"Etyka estety"

Tomasz „Lipa” Lipnicki, do niedawna frontman Illusion, objawił nam się w tym roku z innej strony, jako utalentowany twórca muzyki elektronicznej. Wiemy jednak, że album „Li-Pa-Li” nie będzie jego ostatnim słowem. O nowym singlu, polityce i dalekowzrocznych artystycznych planach rozmawiał z nim Jarosław Szubrycht.

article cover
INTERIA.PL

Głównym powodem naszej rozmowy jest premiera twojego singla “Co noc”. Przyznam się szczerze, że nie spodziewałem się, że z takiej płyty jak “Li-Pa-Li” można w ogóle wykroić singel...

Ha, a dlaczego?

Wiesz, singel kojarzy mi się z listami przebojów, z melodią, którą można nucić przy goleniu. Takich rzeczy na twojej płycie raczej nie znajdziemy?

No nie, na pewno nie ma na niej przebojów w populistycznym tego słowa znaczeniu i nie jest to na pewno płyta komercyjna. Wybrałem jednak piosenkę, która może coś o tej płycie opowiedzieć komuś, kto jej w ogóle nie słyszał i nie wie, co teraz robię. Ten singel nie został więc wydany po to, żeby zostać przebojem, ale po to, żeby ludzie wiedzieli w jaki sposób teraz funkcjonuję i jaką muzyczkę sobie robię.

Czy tylko do ciebie należała decyzja, który utwór trafi na singel?

Mój głos był w tej sprawie decydujący, a ludzie z firmy służyli mi tylko pomocą.

Czy oprócz wersji “Co noc”, która trafiła na album, nie myślałeś o jakichś remiksach, czymś nowym?

Oczywiście, że tak. Z myślą o singlu powstał remiks tak dziwny, że jeśli ktoś nie zna płyty, albo zna ją pobieżnie, to mógłby nie wiedzieć, że jest to ta sama piosenka. Zrobiłem to z premedytacją, bo chciałbym zobaczyć, jak moją muzykę widzą inni ludzie, ci którzy zajmują się remiksami, przekładaniem czyichś dźwięków na swoje dźwięki. To jest naprawdę fascynujące! Remiks “Co noc”, który trafił na singla, jest bardziej ambientowy, jeszcze bardziej elektroniczny niż oryginał, chociaż pewnie trudno w to uwierzyć. Remiks jest autorstwa Ptaha, który robił większość podkładów na płytę, pod moim okiem i Adasia Toczko. Teraz miał okazję zrobić to zupełnie po swojemu, najlepiej jak potrafi.

Słyszałem niedawno opinię, że tak naprawdę nie jest ważne jak remiks brzmi, ale kto go robi. Podzielasz to zdanie?

Ja nie, ale na pewno dla wielu ludzi, którzy pochodzą do muzyki snobistycznie i patrzą na nią przez pryzmat nazwisk wykonawców, jest to ważne. Dla mnie są ważne umiejętności i uczucie. Najpierw musiałbym posłuchać produkcji danego człowieka i dopiero wtedy mógłbym podjąć decyzję, czy mogę moją muzykę złożyć w jego ręce. Owszem, czasami się to łączy i nazwisko adekwatne jest do roli, jaką muzyk odgrywa i jego umiejętności.


Pomówmy więc o przypadku, kiedy nazwisko łączy się z umiejętnościami. Gdyby pozwalały ci na to środki, kogo z wielkich zaprosiłbyś do współpracy?

Briana Eno, Petera Gabriela. I może Trenta Reznora... Uważam, że z ich umiejętności i mojego spojrzenia na dźwięki, mogłyby wyjść ciekawe rzeczy. Nie podejrzewam jednak, żebym kiedykolwiek miał takie pieniądze albo możliwości zainteresowania ich sobą, abym mógł z nimi współpracować. To jest raczej zbyt duża bajka.

Jak postrzegasz przyjęcie “Li-Pa-Li”? Recenzje, na które się natknąłem, były w przeważającej mierze ciepłe, ale jednak ostrożne...

Odczucia związane z tą płytą są raczej bardzo skrajne. Niewiele jest reakcji typu “może być”... Albo ktoś ją bardzo lubi, albo ktoś jej wręcz nienawidzi i wtedy przelewa całą swoją złość na moją osobę, a nie na muzykę, którą wyprodukowałem. Nie bierze do głowy tego, kim jestem, ale to, kim chciałby, żebym był. To dość powszechna reakcja. Jednak równie dużo ludzi mówiło: “Chłopie, zrobiłeś kawał dobrej muzyki!”. Wiesz, nigdy za bardzo nie brałem sobie do serca zdania krytyków, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Może jest to moją wadą, ale znam swoją wartość i wartość tego, co robię. To pozwala mi na spokojnie wysłuchiwać najróżniejszych opinii.

