Cornada: Agresja, przestrzeń i mechanika
Łącząca death i groove metal grupa Cornada prezentuje najnowszą EP-kę "Inside".
Cornada powstała w 2011 r. Formację tworzą muzycy z Łodzi i Pabianic: Kris (wokal), Ebi (gitara), Huron (gitara), Konrad (bas) i Laska (perkusja).
Wasza najnowsza EP-ka "Inside" miała być zapowiedzią dużego albumu - czy ten plan się potwierdza?
Kriss: - Sądzę że, nasza najnowsza EPka nie miała być jedynie zapowiedzią drugiego pełnograja, ale poważnym krokiem w kierunku własnego indywidualnego stylu. Czegoś zupełnie naszego, z czym chcielibyśmy się utożsamiać. Z drugiej strony jest jak najbardziej zwiastunem zbliżającego się nowego materiału. Nowe kawałki są już układane i nabierają kształtu. Nie chcemy się też specjalnie śpieszyć. Staramy się, aby nowy materiał był odpowiednio dopieszczony.
Czy będzie to kontynuacja kursu objętego na "Inside"?
Dawid: - Stylistycznie nowy album pokaże nasze nieco inne oblicze. Romansujemy z innym strojem, i na razie wygląda na to, że przerodzi się to w stały związek. Już od dawna myśleliśmy o obniżeniu brzmienia, i kiedy w końcu się za to zabraliśmy, zaczęliśmy odkrywać rejony tej muzyki, które bardzo nam się podobają. Oczywiście wykorzystamy ten nowy element w charakterystyczny dla nas sposób. Z uwagi na to, trudno raczej mówić, że "Inside" jest zapowiedzią kolejnego albumu. Bardziej skłaniałbym się w stronę wypowiedzi Krisa, EP-ka to deklaracja naszego podejścia do muzyki, które z pewnością znajdzie swoją kontynuację na nowym albumie.
Rozwińcie tę deklarację. Jak bardzo zmieni się muzyka Cornady? Czy wasi dotychczasowi fani mogą czuć się zaniepokojeni?
Dawid: - Myślę, że nasi sympatycy dlatego sięgają po naszą muzykę, bo tej nieszablonowości oczekują. Już nieco przyzwyczailiśmy słuchaczy do charakteru zmiany, jaka zachodzi u nas z wydawnictwa na wydawnictwo. Sami bardzo cenimy artystów, którzy nie powielają swoich pomysłów, czy sprawdzonych rozwiązań, tylko z płyty na płytę szukają nowych środków wyrazu. Oczywiście. wszystko ma swoje granice i tutaj uspokajamy, to nadal będzie agresywna mieszanka przestrzeni z mechaniką.
A co z tymi, którzy nie mieli dotychczas styczności z waszą muzyką? Fani jakich brzmień czy zespołów powinni się nią zainteresować?
Kriss: - Myślę że Cornadą może zainteresować się właściwe każdy fan szeroko rozumianej muzyki metalowej. Ja osobiście jestem fanem oldschoolowego death/thrashowego grania a odnalazłem w Cornadzie część swojej duszy dołączając do zespołu około 4 lat temu. Polecam każdemu, kto docenia zastrzyk emocjonalnej muzycznej bomby energii. Żyjemy jednak w erze, gdzie przydzielenie etykietek jest rzeczą, od której nie da się uciec, więc jeśli miałbym podać konkretne kapele sądzę że fani takich kapel jak Gojira, Meshuggah i Decapitated nie powinni czuć się oszukani na naszym koncercie.
Mocne odniesienia...
Dawid: - Z tego, co mi wiadomo, to najczęstsze porównania odnoszą się do Gojiry, co według mnie jest raczej niewłaściwe, zwłaszcza po takiej EP-ce jak "Inside". Ciężko wskazać wyważony punkt ciężkości. Nasze inspiracje zaczęły od Lamb of God, przez wcześniej wspomnianą Gojirę, Meshuggah, Decapitated, po tak niecodzienne twory jak Gaza, Artificial Brain czy Ulcerate. Wachlarz słuchanej przez nas muzyki jest na prawdę spory. Jakby dobrze się nad tym zastanowić i nieco temat uprościć, to każdy z nas lubuje się w nieco innej odmianie metalu. Ja osobiście uwielbiam techniczne granie, Konrad bardziej idzie w crustpunkowe lub sludgeowe klimaty, Huron ostatnio stał się maniakiem black metalu, Kriss to odwieczny zwolennik klasycznego thrashu i deathu, a Piotrkowi najbliżej do sceny deathcore'owej. Każdy coś swojego wnosi do zespołu, ale za rdzeń stylistyczny zdecydowanie możemy przyjąć death/groove z domieszką progresywnych, niekonwencjonalnych rozwiązań.
Jak oceniacie kondycję współczesnej polskiej sceny metalowej?
Konrad: - Jeśli idzie o polskie towary eksportowe pokroju Behemoth, Vader, Decapitated to chyba wiadomo, że dobrze. Jeśli chodzi o naszą ligę... No to cóż, być może na przekór, ale oceniam ją bardzo pozytywnie. Grając koncerty, widzę że ludziom się chce. Pojawiają się, aktywnie uczestniczą w życiu sceny, nie spotyka się wyłącznie stereotypowych brudasów krzyczących "nap***dalać" uprzednio spożywszy 8-pak piwa z promocji w Żabce pod klubem. Wszystko, o czym teraz powiem możemy określić szumnym i pojemnym słowem "podziemie", ale taki już urok tej muzyki i tej sceny.
Osobiście poznałem kilka bardzo prężnie działających ośrodków, ludzi którzy koncerty organizują i dają miejsce kapelom takim, jak nasza. Weźmy chociażby Szluchera i jego cykliczny Thrash Attack w Lublinie. To już grubo ponad 20. edycji imprezy, która w tamtym środowisku uznawana jest za kultową i regularnie gromadzi ponad setkę uczestników. W Płocku mamy NecroBrotherood działający na podobnej zasadzie. Z naszego własnego podwórka - impreza In Your Face, przy organizacji której mam mniejszy lub większy udział, także sympatycznie nam się rozwija. W Łowiczu Infernal Bizarre i ich Infernal Night.
Jestem przekonany, że w całym kraju jest jeszcze więcej takich cyklicznych imprez, które ścąągają ludzi i zespoły z każdego jego zakątka. Prawdopodobnie o czymś w tym momencie zapomniałem. Oczywiście zdarzy się też tak, że na koncert przyjdzie 15 osób, ale sądzę że zdarza się to również zespołom bardziej znanym i bardziej profesjonalnym od nas. Życie. Na pewne rzeczy nie mamy wpływu.
Taka scena, jacy ludzie, którzy ją tworzą?
Konrad: - Tak. Ogólnie rzecz biorąc, na swojej drodze spotkaliśmy naprawdę zajebistych ludzi, wszystkich nas łączy pasja do muzyki i dobrej zabawy... zapraszamy się wzajemnie na koncerty do siebie, pomagamy w organizacji i promocji. Czuję pozytywną energię i dobrego ducha. Jest coraz więcej klubów, które chętnie przygarniają do siebie tę czarną brać. Temat rzeka.
Chyba jednak nie można przemilczeć tego, że scena jest również podzielona, prawda? Nie każdemu przecież tak samo odpowiada sukces Nocnego Kochanka, jak sukces na przykład formacji Furia...
Konrad: - Podzielona? Ja bym raczej użył słowa różnorodna. Za każdym sukcesem pójdzie jakiś, użyjmy modnego słowa, hejt. I nie dotyczy to tylko sfery czegoś tak undergroundowego jak polska scena metalowa. Nie każdemu też odpowiada sukces zespołu Metallica, nie każdemu też odpowiada sukces zespołu Slayer. I tacy się znajdą. Jeśli chodzi o wymienione przez ciebie dwa zespoły, to Nocnego Kochanka nie trawię. Ja rozumiem, że jest to pewna konwencja, ale jej nie kupuję. Poza tym mam alergię na power metal i tego typu "hejwi". Furię uwielbiam. Ktoś może mieć odwrotnie. Absolutnie unikałbym porównań tych dwóch zespołów, to dwa różne światy, których nie można ze sobą zestawić tylko dlatego, że w jakiś sposób mieszczą się w pojemnej etykietce "metal".
Ale dopóki komuś dana muzyka daje radość, emocje, energię, jakąś refleksję, no to czemu nie? Przecież o to w tej całej zabawie chodzi. Nie wydaje mi się, żeby aktualnie "metale" ganiały się z punkami, skinami i Bóg wie kim, i żeby zdarzały się kartkówki z dyskografii zespołów, które nosisz na koszulce na zasadzie "znasz, albo wpierdol" - jak podobno ongiś było - ja trochę za młody jestem żeby to pamiętać.
Ja pamiętam...
Konrad: - Ja podchodzę do muzyki i twórczości kapel wszelakiej maści w ten sposób: jeśli to, co robisz jest szczere, daje ci ujście emocji i potrafisz grać, to rób to, co lubisz. Nie lubię udawania, silenia się na granie na aktualnie modny sposób, komponowania tak, żeby się ludziom spodobało i żeby był singielek do radyjka. Odruch wymiotny gwarantowany. Poza tym, ważni są też ludzie, którzy kapele tworzą. Ważne, żeby być otwartym i szczerym. Kombinatorzy, cwaniaczki i czerstwe typy na dłuższą metę odpadają - karma wróci.
Czyli nie ma się czego czepiać, jeśli chodzi o polski metal?
Konrad: - Jeśli miałbym zdefiniować, co jest na tej całej scenie nie tak, to na pewno niesamowicie modny ostatnio crowdfunding, uprawiany przy każdej możliwej okazji, przez kapele o których słyszało tylko 3 znajomych muzyków i ich matki. Jest to ni mniej, ni więcej gloryfikowana forma żebractwa. Ostatnio bardzo ciekawie na ten temat mówił Jarek Szubrycht z "Gazety Magnetofonowej" przed konferencją Audioriver.
Cornada na swoją najnowszą płytę nie będzie zatem zarabiać w ten sposób?
Konrad: - Nigdy nie mów nigdy. Ale raczej nie planujemy. Nie chce powiedzieć, że to w ogóle nie ma sensu - bo to nieprawda, sens jak najbardziej jest, w uzasadnionych przypadkach. Z tego co pamiętam Decapitated chciało pomocy w odzyskaniu praw do swoich nagrań, była też akcja ratowania "Śliwka Fest". Ale nagminne wykorzystywanie tej formy, do każdego celu, być może mylone z jakąś formą promocji, jest irytujące i zakrawa w wielu przypadkach o śmieszność. Naprawdę - da się inaczej. I nie trzeba nagrywać pierwszej płyty (abstrahując teraz) u braci Wiesławskich, albo zbierać na wskrzeszenie Andy'ego Warhola żeby namalował ci zajebistą okładkę. Ciągły rozwój i praca u podstaw, sądzę że to bardziej zaprocentuje.