor w "Jaka to melodia?"
Pierwszym gościem nowej serii programu "Jaka to melodia?" (7 września, TVP1) będzie Irena Santor, która w tym roku świętuje 60-lecie swojej pracy artystycznej. Świętująca swoje 60-lecie na scenie Irena Santor zaprezentuje takie przeboje, jak m.in. "Powrócisz tu" i "Każda miłość jest pierwsza". Sylwetkę i twórczość bohaterki programu przypomną goście odcinka: aktorka Anna Dymna, autor tekstów wielu polskich przebojów Jacek Cygan oraz wokalistka i aktorka (m.in. "Na Wspólnej", "Druga szansa") Julia Lewenfisz-Górka.
Jednym z tych trudnych doświadczeń była choroba nowotworowa - rak piersi.
- I jestem żywym dowodem na to, że da się z tego wyjść! Nie wolno się poddawać. Warunek jest jeden - trzeba się regularnie badać i słuchać lekarzy. Dlatego korzystając z okazji, kolejny raz apeluję do wszystkich pań: Dziewczyny, badajcie się! To wasza szansa na długie i zdrowe życie. Warto, bo przecież świat jest taki piękny!
Rozmawiała Joanna Bogiel-Jażdżyk.