A czy przeczytałeś na temat tej płyty coś wyjątkowo głupiego?

Tak, ostatnio w trójmiejskim “City Magazine” przeczytałem na temat “Li-Pa-Li” bzdury totalne. Miał prawo napisać bzdury, bo jest człowiekiem, który słucha całkiem innej muzyki i inne dźwięki go ruszają. Dlatego moją płytę zbeształ, porównując ją na zasadzie “dobre – złe” do muzyki Bregovica. Dlatego od razu pomyślałem, że coś tu jest nie tak. Moja muzyka jest zupełnie innym wyrażeniem siebie i kieruje się inną mentalnością. To, że ktoś nie może tego rozgraniczyć i nie może spojrzeć na każdy rodzaj muzyki w sposób zupełnie niezależny, to jest głupota.

Jakoś nie mogę uwierzyć, że ani trochę nie ciągnie cię do gitarowego czadu. Wyglądało na to, że czujesz się w tym jak ryba w wodzie...

Przepraszam, ale ja nigdy nie powiedziałem, że ten projekt jest ostatecznym pomysłem na mnie. Nigdy nie powiedziałem, że zrezygnowałem z ostrego grania. “Li-Pa-Li” nagrałem, bo chciałem wyrazić siebie, pokazać swoją wrażliwość w taki, a nie inny sposób. Mam już nowy, ostry projekt, który zamierzam niebawem pokazać światu. Ale nie śpieszę się z tym, po prostu robię swoje i gram to, co czuję. Nie muszę się z tym obnosić, po prostu w odpowiednim momencie powiem, że zrobiłem taką, a nie inną płytę. Mogę tylko powiedzieć wszystkim ludziom, którzy słuchają ostrej muzyki, żeby nie martwili się. Mam jeszcze wiele do powiedzenia w tej kwestii i na pewno z końcem Illusion nie zrezygnowałem z ostrego grania.


Czym się teraz zajmujesz? Czy praca nad projektem elektronicznym i z nową kapelą rockową idzie dwutorowo?

Tak, to idzie dwutorowo, ale teraz mam więcej pomysłów na ostre piosenki, tak jak zresztą przewidywałem. Po nagraniu “Li-Pa-Li” muszę poczekać na nowe inspiracje. Złapałem za to nowe ciśnienie na granie mocnych rzeczy i razem z Jerrym z Illusion będziemy to robić. Szukamy teraz miejsca na próby, konsolidujemy skład i niebawem ruszymy z ostrą muzą.

Wracając do Lipy – Wielkiego Elektronika. Chciałbym wiedzieć, czy przewidujesz jakieś koncerty z tym materiałem?

Tak, ale nie nazwałbym tego koncertami. Będą to raczej nasiadówki odsłuchowe, gdzie będę starał się wprowadzić ludzi w klimat, nie tylko muzyką, ale i otoczką materialną. Może nie zawsze będzie mi się to udawało, bo na to po prostu trzeba pieniędzy, ale będę się starał zrobić tak, żeby te koncerty nie były tylko skakaniem, zabawą i dyskoteką. Mają być słuchaniem – siedzeniem i napawaniem się brzmieniem, dźwiękami, zapachem, światłem. Energia i zabawa jest dobra do ostrego grania.

Na koniec naszej rozmowy chciałbym jeszcze poruszyć najgorętszy temat ostatnich tygodni, czyli wybory prezydenckie. Spełniłeś swój obywatelski obowiązek?

Nie byłem głosować, dlatego że uważam, iż żaden system z obecnie mi znanych nie jest systemem, za którym mógłbym się opowiedzieć. Każdy jest wbrew człowiekowi i tylko robi nam pod górę. Nie miałem jakiejkolwiek moralnej potrzeby, żeby iść głosować na kogokolwiek. Nie czuję się w tym systemie dobrze, podobnie jak wielu moich przyjaciół i znajomych. Wiem, że sobie nie radzą w tym systemie, tak jak nie radzili sobie w poprzednim i nie będą radzili w następnym. Bardzo niewielu ludzi kieruje się w życiu etyką, ale gdyby tak było, gdyby ta utopia się spełniła, dopiero wówczas moglibyśmy myśleć o stworzeniu nowego ustroju, który mógłby w jakiś sposób pomóc ludziom w tym życiu, a nie być tylko przyczyną frustracji i dyskomfortu psychicznego.


Rozumiem, że wynik wyborów również cię nie obchodzi?

Nie. Ja w Polsce muszę przemykać bokiem ze swoim życiem, ze swoimi upodobaniami i całym swoim życiem. Jestem niezgodny z prawem i wieloma rzeczami, które się tutaj dzieją. Bardzo wielu ludzi mogłoby mnie za to wsadzić do więzienia, ale mam to głęboko... Gdzie? W gwiazdce...

Dziękuję za wywiad.

import rozrywka
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas