Reklama

Department: Zawsze staraliśmy się coś zepsuć [wywiad]

Department to industrialno-metalowy projekt Wojciecha "Jankiela" Moryto, do grudnia 2016 r. gitarzysty Acid Drinkers. Do współpracy zaprosił muzyków znanych z takich grup jak Lecter i Lipali, a efektem jest płyta "Breakaway Civilization".

Department to industrialno-metalowy projekt Wojciecha "Jankiela" Moryto, do grudnia 2016 r. gitarzysty Acid Drinkers. Do współpracy zaprosił muzyków znanych z takich grup jak Lecter i Lipali, a efektem jest płyta "Breakaway Civilization".
Department myśli już o nowym materiale /.

Gitarzyście towarzyszą obecnie basista Paweł Nafus oraz bracia Roman i Michał Bereźniccy (odpowiednio wokal i perkusja). Roman jest również liderem własnej grupy Lecter oraz gitarzystą Lipali. Z kolei Michał znany jest z m.in. Sirrah.

Czy Department głośno grało ci w głowie jeszcze wtedy, gdy współpracowałeś z Acid Drinkers?

Jankiel: - Zdecydowanie tak, ten projekt długo wisiał "w chmurze"... To taki miks rzeczy, które próbowaliśmy robić już dawno temu, z dodatkiem paru patentów i eksperymentów.

Dawno temu? Tzn. od kiedy?

Reklama

Jankiel: - Mniej więcej od końca lat 90. do 2003 byliśmy zaangażowani w kilka niezależnych projektów. Wyżywaliśmy się na studentach, bo mieliśmy kanciapę w akademiku...

...i już wówczas w głowach wam grał industrialny metal? Zachowały się z wtedy jakieś nagrania?

Jankiel: - Nie tylko. Byliśmy bardzo eklektyczni. To była scena eksperymentalna. Łączyliśmy różne style bez żadnych ograniczeń, trochę jak Naked City. Coś, jak Jazz Metal. Niektóre nasze stare dokonania mogą się trochę kojarzyć z Department, bo używaliśmy niekiedy podobnych brzmień, ale to była jednak zupełnie inna historia. Byliśmy też wtedy trochę pod wpływem Strapping Young czy Fear Factory, ale nie graliśmy nigdy tak czysto, "rasowo", zawsze staraliśmy się coś zepsuć. Nagrań było mnóstwo, ale nigdy nic nie wydaliśmy. Zagraliśmy też nieco fajnych koncertów. Z tamtego projektu powstało potem kilka różnych kapel, które radziły sobie lepiej lub gorzej...

Jak nazywał się tamten pierwszy band?

Jankiel: - Składy się mieszały. Mieliśmy wcześniej i później różne nazwy, ale uważam że najciekawsze rzeczy powstały pod szyldem Klatka Faradaya.

Kiedy zatem w twojej głowie ukształtował się pomysł na Department? Abstrahując od skompletowania składu.  

Jankiel: - Pierwsze rzeczy kleiłem jeszcze sam, już w 2012 roku. Ponieważ na trasie Flapjacka używaliśmy mojego komputera do puszczania sampli, sporo tego tam zostało i zrobiłem wtedy taki mix, który nazwałem JFK. Potem jeszcze parę innych numerów, z których coś tam wykorzystałem gdzie indziej. Nie było to jeszcze całkiem to, ale to był prawdziwy początek tego projektu. Już wtedy wiedziałem, w jakim kierunku to pójdzie.

To były te pomysły i rzeczy, które dziś znajdziemy na "Breakaway Civilization"?

Jankiel: - Absolutnie nie. Na płycie jest tylko muzyka, którą robiliśmy przez dwa lata od 2014 roku. Wcześniejsze nagrania nie pasowały stylistycznie i nawet kilka numerów wywaliliśmy.

Zatem Department jako taki korzeniami sięga roku 2014?

Jankiel: - Tak jakoś zaskoczyło i od lipca 2014 nagrywaliśmy pierwsze dźwięki. Od razu mieliśmy kilkanaście "rybek", wokół których budowaliśmy całą opowieść. Był to niekończący się proces, w trakcie którego osiągnęliśmy ten absurdalny moment, w którym większość rzeczy wyrzuciliśmy i robiliśmy wszystko od nowa. Kilkanaście miesięcy później zaczęło to przypominać mniej więcej ostateczną formę.

Pawle, pamiętasz, kiedy po raz pierwszy Wojtek opowiedział ci o Department? Jak zaczęła się wasza współpraca?

Nafus: - O Departament dosłownie powiedział mi, jak kończyliśmy nagrywać "Breakaway...". Szukaliśmy nazwy i wtedy pierwszy raz powiedział słowo "Departament". Z Wojtkiem znamy się od lat 90., graliśmy w kilku zespołach. Pamiętam, że będąc na studiach, zamiast chłonąć akademicką wiedzę, prawie codziennie grałem z nim w naszym ówczesnym apartamencie. Improwizowaliśmy, słuchaliśmy muzyki, robiliśmy różne dziwne rzeczy. Pamiętam, że na przykład graliśmy rodzaj improwizacji na "spadającą rękę". Wojtek grał na perkusji, ja na gitarze, a polegało to na graniu czadów totalnie w punkt bez umówienia aranżu. Po prostu patrząc na siebie w trakcie grania byliśmy w stanie przewidzieć co muzycznie wydarzy się za chwilę, co może być następne. Doszliśmy do takiej wprawy, że graliśmy to później już bez patrzenia. Często też mocno improwizowaliśmy.

Jak w ogóle wygląda twoje doświadczenie muzyczne i o jakie składy otarli się wcześniej Roman z Michałem?

Nafus: - Gram od dziecka na gitarach, w pewnym momencie zająłem się tez produkcją. Potem trafiłem do zespołu Andrzeja Nowaka, który kazał mi grać na basie (śmiech). Dziś zajmuję się szeroko pojętą produkcją dźwięku. Piszę też muzykę do spektakli teatralnych. Roman ma swój zespół Lecter oraz gra w Lipali. Michał grał też w kilku składach np. w Sirrah. Dziś chyba gra w zespole Złe Psy.

Wojtku, czy już wówczas - w 2014 - widziałeś, że chcesz odejść z Acid Drinkers, by skupić się na nowym projekcie?

Jankiel: - Nigdy nie planowałem odejścia w celu zrobienia swojego projektu. Te dwie rzeczy istniały równolegle już przez jakiś czas. W przerwach między koncertami udoskonalaliśmy formułę. Wciąż opóźnialiśmy proces ze względu na inne zobowiązania. To długa historia i zupełnie inny stan umysłu. Po prostu, czasami tworzą się zupełnie nowe linie czasowe i nie mamy wpływu na pewne czynniki.

Jednak nadszedł dzień, w którym powiedziałeś sobie: "koniec z Kwasami". Co cię zdeterminowało? Jak zareagowała reszta?

Jankiel: - To jest niestety trochę bardziej skomplikowane i nie chcę się za bardzo zagłębiać w szczegóły. Już wcześniej czułem się mocno wyczerpany i trochę wypalony. Spędziłem z nimi prawie 10 lat, czyli jedną czwartą mojego życia i wiele się przez ten czas wydarzyło.

Jesteście zadowoleni z "Breakaway Civilization"? Jak patrzysz na ten album teraz?

Jankiel: - Już bardzo dawno jej nie słuchałem, ponieważ prawie nigdy nie słucham swoich nagrań, kiedy są ukończone. Jestem bardzo zadowolony, chociaż teraz widzę, że pewne rzeczy można było zrobić trochę inaczej. Ta płyta jest taka, jak stan umysłu w tamtym okresie, czyli jakieś dwa lata temu. Teraz jestem w zupełnie innym miejscu i nowa muzyka też będzie trochę inna...

Nafus: - Płyta jest taka, jaką zaplanowaliśmy, jest świadomą kreacją. Jestem zadowolony z efektu końcowego, choć gdy ją produkowaliśmy były momenty, że miałem dosyć, pojawiał się przesyt i żeby nie przewalić się wewnętrznie, zachować dystans, musiałem robić przerwy. Zresztą często tak miewam, jak długo nad czymś pracuję. Po czasie pojawiają się myśli, że to czy owo można by zrobić inaczej, ale to droga bez końca, dlatego tak ważne jest zamknięcie pewnego etapu i kontynuowanie następnych podróży.

Wojtku, powiedziałeś że jesteś teraz trochę w innym miejscu, czyli jak bardzo? Nad czym pracujecie?

Jankiel:: - Cały czas coś gotuję. Mam różne pomysły na kilku półkach, niektóre może wykorzystam tu, inne gdzieś indziej. Jeszcze innych może nigdzie nie wykorzystam. Nie wiadomo. Do momentu, kiedy coś nie jest skończone, nic nie jest przesądzone. To otwiera różne możliwości na przyszłość.

Nafus: - Z każdym dniem staram się iść do przodu. W tym ważna jest świadomość muzyczna, odpowiedź na pytanie co chcesz robić, dla kogo, jak itd. Aktualnie przygotowuję oprawę muzyczną do nowego spektaklu oraz pracuję nad "dwójką" Departamentu.

Co z koncertami Department? Gdzie i kiedy będzie można sprawdzić was na żywo?

Nafus: - W tym roku zagramy kilka koncertów, na które przygotowaliśmy sporo niespodzianek. Czegoś takiego, w takim wydaniu jeszcze nie było. Jeśli chodzi o potwierdzone daty, to 16 lutego zagramy w Opolu, 21 kwietnia na wałbrzyskim Rockfeście, zaś 15 lipca przy okazji festiwalu Castle Party. Dogadujemy kolejne daty - o wszystkim będziemy na bieżąco informować przede wszystkim na naszej oficjalnej stronie oraz na naszym profilu na Facebooku.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Department
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy