Elliott Williams (Editors): "Nie będzie łatwo, ale muzyka zawsze znajdzie drogę" [WYWIAD]

Elliott Williams z Editors /Kieran Frost /Getty Images

23 września premierę miała nowa płyta zespołu Editors - "EBM". Z tej okazji porozmawialiśmy z Elliottem Williamsem, który współtworzy grupę od 2012 roku.

Anna Nicz, Interia: Za wami kilkuletnia przerwa wydawnicza. Jesteście gotowi do powrotu?

Elliott Williams: - Jestem podekscytowany, czekaliśmy na to, pracowaliśmy nad albumem już od jakiegoś czasu. Pracę zaczęliśmy mniej więcej w pierwszym tygodniu po zakończeniu ostatniej trasy koncertowej. Później zaczęła się pandemia. Nie myśleliśmy wtedy, że będziemy nagrywać płytę, kręciliśmy się wokół pomysłów razem z Benjaminem (Benjamin John Power, Blanck Mass - przyp. red.). Potem czekaliśmy, aż świat znów się otworzy. Każdy przeżył dwa mocno zakłócone lata życia. Miło jest wrócić, jestem gotowy, by znowu grać. Mieliśmy kilka koncertów latem, które były dobrą rozgrzewką.

Reklama

Jak wyglądał proces tworzenia muzyki z Powerem? Jego pojawienie się mocno zmieniło ten proces?

- Zanim zaczęła się pandemia, mieliśmy zabookowane festiwalowe koncerty. Na jednym z festiwali mieliśmy dwa koncerty - jeden ze znanymi wersjami piosenek Editors, na drugim mieliśmy zrobić coś innego. Myśleliśmy o wersjach akustycznych albo mniej znanych numerach, ale to już robiliśmy. Potem pojawił się pomysł współpracy z Benem, z którym pracowaliśmy już przy "Violence". Wpadliśmy na pomysł, by zrobić elektroniczne, klubowe wersje piosenek Editors. Pomysł wydawał się ekscytujący, to było coś, czego wcześniej nie robiliśmy. Potem zaczęła się pandemia. Zdecydowaliśmy, że spróbujemy czegoś nowego. To było ekscytujące, instynktowne.

Pomyśleliśmy, że skoro nie gramy i nie mamy pojęcia, kiedy świat znów się otworzy i kiedy wszystko wróci do normy, równie dobrze możemy dalej pisać i przekonać się, co z tego wyjdzie. Dla samej frajdy pisania muzyki. Przez kolejne sześć miesięcy zrobiliśmy 6-7 piosenek, prawie cały album. Do tego momentu Russ i Ed (Russell LeetchEd Lay - red.) nie byli włączeni w proces, co było dość nietypowe. Więc gdy tylko mogliśmy, zebraliśmy się wszyscy w studiu i zrobiliśmy płytę razem. Jestem bardzo zadowolony z tego, jak to wyszło.

Ten album to po prostu część ewolucji Editors czy całkiem nowy rozdział w historii zespołu?

- Historia zespołu miała do tej pory dwa rozdziały. Jeden z Chrisem (Urbanowicz, były gitarzysta zespołu - red.) i pierwszymi trzema albumami, a potem dołączyłem ja. Teraz czuję, jakby zaczynał się trzeci rozdział. Trudno powiedzieć, co będzie dalej. Niemożliwe jest spojrzenie w przyszłość. Bierzemy rzeczy takie, jakie są. Pandemia nauczyła nas, by nie skupiać się za mocno na przyszłości, a być w teraźniejszości i czerpać z tego, co tu i teraz.

Tak, ten album jest jak trzeci rozdział. Jesteśmy w dobrym momencie. W zespole jest dobra energia. Zawsze chcieliśmy się rozwijać i być progresywni, unikać stagnacji. Staramy się podtrzymywać tę przygodę tak długo, jak tylko będzie to możliwe. Czujemy się farciarzami, że możemy z tego żyć.

Wasi fani są zaskoczeni brzmieniem nowego albumu czy raczej przyzwyczajeni do tego, że lubicie zmieniać to brzmienie?

- Myślę, że to i to. Na poprzednich płytach mieliśmy już podobne brzmienia. Płytą, która chyba najbardziej podzieliła fanów i opinie była trzeci album, czyli "In This Light and on This Evening", gdzie dosłownie odłożyliśmy gitary i chwyciliśmy za syntezatory. Wszystko, co zrobiliśmy od tamtej pory, jest wariacją tego brzmienia. Oczywiście zawsze będą osoby, które chcą, żebyś robił to, co im się podoba, uwielbiają pierwsze płyty i chcą, żebyś powtarzał tamto brzmienie. Sam bardzo lubię zespoły, które się zmieniają, nawet jeśli nie lubię wszystkich ich albumów. Stanie w miejscu nie jest dla nas.

Tom Smith stwierdził, że stworzenie piosenek na album "EBM" było jak ucieczka. Jak ty na to patrzysz?

- Tak, czuję podobnie. Zawsze byliśmy zespołem, który działa obok zawirowań politycznych. Jesteśmy zespołem dla marzycieli i ludzi, którzy chcą odciąć się od codziennego życia. Nie jesteśmy zespołem politycznym, mówiącym ludziom co myśleć, jak się czuć, komentującym świat. Opieramy się bardziej na emocjach. Robienie tej płyty było dla nas ucieczką od rzeczywistości, w której jesteśmy, czasu pandemii i lockdownów. Editors zawsze był dla ludzi, którzy szukają ucieczki, chwilowego wyłamania się z rzeczywistości.

Jak czas pandemii wpłynął na ciebie jako muzyka i jako człowieka?

- Nauczyłem się doceniać bycie w danej chwili, doceniać moje relacje z ludźmi. Wracamy do koncertowania i zdaję sobie sprawę z tego, jak ważna jest więź między ludźmi, bycie obok i dyskutowanie w prawdziwym życiu. Myślę, że internet może być bardzo toksycznym miejscem. Generuje dużo strachu, niepokoju, opinie w nim są zawsze czarno-białe, nie ma taryfy ulgowej. Gdy ludzie spotykają się osobiście, w 3D, każdy ma dużo miłości i dużo szacunku do innych ludzi. A świat jest lepszym miejscem, kiedy możesz spotykać się osobiście.

Wiele osób po pandemii poczuło się zmęczonych życiem online. Ty też?

- Zdecydowanie. Jestem tym znudzony, tęsknie za relacjami z ludźmi, jestem znudzony scrollowaniem ekranu telefonu, obserwowaniem kłócących się ze sobą ludzi. Wolę być z ludźmi w jednym pomieszczeniu, tańczyć, spędzać razem czas, spróbować zostawić troski za drzwiami. Staram się budować prawdziwe relacje z ludźmi.

Więc pewnie nie możesz doczekać się waszych koncertów.

- Jestem super podekscytowany powrotem, podróżami, poznawaniem różnych ludzi, nowych miejsc.

Uważasz, że czas pandemii zmienił przemysł muzyczny?

- Myślę, że przemysł już od jakiegoś czasu się zmienia. Branża muzyczna przeżyła teraz reset - wróciły koncerty i to naprawdę dużo. Jednocześnie rosną koszty utrzymania, także koszty produkcji koncertów. Ludzie nie mogą sobie pozwolić na chodzenie na wszystkie koncerty. W tym czasie dużo zespołów chce grać i zarabiać. Bilety na stadionowe koncerty kosztują tak dużo.

Przyszły rok będzie naprawdę interesujący dla muzyki. Współczuję młodym zespołom, które teraz rozpoczynają swoją karierę. Muszą poradzić sobie ze wzrostem kosztów, z innymi przeszkodami, takimi jak konsekwencje Brexitu. Nie będzie łatwo. Ale muzyka zawsze znajdzie drogę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Editors | wywiad
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy