Reklama

"Fundament hip hopu"

Tak się złożyło, że przy okazji premiery "20/20" pogadaliśmy z DJ'em Babu, który wystąpił w roli rzecznika zespołu Dilated Peoples. Początkowo z całego wywiadu mogło nic nie wyjść, dopiero po zakombinowaniu numeru na komórkę mogliśmy normalnie porozmawiać... Z Babu rozmawiali Madage i Ajk.

Cześć Babu, to znowu ja...

No, teraz słyszę cię dużo lepiej.

My ciebie też. Babu, właśnie jesteście w trasie po wydaniu kolejnego albumu - powiedz jakie są reakcje publiki?

Wiesz, jak dotąd niewiele się zmienia - przez to rozumiem to, że na koncertach są ludzie, którzy wiedzą dokładnie, po co przyszli i jaki zespół chcą zobaczyć na scenie. Nie będę mówił, że na wszystkich koncertach ludzie reagują super żywiołowo, ale właściwie nie zagraliśmy jeszcze przed ludźmi, którzy krzywiliby się na widok nasz i tego, co robimy. Być może jest tak dlatego, że jak sam wspomniałeś, to jest już nasz kolejny album - nie jesteśmy już nikomu nieznanymi debiutantami...

Reklama

Pytałem, bo doszły mnie słuchy, że za "Neighbourhood Watch" byliście mocno krytykowani. Prawda?

Hmm... Tak, pojawiły się głosy krytyki, ale to poszło w stronę krytyki za stylistykę w jakiej utrzymany był nasz poprzedni album. Tylko tutaj właśnie wychodzi podstawowa kwestia: dla kogo robisz muzykę? Ja od zawsze robię ją przede wszystkim dla siebie i zaręczam ci, że Evidence i Rakaa również od zawsze robią to z miłości do muzyki. Skoro nagraliśmy płytę, która brzmi tak, to znaczy, że nadszedł moment w twórczości Dilated Peoples, w którym zespół brzmi właśnie w ten sposób. Zawsze liczymy się z naszymi słuchaczami, ale jeżeli zawsze brałbyś pod uwagę, czego oni oczekują, mógłbyś już nigdy nie nagrać albumu innego, niż poprzedni.

Wiem, że w dużej mierze krytyka dotyczyła singli - pojawiły się głosy, że się sprzedaliśmy i tak dalej, ale wybór singli był nasz, a dokonany został taki, ponieważ była to jedyna szansa na promocję naszej poprzedniej płyty. Promocję, na którą w świetle umowy zasługiwaliśmy, a z której to nasza wytwórnia się nie wywiązywała. Ale generalnie - DJ-ing czy produkcja - wszystko to robię przede wszystkim dla siebie.

Wspomniałeś o promocji, której nie było. Jak już jesteśmy przy labelach i takich historiach - jak wam się układa współpraca z Capitol Records? Próbują na was jakoś wpływać, czy jesteście całkowicie niezależni?

Mamy pełną kontrolę nad tym, co robimy. Nie jest tak, że po przejściu do nowego labelu musimy walczyć o swoje prawa. Jest tam wielu dobrych ludzi, którzy życzą nam jak najlepiej i zdecydowanie są po "naszej stronie" i jednocześnie nie są na pozycji osób, które mogą dokonywać nie wiadomo jakich decyzji odnośnie naszej kariery. Moim zdaniem układa nam się całkiem nieźle - co prawda nie wiem, czy oni do końca rozumieją kim lub raczej czym jesteśmy, ale mają nasze zaufanie. Potrafili podjąć decyzję o współpracy, pozostawiając nam wolną rękę, a to dzisiaj rzadkość.

Poza tym spójrzmy na to wszystko realistycznie - to są ludzie, dla których nie liczy się artystyczna strona tego, co robią - oni po prostu zarabiają pieniądze na biżuterię i inne pierdoły, oni chcą mieć na ścianach platynowe płyty, no i oni rządzą - teoretycznie mogliby zrobić wszystko, co im się podoba, żeby zarobić. Rozumiesz... Ale gdyby tak się stało, będziemy z nimi walczyć, żeby było po naszemu. Wiesz, w końcu jesteśmy Dilated...

Wróćmy na moment do "20/20". Muszę powiedzieć, że klip do "Back Again" jest świetnie nakręcony...

Dzięki.

Dlatego muszę zapytać czyj to pomysł, żeby zrobić właśnie taki klip?

Jason, nasz etatowy reżyser, wpadł na ten pomysł, spróbowaliśmy i tak zostało. Jason jest partnerem naszej grupy od dłuższego czasu, jest reżyserem większości naszych teledysków. On właśnie wyszedł z pomysłem pracy kamery na planie koła, chodzenia wokół i przedstawiania całej historii.

Wiesz, Dilated nie mają takiego budżetu na klipy, jak wielkie gwiazdy, dlatego opieramy się głównie na własnej kreatywności i pracy głową. Nie mamy w klipach wypasionych aut i całego "blingowego" stuffu, choćby dlatego, że staramy się zachować jakąś część wspólną pomiędzy naszą pracą i naszym życiem codziennym. Nie chcemy się poddawać jakiejś modzie - wolimy pokazać coś oryginalnego i myślę, że ludzie doceniają nasze klipy.

Najfajniejszą rzeczą a propos "Back Again" jest to, że całość klipu to jedno długie ujęcie - montażysta się nie napracował. Kręciliśmy materiał do niego przez jeden dzień - zrobiliśmy około trzydziestu, może czterdziestu prób i wyszło. Co prawda zmordowaliśmy się przygotowując klip, ale zdecydowanie opłaciło się - mam nadzieję, że słuchacze docenią go tak, jak doceniali poprzednie.

Na 20/20 macie kawałek "Firepower" z Capletonem. Jak doszło do tej współpracy?

Właściwie powinieneś zapytać Rakaę, to jego sprawka - on jest wielkim fanem reggae i dancehallu i od dawna jego marzeniem było współpracować z Capletonem... Zauważ, że na każdym albumie Rakaa ma jakiś utwór nagrany w dla siebie. To właściwie miał być kawałek na solowy album Rakaa.

W każdym razie, jak już się dogadał z Capletonem, okazało się, że on jest wielkim fanem... Dilated Peoples! Po kilku rozmowach i wstępnych przygotowaniach spotkali się w Chicago, gdzie Capleton akurat koncertował. To było na kilka dni przed deadlinem na nasz album i cały kawałek powstał dosyć spontanicznie - został nagrany w przenośnym, improwizowanym studio, które powstało w pokoju hotelowym Capletona... Kilka dni zajęło nam ogarnięcie, poskładanie tego w spójnie brzmiącą całość, która również stała się jednym z moich ulubionych kawałków na tym albumie.

No to teraz trudne pytanie:...

O cholera... (śmiech)

Jeżeli miałbyś możliwość współpracy z jakimkolwiek muzykiem w historii, kogo wybrałbyś?

Z kimkolwiek w całej historii? Prawdopodobnie Bob Marley lub Jimi Hendrix. Jeżeli mam wybierać z tak ogromnej puli, wybrałbym tych, którzy mieli największy wpływ zarówno na brzmienie muzyki w całości, jak i na to, co ja sam robię.

To pytanie pomoże mi odsłonić moją osobowość muzyka. To, co robię na gramofonach w jakimś stopniu wzięło się z ich spuścizny. Jeżeli miałbym szansę chciałbym móc odbyć przynajmniej jedną jam session z Jimim. Ciekaw jestem, co wyniknęłoby z tego jamu. Lubię scratchować na dźwiękach gitar, może popróbowałbym grać z nim tone-to-tone. Z Bobem też chciałbym zrobić jam...

A propos Boba. Chali2na na podobne pytanie odpowiedział prawie tak samo...

To pewnie dlatego, że jest jakaś magia wokół postaci Boba - charyzmatyczna postać.

Pewnie tak. Wróćmy do głównego tematu: pracujesz z Rakaa i Evidence już jakiś czas - co możesz o nich powiedzieć? Czym się różnią w jako artyści i jako normalne osoby?

Pod wieloma względami są do siebie podobni, ale oczywiście są jakieś cechy, które ich różnią. Osobiście, gdy patrzę na Evidence'a, widzę bardzo spontanicznego gościa, trochę narwanego, takiego, który słucha głosu serca i podąża za swoim instynktem. A Rakaa jest jak szachista, który musi mieć przemyślane co najmniej dziesięć kolejnych ruchów, zanim jeszcze ruszy stopą.

Co do pracy, którą wykonujemy razem, wydaje mi się, że całkiem dobrze się uzupełniamy, jest między nami równowaga. Rakaa jest bardzo zaangażowany społeczno-politycznie, jego rymy biorą się często wprost z jakichś sytuacji, zaobserwowanych na ulicy. Evidence to taki mądrala, dla którego najważniejsze są punchline'y.

Poza tym te dwie płaszczyzny się łączą w jakiś sposób - Rakaa jest bardzo naturalny w tym, co robi na scenie, to on w trakcie koncertu buja publiką, a "Ev" jest maksymalnie skupiony na bicie, który właśnie leci - jest perfekcjonistą i chce w jak najlepszy sposób nawinąć do bitu. Ważne jest to, że oni uczą się od siebie nawzajem. Evidence z typowego MC, kochającego pracę w studio, przerodził się w doskonałego live MC. Rakaa zadymiarz nauczył się kontrolować emocje swoje i publiki, żeby jeszcze później nauczyć się robić podobne rzeczy w studio.

Co więcej mogę dodać? Jak już wspomniałem, jest dużo przeciwieństw między Raaka i "Evem", ale pozostają w równowadze.

A jest jakiś lider w Dilated czy każdy ma równe prawa?

Każdy z nas jest odpowiedzialny za swoją działkę i w danej chwili każdy z nas może zostać liderem, ale przebiegają całkiem konkretne linie podziału. Ja i Evidence jesteśmy najbardziej odpowiedzialni za brzmienie, zazwyczaj pracujemy razem w studio z naszym inżynierem dźwięku. Rakaa, gdy jeszcze nie mieliśmy agenta, zajmował się załatwianiem koncertów i całą papierkową robotą, a muzycznie to on zazwyczaj ma najlepsze pomysły na aranżacje i całą konstrukcję utworów. Jego praca w studio często wygląda tak, jak praca fotoedytora, który patrzy na zdjęcie i wie, czego na nim brakuje. Kiedy robimy mastering i ostateczny mix, Evidence, który po trochu zna się na wszystkim, ma decydujący głos. On ma bardzo czułe ucho, dokładnie wie, jak powinien brzmieć materiał.

Nigdy nie jest tak, że ktoś się rozpycha .Znamy się dosyć dobrze i wiemy, kiedy ktoś powinien przejąć dowodzenie a drugi wycofać się i to jest chyba najważniejsza część bycia w grupie.

Ty i Evidence odpowiadacie za większość produkcji. Dzielicie jakoś pracę czy to jest całkowicie naturalny proces?

To całkiem naturalny proces - nie ma w tym żadnej tajemnicy. Ja i "Ev" ciągle robimy bity, zazwyczaj mamy przy sobie jakiś nowy materiał, który puszczamy w studio, co często inspiruje powstanie kawałka. Czasem to może być nawet scratch, jakiś wers. Każdy album ma inną historię.

Różnica dotycząca ostatniego polegała na tym, że dużą część przedprodukcji zrobiliśmy w swoich domowych studiach w odosobnieniu, nie konsultując się z resztą grupy. To później staje się punktem wyjścia w czasie naszych spotkań w studio, gdzie skupiamy się na efekcie końcowym.

Poza tym Alchemist, Joey Chavez i Bravo, którzy właściwie są członkami grupy, działają w podobny sposób - zrobić jak największą część pracy w domowym studio, a potem w studio Dilated, skupić się na jak najlepszym wykorzystaniu efektów wcześniejszej pracy.

Jak już jesteśmy przy temacie studio i sprzęt. Powiedz kilka słów o sprzęcie którego używasz?

W Dilated Studio używamy ProTools do nagrywania, beaty zazwyczaj na MPC albo NSR10, odsłuchy Genelec, komputery Apple - nie mamy tajemnej recepty na brzmienie. Poza tym pracujemy z najlepszymi inżynierami dźwięku, właściwie to oni robią resztę roboty za nas w prawdziwym, napakowanym sprzętem studio. Nasze studio przedprodukcyjne jest jeszcze prostsze: dwa pomieszczenia do nagrywania i realizacji, lounge, duży mixer, wypalarka CD, a poza tym dużo winyli, ciągłe zakupy i nieustanne starania, żeby naszym inżynierom oddawać możliwie najlepszy, najczyściej brzmiący materiał do dalszej pracy.

Razem z Beat Junkies byłeś w Polsce. W wywiadzie, którego wtedy udzieliłeś powiedziałeś, że wybrałeś się na miasto, żeby grzebać w płytach. Pamiętasz, co wtedy kupiłeś?

Tak, eeee, co kupiłem... (chwila ciszy). Nakupowałem głównie polskiego jazzu, chyba nic poza tym, ale próbuję sobie przypomnieć nazwy tych, które były dla mnie niemożliwe do odczytania (śmiech). Zwykle mam problemy z pamiętaniem tytułów płyt - wierz mi, wszystkie je przesłuchałem...

Robiłeś już z nimi coś? Scratchowałeś, samplowałeś?

Jasne, samplowałem - znalazłem na nich zaj**iste loopy i breaki... Dlatego właśnie kocham kupowanie płyt, zwłaszcza kiedy jestem z dala od domu. Staram się w ten sposób wypełniać maksimum swojego czasu.

W Los Angeles kupuję dużo płyt, ale odkąd nasłuchałem się o polskim jazzie mam poczucie misji, że gdy jestem w Polsce, powinienem kupować jak najwięcej polskich płyt, starać się dowiedzieć czegoś o waszej muzyce. Tak samo jeśli byłbym w Australii, kupowałbym australijskie płyty. Przy okazji ostatniego pobytu w Japonii kupowałem przeróżne płyty japońskie.

Znam ludzi, którzy grzebią w poszukiwaniu tylko i wyłącznie jazzu i soulu z lat siedemdziesiątych, a ja grzebię w płytach w każdym sklepie i kupuję płyty dla dzieci, zagraniczne płyty, egotyczne płyty, instrukcje... Naprawdę kocham to i ten sposób klejenia bitów. Brać płyty, nieważne skąd i pokazywać ludziom, że wszędzie są dobre rzeczy. W sumie to jest fundament hip hopu - robienie płyt z płyt. Niestety, nie wszyscy o tym pamiętają.

Jako osoba zakorzeniona w undergroundzie z L.A. możesz powiedzieć coś o kotach, które nie są jeszcze tak znane, jak Dilated Peoples, ale zdecydowanie ich materiał jest wart słuchania?

Jest ich wielu - dla przykładu Krondon... Tak naprawdę ciężko mi tutaj wymieniać - mogę ci powiedzieć, że istnieje co najmniej kilka inicjatyw dzieciaków, które całkowicie własnym sumptem w regularnych, miesięcznych odstępach wydają mixtape'y z najnowszym, genialnym materiałem - nawet będąc tutaj na miejscu, ciężko to ogarnąć - tego jest masa...

Wspominałeś już wcześniej Alchemista. Czy ma on duży wpływ na brzmienie Dilated?

Zdecydowanie tak - zresztą jak już wspomniałem, on jest takim niewidzialnym członkiem grupy. On i Evidence są starymi kumplami, znali się na długo przed powstaniem Dilated Peoples, zresztą był w oryginalnym składzie Dilated. Później skupił się na własnych produkcjach, ale ciągle był obecny w pobliżu. Mogę powiedzieć, że jego znajomości otworzyły nam wiele drzwi - wszystko, dzięki szacunkowi, na jaki zasłużył sobie ciężką pracą. Sam jestem wielkim fanem jego muzyki...

Dilated Peoples są znani z podkreślanego szacunku dla DJ'a. Jak myślisz, dlaczego w mainstreamowym hip hopie DJ zazwyczaj jest nieobecny?

Chyba nie ma jednej przyczyny: na przykład to może zależeć od tego, jakie podejście ma twoja wytwórnia. Wiesz, kiedyś każda grupa hiphopowa miała DJ'a, ale później to się zmieniło, bo wytwórnie nie chciały płacić facetowi, który nic nie robi, tylko puszcza płyty - tym samym do bólu eksploatując wizerunek MC.

Może to kwestia tego, na czym się wychowałeś: może ci mainstreamowi MC nie znają Run-DMC albo A Tribe Called Quest i podobnych ekip, które zawsze poświęcały dużo miejsca dla DJ'a. Patrząc na ich koncerty można wnioskować, że oni mają DJ'ów, ale tylko na żywo. Chyba teraz więcej rockowych kapel ma DJ'a... Może to w dalszym ciągu wina decydentów z labelu...

Ja mam to szczęście, że współpracuję z dwójką MC, którzy wychowali się na hip hopie i przez to doskonale rozumieją wszystkie jego aspekty. Poza tym pamiętam o złotej erze, kiedy najlepsi MC's współpracowali z najlepszymi DJ'ami i w głębi duszy chciałbym, żeby obecna sytuacja została "naprawiona", żeby wrócił tamten model współpracy.

Uważasz, że tak silna pozycja mainstreamowego rapu jest korzystna czy raczej szkodliwa dla podziemnych kotów?

Wierzę w równowagę yin/yang. Chodzi mi o to, że jedno równoważy drugie. Poza tym sens tego pytania rozbija się o znaczenie słów mainstream i underground. Dla niektórych komercyjna jest cała muzyka, którą grają w radio, dla innych underground oznacza gościa, który rymuje na ulicy, dla jeszcze innych underground to to, co robimy my.

