"Czujesz adrenalinę"
Sylvaina poznałem w 2000 roku na wakacjach w Amsterdamie. Zdecydowanie należy on do ścisłej czołówki holenderskiego b.boyingu. Świetny tancerz, interesujący rozmówca, wiecznie pogodny, uśmiechnięty i skory do rozmowy. Wywiad z nim przeprowadziłem w obecności Dugiego, Rema i Mariusza (razem tworzą On And On Crew), podczas liczenia pieniędzy zarobionych z tańczenia na ulicy. Z Sylvainem rozmawiał Mariusz.
Mógłbyś się krótko przedstawić czytelnikom?
Jestem Sylvain, mam 33, prawie 34 lata. Urodziłem się w Groningen, małym mieście w Holandii, ale od 8-9 lat mieszkam w Amsterdamie.
Jak długo zajmujesz się tańcem?
Tańczę od 1981 roku, więc około 23 lata.
Jasny gwint, kawał czasu!
(śmiech)
Po 23 latach tańczenia czym się zajmujesz teraz, ciągle aktywnie tańczysz?
Tak, ciągle tańczę, czasami w teatrze, teraz robię uliczne show, tak jak wy. Robię wszystko co mogę i uwielbiam tańczyć różne style. Lubię breaking, floor rock, power moves. Uwielbiam top rocking, locking, popping, hip hop, house, nieważne... Wszystko to, co interesuje mnie w danym momencie. W tym roku ćwiczę bardziej to, w tamtym co innego, po prostu to, na co mam ochotę, rozumiesz?
Powiedz z kim tańczysz na co dzień.
W tym momencie dużo działam z Just 4 Fun, czasem ze znajomymi z Old Street i oczywiście z On And On Crew!
Kto jeszcze oprócz ciebie jest w Just 4 Fun?
W J4F na początku był znajomy z Groningen zwany Dikkie (Scoopy), Lodewijk (Freez), Shockwave i K-Elastic. Wszyscy należeliśmy również do rapcrew nazywanej Zombie Squad (ich koncert można było oglądać podczas Boty '96 International w Celle). Póżniej dołączył do nas Magik i Eline oraz znajomi z Niemiec: Sonny T, Mario i Olli. Teraz doszli nowi tancerze, to jest jak czwarta generacja: Lucas, Juha, Gwen, Sander i Mariusz, wszyscy reprezentują J4F.
Byłeś w wielu miejscach na świecie, spotkałeś wiele interesujących, najbardziej szanowanych postaci b.boyingu. Możesz coś powiedzieć na ten temat?
Spotykałem nie tylko tych najbardziej szanowanych. Oczywiście, kiedy poznałem takich ludzi, jak Storm, Swift, Emilio, Maurizio, tancerzy z Włoch, Niemiec - to było dla mnie jak... Oni mnie motywowali do tego, żebym znów zaczął ostrzej trenować, ponieważ przed 1987 rokiem ćwiczyłem naprawdę mocno. Tak, w tamtych czasach ćwiczyliśmy po prostu dla zabawy, stąd nazwa ekipy Just 4 Fun. Trenowaliśmy trochę hip hop dancing i takie rzeczy, aż do 1990.
Wtedy poznaliśmy Sonny, Blade, Storm i pomyśleliśmy: "O! Musimy potrenować troszeczkę mocniej". Spotykaliśmy również zwyczajnych, miłych ludzi. Byłem w Singapurze i poznałem naprawdę w porządku b.boy's. Oni byli niczym początkujący, ale wkładali naprawdę wiele serca w taniec. Wiesz, to także ważne.
Byłem w Kanadzie, widziałem dużo dobrych tancerzy, nie są znani, ale naprawdę dobrzy. Nie są znani, bo nie wyjeżdżają poza swoje miasto i są naprawdę pozytywni, na przykład ekipa, która nazywa się Flow Rock. Robią dobry locking, foot work, kilka dobrych power moves, robią wszystkie "obrotowe rzeczy", które lubię.
Poznałem kilku old school b.boy's w Nowym Jorku, to była dla mnie wielka inspiracja. Kiedy byłem młodszy, mieliśmy kilka filmów video, między innymi Icey Ice i kiedy byłem w Miami, poznałem go. To było dla mnie jak... I ten gość, wiesz, okazał mi szacunek za mój foot work, to było naprawdę miłe uczucie. Od kolesia, którego pierwszy raz widzisz w telewizji, na video czy cokolwiek i słyszysz to od niego. Tak, to naprawdę świetne uczucie.
Właściwie weszliśmy w posiadanie tego video później. Wtedy było je bardzo ciężko dostać i prawie nikt w tych czasach nie miał magnetowidu. To była bardzo droga rzecz, mieliśmy czarno-białą telewizję z dwoma kanałami i musiałeś być szczęściarzem, żeby trafić na jakiś breaking. Całe miasto to oglądało, jak na przykład flair, kiedy New York City Breakers występowało przed prezydentem USA. Wszyscy b.boy's w moim mieście to oglądali i wtedy zaczęli ćwiczyć flair, bo jeden z nich zrobił obrót podczas tego show (smiech). Tak, to było zabawne.
Jakie ciekawe imprezy odwiedziłeś?
Raz byłem na B.Boy Summit, kilka razy w Miami na ProAms, na kilku mniejszych imprezach w NY. Szczerze mówiąc wolę mniejsze party, więcej zabawy z przyjaciółmi, tańczenie. Nie należę do typu ludzi, którzy wpadają na imprezę i zachowują się jak: "Gdzie jest kamera? Chcę tańczyć przed nią, przed obiektywem, żeby być sławny!". Chcę tańczyć wtedy, kiedy mam na to ochotę, kiedy jest pełne kółko i dobry klimat.
Jednak czasami lubię zachaczyć o te imprezy, byłem już na Boty '94. Późniejsz Boty jak dla mnie zrobiły się już "za duże", wiesz o czym mówię i wtedy chciałem zobaczyć inne imprezy. Nie chodzi o to, że nie uważam je za OK, ale widziałem już tego za dużo.
Słyszałem o twoim spotkaniu z Crazy Legs.
Tak, jednak nie tańczyłem z nim. Spotkałem go raz w NY, właściwie przez przypadek. Akurat padało i wszedłem do sklepu z płytami, żeby schować się przed deszczem, przy okazji sprawdzić kilka tytułów, nagle patrzę i obok mnie stoi Crazy Legs!
Normalnie nie zachowuję się tak, że podchodzę i pytam się obcych ludzi: "Cześć, jak leci?". Jednak w NY to była jedyna szansa na rozmowę z nim. Zapytałem go, czy dzieje się coś ciekawego w mieście i był naprawdę w porządku. Powiedział, żebym wpadł do niego na lekcje, kilku jego uczniów może mi powiedzieć, gdzie są jakieś imprezy i co się dzieje. Poszedłem na jedno b.boy party, niestety on się tam nie pojawił.
Spotkałem również Quick Step i Ken Swift'a, tańczyłem z nim w kółku, w Austrii, to było naprawdę miłe. Był bardzo dobry w foot workach, tańczył tak dużo rzeczy, to było niesamowite! Później nigdy już nie widziałem go w tak dobrej formie, wtedy po prostu osiągał szczyty swoich możliwości.
Wydaje mi się, że to miasto nazywa się Leinz, byliśmy tam z Sonny i jeszcze jednym znajomym, impreza została zamknięta przez policję. Był tam Fabel (Pop Master Fabel), Quick Step, Rock a Fella, Ken Swift, wzięli magnetofon najpierw na zewnątrz, tańczyliśmy na ulicy. Chwilkę później zaczęło padać i przenieśliśmy się do tunelu. Dla mnie to było jak powrót do oldschool'u.
Impreza, trening czy ulica, gdzie najlepiej ci się tańczy?
Na imprezie i na treningu czasami lecisz bardziej fristajlowo, możesz trochę powariować, wiesz, czujesz adrenalinę, energię. Na ulicy natomiast zawsze masz gdzieś w głowie myśl, że oczywiście lubisz to robić dla przyjemności, jednak również lubisz zarobić trochę kasy na wydatki. Starasz się jakoś to połączyć i ciągle masz w głowie myśl, że za chwilkę będziesz musiał trzasnąć następne show i następne.
Wiesz więc, kiedy robię na przykład flair, windmill i hop on a one hand (łapa skakana), ludziom się to podoba i płacą. Nie będziesz robił jak na przykład ja: z łapy skakanej do flair, albo do bańki, bo zmęczysz się w jeden dzień. Tym bardziej, kiedy jesteś już troszeczkę starszy niż ja (śmiech).
Słyszałem, że wybierasz się do Polski?
Tak, już byłem w Polsce, dwa lata temu. Nie pamiętam już, jak się nazywało to miasto. Byłem tam z teatrem "Hush Hush Hush", robiliśmy coś na kształt teatru ulicznego. Było naprawdę miło, zaraz za granicą niemiecką, nie tak daleko wgłąb Polski. Poznaliśmy kilku b.boy's, młode chłopaki, tańczyli od dwóch lat, ale już robili dużo fajnych rzeczy.
Co myślisz o polskich tancerzach?
Macie kilku dobrych tancerzy, kilku kiepskich, ale wszyscy oni wkładają w to dużo serca, zawsze to czuję. Moim zdaniem są oni o wiele bardziej fanatyczni, niż większość nowych tancerzy w Amsterdamie. Nie mówię tu o innych miastach, bo na przykład w Rotterdamie i innych miejscach wiele młodych dzieciaków naprawdę dobrze tańczy, nawet w A'damie znajdziesz dwóch czy trzech.
Jednak w większości nie chce im się nawet chodzić na treningi, kiedy pozostają sami sobie. Szkoda, bo robisz to także po to, żeby być lepszym dla samego siebie. Chciałbym zobaczyć, ilu z nich będzie jeszcze tańczyć, kiedy breaking nie będzie już "w modzie" ale właściwie nie powinienem tak mówić.
Myślę że polscy tancerze, ci, których ja spotkałem, wkładają w to wiele serca. W innym wypadku nie przyjeżdżaliby tutaj, żeby tańczyć na ulicy lub nie próbowaliby układać sobie życia w Amsterdamie, jak Mariusz, który trenuje jak szaleniec, razem z nami. To fanatyczny gość!
Chciałbyś coś przekazać użytkownikom INTERIA.PL?
Może pewnego dnia zobaczymy się na jakiejś imprezie w Polsce, kto wie?
Dzięki za wywiad, życzę ci następnych dwudziestu lat b.boyingu!
Dzięki!