Cleo: "Nie lubię się powtarzać i wskakiwać w te same buty" [WYWIAD]
W ciągu ostatniego roku Cleo miała wiele powodów do świętowania. Artystka obchodziła jubileusz wydania przeboju "My Słowianie" oraz zaprezentowała nowy album pod tytułem "10", który jest podsumowaniem jej dotychczasowej kariery muzycznej. Jurorka programu "The Voice Kids" udzieliła również dubbingu do filmu "Panda i afrykańska banda". O kulisach tej produkcji, relacji z Donatanem oraz muzycznych planach na przyszłość opowiedziała w rozmowie z Interią.
Maja Krawczyk, Interia: Zaczniemy od tematu, dla którego spotkałyśmy się tutaj. W ubiegłym miesiącu odbyła się premiera bajki "Panda i afrykańska banda". W jaką postać się wcieliłaś?
Cleo: - Ja wcieliłam się w postać, która jest mi kompletnie obca, jeżeli chodzi o mój wizerunek. Mianowicie, w postać niesamowicie wrednej Kabory, która jest mózgiem operacyjnym. U mnie wredności jest jak na lekarstwo, bo nie jestem taką osobą. Rola dubbingowa pozwoliła mi odnaleźć nowe pokłady kreatywności. Cieszę się, że wyszłam ze swojej strefy komfortu.
No właśnie, ty i Kabora to dwa różne bieguny. Czy trudno jest wejść w buty takiego charakteru poprzez dubbing?
- Cieszę się, że miałam genialnego reżysera, dzięki któremu odnalazłam tę poznać. Ona się "ot tak" nie pojawiła, musieliśmy troszkę poszukać. Tembr głosu, styl mówienia, ekspresja - to wszystko należało znaleźć. Całkiem szybko nam to wyszło.
Czy czujesz się komfortowo w takiej roli i nie wykluczasz kolejnego udziału dubbingowego w innej produkcji?
- Oczywiście, że się polecam! Z miłą chęcią wezmę udział w kolejnym dubbingu. Okazało się, że w tej przestrzeni czuję się bardzo dobrze. To było jedno z marzeń, które chciałam spełnić w dzieciństwie, bo jestem fanką absolutnie wszystkich produkcji bajkowo-kreskówkowych. Oglądałam wszystkie bajki, podziwiałam pracę aktorów oraz osób dubbingujących.
Jak znalazłaś czas na zaangażowanie się w film? Nie da się ukryć, że miałaś bardzo intensywny grafik.
- Przyznam szczerze, że jak usłyszałam hasło "dubbing" to zrobiłam wszystko, żeby znaleźć czas. Jak coś się bardzo kocha albo o czymś marzy to trzeba po prostu jakoś zadziałać, aby to wygospodarować. No i się udało! Oczywiście, kosztem tego, że trochę mniej pospałam. Mam olbrzymią satysfakcję i cieszę się, że będę mogła siebie usłyszeć w produkcji, teraz już w będącej w kinach.
W jaki sposób udaje ci się znaleźć czas na odpoczynek?
- Nie chcę siebie traktować totalnie nieludzko, bo też jestem człowiekiem, ale jak się porządnie wyśpię przez 7-8 godzin to już wypoczywam. Także jest dobrze. Poza tym, staram się znaleźć kilka dni dla rodziny w ciągu roku. Wyłączam telefon i uciekam w ciche miejsce w Polsce.
Czy wyjazdy rodzinne są dla ciebie najlepszym sposobem na relaks, czy masz jeszcze inne metody, z których korzystasz, aby wziąć oddech?
- Właściwie kocham to, co robię, więc przy tym też wypoczywam. Nagrywając postać z bajki świetnie się bawię w studiu. W tym wszystkim więc potrafię odnaleźć trochę odpoczynku.
Miałam okazję oglądać zakulisowe nagrania twojego dubbingu do "Pandy i afrykańskiej pandy". Miałaś z tego niezłą zabawę.
- Tak! Przyznam szczerze, że gdzieś tam odnalazłam pokłady niekończących się pomysłów na postacie. Myślę, że jak będzie okazja to jeszcze niejeden dubbing uda mi się zrobić.
Cleo o relacji z Donatanem: "Nigdy nie zawiodłam się na tym człowieku"
W lutym wydałaś nową płytę, która jest dla ciebie, jak mówiłaś: "końcem pewnej epoki i początkiem zupełnie nowych wyzwań". Jaki etap zamknęłaś za sobą? Wiemy, że już nie powrócisz do słowiańskiego stylu.
- A tutaj mogę cię zaskoczyć. Ta słowiańskość może się pojawić w bardzo różnych odsłonach. Kolejny mój projekt planuję w tym stylu, chociaż z pewnością będzie inny. Nie lubię się powtarzać i wskakiwać w te same buty. Pojawi się coś kompletnie innego. Ostatnia moja płyta była podsumowaniem, wskoczeniem w klimaty, które pojawiały się przez dziesięć lat. Już na najbliższą jesień będę miała coś naprawdę fajnego dla wszystkich.
Czy możesz nam zdradzić, co się ukaże jesienią?
- Nie chcę za dużo zdradzać. Na pewno takiego klimatu jeszcze nie ma ani w radiu, ani w przestrzeni teledyskowej. Moim zdaniem to będzie coś świeżego na rynku, co pozwoli mi na chwilę odejść od typowego popu. Może więcej wejdę w różne emocje, nawet poważniejsze? Ciężko zdefiniować ten projekt. Na pewno będzie posiadał trochę ducha słowiańskiego.
Pod koniec 2023 roku wyruszyłaś w trasę świętującą jubileusz utworu "My Słowianie", który niegdyś zdominował całą Polskę. Z tą piosenką dostałaś się nawet do finału Eurowizji. Jak postrzegasz tamten moment kariery z perspektywy czasu?
- Ja jestem bardzo wdzięczna za to wszystko, co się wydarzyło. Tak naprawdę to otworzyło mi wiele drzwi i pozwoliło dalej się rozwijać muzycznie. Eurowizja to była największa woda, na jaką wskoczyłam w tamtym czasie. W związku z tym cieszę się ogromnie i mam wielki sentyment do tych chwil.
Jestem szczęśliwa, że piosenka "My Słowianie" cały czas generuje uśmiechy na twarzach widzów pod sceną. To jest coś niesamowitego, bo kolejne pokolenia wkręcają się w ten numer. Często też pytam na koncertach: "Ej, czy są tutaj 10-latkowie? Ręka w górę!". Wtedy widzę młodych ludzi, dzieciaki, które podłapują ten utwór. Radocha w sercu.
Nie da się ukryć, że ta piosenka dalej jest totalnym hitem.
- Tak, ma w sobie coś sprawiającego, że wszyscy dobrze się bawią. Jest pozytywna i tyle!
Lata pokazały, że współpraca z Donatanem nie zakończyła się przy "słowiańskiej" erze, a wręcz ewoluowała na przestrzeni lat. Jest on współtwórcą także twojej najnowszej płyty. Macie dość wyjątkową relację, patrząc po mediach społecznościowych.
- To jest człowiek, którego mogę nazwać mentorem i przyjacielem. Nie bez powodu nazywam go "muzycznym tatą", bo to on był moimi "łokciami", których ja nie miałam. Nie posiadam takiej natury, żeby przebijać się w showbiznesie. Don był takim moim ojcem, który wprowadził mnie do branży. Nigdy się nie zawiodłam na tym człowieku. Zaprosił mnie do projektu i tak powstało "My Słowianie".
Dobrze jest mieć zaufaną osobę w branży muzycznej, która wcale nie jest łatwa.
- To jest duże szczęście. Don niejednokrotnie udowodnił mi, że jest słownym człowiekiem. Ufam mu, jest moim przyjacielem i kropka.
Niedawno podarowałaś mu w akcie notarialnym obszar lasu, który natchnął go do stworzenia "Równonocy".
- To jest fragment jego ukochanego lasu, gdzie chodził na spacery, aby wyciszać się i zbierać pomysły. Przyznam szczerze, że nigdy nie widziałam Dona w większym szoku, gdy mu to podarowałam. To było coś niesamowitego. Dałam mu ten akt, a on musiał połączyć kropki. Bardzo się wzruszył.
Don jest pracoholikiem, zamkniętym w swoim biurze, ciągle siedzącym przy komputerze. Dlatego ten las jest jedną z niewielu przestrzeni, w której może mieć kontakt z naturą, więc tym bardziej go to ucieszyło.
W ciągu swojej kariery przeżyłaś wiele wyjątkowych chwil, m.in. udział w Eurowizji czy zasiadanie na fotelu jurorki "The Voice Kids". Co było dla ciebie najbardziej wyjątkowym i pamiętnym sukcesem?
- Ojej, mnóstwo tych chwil! Od Eurowizji, która była czymś mega wyjątkowym, przez pojawianie się na największych polskich scenach, po pracowanie z najwspanialszymi gwiazdami, m.in. z Marylą Rodowicz. To są takie momenty, w których sama siebie muszę uszczypnąć, żeby się zorientować, że są prawdziwe. Z pewnością mogę je zapisać do "portfolio wspomnień".
Czy może cię coś jeszcze zaskoczyć?
- Ja wiem? Chyba tak, zawsze można mnie czymś zaskoczyć. Staram się obserwować świat i powolutku przez niego zmierzać. Oczekuję dobra, które jest w różnej postaci, na przykład w muzyce albo w ludziach.
Jakie masz plany na przyszłość poza jesienną muzyką?
- Oj, ta jesienna muzyka to będzie tyle do roboty, że właściwie wszystko obecnie kręci się wokół tego. Chcę sobie dać chwilę odpoczynku, chociaż takiego krótkiego. Mam pomysły na jakieś zimowe projekty, okołoświąteczne. Myślę, że będą koncerty, może nie aż tak intensywne, jak w okresie letnim, ale na pewno gdzieś tam będę się pojawiać.