Poza tym, gdy podejdziesz do tego na zimno, tak naprawdę tylko od artystów zależy, jaką robią muzykę. Jeżeli godzisz się na jakieś ustępstwa, to twoja sprawa. Popatrz na nas - robimy muzykę niezależną, ale to jest nasza kariera. Istnieje masa zespołów, które, tak jak my, mając undergroundowe korzenie, wydają muzykę w komercyjnych labelach jak Capitol Records, ale to pozwala im dotrzeć do większej ilości ludzi na świecie. My robimy swoje i nasze "dwunastki" są dostępne na całym świecie - to jakiś aspekt tego wszystkiego.

Myślisz, że można wypromować zaangażowany politycznie hip hop?

Tak, zdecydowanie. Możesz jednocześnie sprawić, że ludzie dobrze się bawią w rytm twojej muzyki i słuchają, czy masz coś ważnego do powiedzenia. Jasne, można się lubować w klimatach stricte imprezowych, w stylu Lil' Jona, którego nawet ja czasem słucham, ale wyobraź sobie Dilated gadających stricte imprezowe bzdury. Myślę, że wyszlibyśmy na głąbów gadając rzeczy, o których nie mamy pojęcia.

Wyczytaliśmy o wykorzystaniu "My Way" w reklamie Volvo. Powiedz kilka słów o tej historii.

Właściwie nie ma o czym mówić. Zgodziliśmy się na wykorzystanie "My Way" w reklamie, później były jeszcze konsultacje. Przedstawiono nam scenariusz spota, ludzie zatrudnieni przez Volvo podeszli do sprawy bardzo profesjonalnie. Kilka razy byliśmy pytani o sugestie dotyczące jakichś zmian scenariusza, podobno dla lepszego dopasowania elementów obrazu do muzyki. Ogólnie dobrze oceniamy współpracę z nimi, ale nie wszystko, co było związane z tą reklamą, było pozytywne. Przynajmniej pomogło to w jakimś stopniu promować naszą muzykę. Na pewno nie zgodzilibyśmy się na użycie naszej twórczości w reklamie papierosów czy alkoholu.

Co sądzisz o takich organizacjach jak Zulu Nation czy Temple of Hip Hop?

Robią dobrą robotę - myślę, że w dużej mierze dzięki Zulu Nation ludzie pamiętają o wczesnych dokonaniach Rock Steady Crew i wielu innych rzeczach. Takie organizacje są mocno skoncentrowane na tym, czego w hip hopie obecnie brakuje - wartościowych rzeczach. Ich działalność to najwłaściwszy sposób kultywowania tradycji naszej kultury, oni starają się sprawić, żeby nie tylko przez hiphopowców była tak postrzegana. Zdecydowanie popieram ich działalność.

Czy Dilated Peoples nadal się rozwijają? Jeżeli tak, to w jakim kierunku?

Zdecydowanie i nieprzerwanie w górę, no i dookoła świata! Wiesz, zawsze powtarzaliśmy sobie, że nie ma granic dla tego co robimy, więc tak długo, jak nasza praca będzie sprawiała nam tyle radochy, co teraz, będziemy to ciągnąć. Mam też nadzieję, że dzięki ciężkiej pracy każdy z nas będzie miał pełną sukcesów karierę solową, co w dzisiejszym świecie komercyjnych mediów, labeli i taśmowo produkowanych gwiazdeczek niekoniecznie musi być proste.

Zdradzisz nam, kiedy możemy się spodziewać się kolejnych produkcji Dilated Peoples - albumów solo, może twoich nowych mixtape'ów?

Niebawem Rakaa powinien uporać ze swoim albumem solo - prędzej czy później na pewno będzie, jak tylko dopnie wszystko na ostatni guzik. Evidence właśnie skończył swój album, niebawem powinien pojawić się na rynku. Poza tym ja i Rakaa tworzymy Expansion Team Soundsystem, w ramach którego staramy się przekazać słuchaczom klasyczny hiphopowy vibe, bujać głowami otwartymi na oryginalne rzeczy.

Poza tym robimy też mixtape'y. Razem z Defari i Beat Junkies będziemy składać nasz materiał, ja sam powinienem skończyć niebawem "Duck Season Volume 3", a razem z nim Stones Throw wyda kolejne "Duck Breaks: The Prequel", moją scratch kompilację... Sam widzisz, jest tego trochę.

Ostatnie słowa dla czytelników?

"Big Up" dla wszystkich w Polsce - nie mogę się doczekać, kiedy tam wrócimy - być może tym razem z Dilated przyjedziemy, żeby was trochę rozbujać. Much Love!

Dzięki za wywiad, do zobaczenia u nas!

Trzymajcie się!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: fundamenty | studio
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy