Reklama

"Esencja muzyki"

Alicia Keys, po wydaniu dwóch albumów "Songs In A Minor" (2001) i "The Diary Of Alicia Keys" (2003), które zostały docenione zarówno przez krytyków muzycznych, jak i fanów, stała się jedną z najważniejszych współczesnych wokalistek r'n'b i soul. Piosenkarka postanowiła w 2005 roku opublikować akustyczny koncert nagrany dla MTV, co było krokiem dosyć ryzykownym. Warto tutaj przypomnieć podobne wydawnictwo Lauryn Hill, poruszającej się w tym samym gatunku muzycznym, co Alicia Keys. Płyta "Unplugged", sygnowana nazwiskiem wokalistki The Fugees, okazała się artystyczną i komercyjną wpadką. Jednak Keys, ku uciesze fanów, wyszła obronną ręką z próby "bez prądu", debiutując na pierwszym miejscu amerykańskiej listy bestsellerów płytowych. Album zebrał również pozytywne recenzje w prasie muzycznej. Z okazji premiery albumu "Unplugged", Alicia Keys wspomina zarejestrowany na nim występ, o graniu w klubach, współpracy z innymi artystami i problemach z butami.

Jaką wartość stanowi dla ciebie płyta "Unplugged"? I jak różnił się ten koncert od innych twoich występów?

Ta płyta jest dla mnie czymś wyjątkowym, a koncert zdecydowanie różni się od moich dotychczasowych występów - ze względu na bliskość publiczności i bardzo osobisty i intymny klimat. Każdą z piosenek mogę dokładnie zidentyfikować z danym fragmentem, momentem występu. Widownia i energia koncertu były bardzo "żywe", wręcz namacalne. To było naprawdę bardzo przyjemne doświadczenie.

To jest właśnie mój styl. Jestem wokalistką, która uwielbia koncerty. Jestem osobą, która podczas występów stara się wyciągnąć esencję piosenki, esencję muzyki. I taki właśnie jest koncert "Unplugged".

Reklama

Czy nagranie koncertu "Unplugged" dla stacji MTV było dla ciebie nowym doświadczeniem?

To było właściwie jak zwykły występ. Nie było więc to dla mnie jakieś nowe doznanie. Interesującą rzeczą było zaprezentowanie tych wszystkich utworów w nowych wersjach i w nowych aranżacjach. Dlatego czasami zdarzało nam się nagrać coś ponownie, gdy uznaliśmy, że dany dźwięk jest zbyt szalony (śmiech). A to podczas prawdziwego koncertu nie wchodzi w rachubę.

Ale poza tym był to dosłownie normalny koncert, tylko bardziej kameralny i osobisty. To wspaniałe uczucie, kiedy możesz podzielić się ze swoimi fanami tym momentem, muzyką i miłością do niej. To czyste i poruszające doznanie.

Jaki wpływ na twoje piosenki miał ten występ?

Wydaje mi się, że ten występ dał nowy aspekt mojej muzyce. Wiele osób nie miało nigdy okazji zobaczyć mnie w tak małej sali. A ja uwielbiam występować w niewielkich klubach. Takich, gdzie odbywa się na przykład ten wywiad. "Joe's Pub" to jedno z miejsc, w których zaczynałam swoją karierę.

Jest w tym coś surowego i pierwotnego. Pozwala zrozumieć, na czym tak naprawdę polegają koncerty.

Czy wydanie w tym momencie twojej kariery albumu z akustycznym koncertem było dobrym posunięciem?

Tak. Wydaje mi się, że to idealny moment. Jestem bardzo zadowolona i wdzięczna fanom za sukces moich dwóch albumów. A ten koncert dał mi szansę zaprezentowania kompozycji, które ludzie kochają, w nowych wersjach. Płyta pozwoliła mi pokazać, w jakim obecnie miejscu znajduję się jako artystka.

Moment wydania "Unplugged" był bardzo przemyślany. Obecna "ja" połączyła się ze sobą jako początkującą artystką. A ludzie mieli szansę połączyć się z pasją, z jaką wykonuję moje piosenki. Płyta ukazała się w odpowiednim czasie.

A jaki wpływ na jej ostateczny kształt mieli inni artyści? Czy oni także określili obecną Alicię Keys?

Zdecydowanie tak. Występowałam ze wspaniałymi ludźmi. Adamem Levinem z Maroon5, w "Wild Horses" The Rolling Stones. A końcówka występu w piosence "Leave It Or Leave It Alone" to już prawdziwy jam session w wykonaniu Mos Defa, Commona i Damiena Marley'a. To, że występowaliśmy wspólnie, było całkowicie naturalne. I bardzo przyjacielskie. Wszyscy to czuli podczas tego koncertu.

Staraliśmy się, by wypadło to jak najlepiej, a każdy z nas chciał pokazać swoją osobistą miłość do muzyki. Efekt był dość eklektyczny, ale na tym mi również zależało. Fakt, że cudze i moje piosenki mogę pokazać w tak odmiennych wersjach, bardzo mi się podoba.

Który z fragmentów występu uważasz za najlepszy?

Wydaje mi się, że każdy z utworów zagranych tego wieczoru jest świetny. Poza tym to wspaniałe uczucie mieć własny album koncertowy. Energia emanująca od publiczności była taka szalona - byli bardzo podnieceni możliwością wzięcia udziału w tym koncercie. Ta energia powodowała, że każda z piosenek wypadła rewelacyjnie.

Dla mnie osobiście najprzyjemniejsze było granie kompletnie nowych utworów. Sprawiało mi to ogromną frajdę. Gdy zapytałam fanów, czy chcą usłyszeć premierowe piosenki, byli bardzo entuzjastycznie nastawieni. To było przyjemne uczucie.

Czy podczas koncertu zdarzyło się coś, co wprawiło cię w śmiech?

Nie wiem, czy to zabawne, ale było na pewno trochę krępujące (śmiech). Na występ włożyłam wspaniałe, przecudowne buty. Gdy stanęłam w nich na scenie, zorientowałam się, że mają bardzo wysokie obcasy.

Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, byłam podniecona koncertem. A kto w takim momencie myślałby o butach (śmiech)? Podczas występu denerwowałam się każdym krokiem. Stanie w tych butach było wyczynem, nie wspominając już o chodzeniu!

Dziękuje za wywiad.

Na podstawie materiałów promocyjnych Sony BMG.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: MTV | energia | uczucie | śmiech | piosenki | koncert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy