Reklama

"Być sobą na pełen etat"

Przez 14 lat Dolores O'Riordan dowodziła formacją The Cranberries , która za sprawą przebojów "Linger", "Ode to My Family", "Just My Imagination" czy przede wszystkim "Zombie" stała się jednym z najpopularniejszych zespołów gitarowych na świcie. Po ponad dekadzie sukcesów The Cranberries postanowili zawiesić działalność w 2003 roku. Cztery lata później do sklepów trafił debiutancki solowy album Dolores O'Riordan "Are You Listening?". Z okazji premiery płyty z irlandzką wokalistką rozmawiał Paweł Amarowicz.

Co porabiałaś od chwili gdy The Cranberries umilkło? Wiele osób już straciło nadzieje na twoją płytę...

Byłam bardzo młoda, gdy zaczynaliśmy z The Cranberries. To było męczące, nasze życie wyglądało tak: album - trasa - album - trasa... Rozchorowałam się, a gdy wydobrzałam urodziłam dziecko. Nagrałam kolejny album. Potem znów urodziłam dziecko i nagrałam następny album "Wake Up And Smell The Coffee". Wtedy też wyszły "Greatest Hits". I wydawało mi się, że to dobry czas, żeby poeksperymentować. Ale głównie chciałam być w domu z dziećmi. Chciałam być matką na pełen etat, sobą na pełen etat... Chciałam się odnaleźć, odpowiedzieć sobie na pytania kim jestem i co robię... A gdy już siedziałam w domu z dziećmi zaczęłam pisać. To stało się znów moim hobby, co jest bardzo ważne. I właściwie wszystkie piosenki z nowej płyty napisałam właśnie wtedy.

Reklama

Dlaczego zdecydowałaś się na nagranie solowej płyty, a nie próbę reaktywacji The Cranberries? Przecież "Are You Listening?" śmiało mogłoby się znaleźć między "No Need To Argue" i "To The Faithful Departed".

To nie była przemyślana i świadoma decyzja, żeby nagrać album solowy. To się po prostu stało. Przez to, że pisałam i stało się to znów moim hobby, kiedy dzieci spały i w domu było cicho... Dużo pisałam w Ontario w Kanadzie, gdzie mieliśmy dom wakacyjny... Miałam tam pianino, a za oknem las... Większość piosenek napisałam właśnie tam. Słowa przychodziły do mnie w czasie spacerów... Także w Irlandii, gdy chodziłam na spacery na wybrzeże...

Ludzie teraz są tak zamknięci i zestresowani, a to bardzo ważne, że wyluzować i rozejrzeć się wokół, zrelaksować się i może pogapić na morze...

A co do Crangerries, to takie chodzenie w czyichś butach. Jasne, że staliśmy się sławni, gdy byliśmy jeszcze właściwie nastolatkami. A dla mnie było ważne także doświadczyć życia bez nich. Stać na własnych nogach... To było ważne dla mnie wtedy. Teraz mam 35 lat i to jest taki bardzo ważny dla człowieka okres, kiedy powinieneś robić to, co naprawdę chcesz robić. I nieważne co robisz w życiu, wszyscy od czegoś zaczynają, potem dorastają, ale kiedy dobijasz 30-tki, to ważne, żebyś robił to co naprawdę chciałeś robić... I tak jest ze mną teraz.

Opowiedz z kim nagrywałaś "Are You Listening". Czy to są jacyś znani muzycy? Jak do nich trafiłaś?

Pracuję z Markiem, a poznałam go w jego studio w Londynie, w którym kiedyś pracowaliśmy. Mogliśmy tam swobodnie eksperymentować z muzyką, dzięki komputerom i jest to jedna z niewielu dobrych rzeczy, jakie można powiedzieć o komputerach. Jesteśmy teraz świadkami potężnej rewolucji technologicznej. Przecież kiedy zaczynaliśmy z The Cranberries nie było komórek, internetu... Ale to bardzo ułatwia życia, niesamowicie. Dla ludzkości to wspaniała rzecz.

Tytuł płyty to "Are You Listening?". Czego ostatnio sama słuchasz?

Z prostego faktu, że mam 4 dzieci (w tym 3 małych), wygląda to tak, że jak wracam do domu dzieci oglądają kreskówki, a jeśli już czegoś słuchamy to takiej "familijnej" muzyki jak Frank Sinatra, Elvis Presley... Oczywiście ja mam swój gust muzyczny i mój mąż ma swój, ale w sytuacji, gdy dzieci tak naprawdę rządzą domem trudno słuchać swojej ulubionej muzyki. Ale kiedy idą spać, mój maż puszcza AC/DC, Depeche Mode, Aerosmith... I ja też to polubiłam z czasem... Przez te lata ja weszłam w jego gust muzyczny, a on w mój...

Oczywiście słucham też naszych "starych" przebojów. W końcu to część tego, kim jestem. Są dla mnie bardzo osobiste. Ale to były inne czasy...

Na "Are You Listening?" można odnaleźć elementy nieco folkowe ("Human Spirit"). Jak ważna dla ciebie jest irlandzka muzyka ludowa, tradycyjna?

Jeśli nawet, to nie było zamierzone. Oczywiście w każdym instrumencie kryje się jakich folkowy duch. Pracując w Kanadzie z Danem Brokeback zaczęłam grać na flecie i to wspaniale zaskoczyło. Spodobało nam się, zrobiliśmy dwie wersji z fletem i bez i w końcu została ta z fletem. A poza tym przecież jestem Celtem, to moja kultura i irlandzka natura, w której wyrosłam i jest to część mnie i jeśli słychać to w muzyce to dobrze...

Na pierwszym singlu pojawiła się otwierająca album piosenka "Ordinary Day". Skąd pomysł na tę piosenkę?

To było zainspirowane przez moje córki. Kiedy moja córka, która ma teraz 2 lata się urodziła i zaczęła szybko rosnąć, myślałam sobie, że jest pięknie, ale przyszłość będzie dla niej wyzwaniem. To takie myślenie co będzie kiedyś, jaka będzie jej przyszłość...

"Ordinary Day" to chyba najbardziej przebojowy utwór z tej płyty i chyba najbardziej przypominający The Cranberries. Czy też masz takie odczucia?

No nie wiem, ale jeśli tak, to chyba normalne, w końcu taka jestem i tamto też kiedyś stworzyłam. Ten sam głos, pisarz i w sumie to ważne, żeby było czuć tę więź. Jestem bardzo dumna z tego, co udało nam się stworzyć z The Cranberries. Można powiedzieć, że to kontynuacja, ale idąca w innym kierunku...

Jeśli chodzi o koncerty, to powiedz czy polscy fani będą mieli okazję cię zobaczyć na żywo w naszym kraju?

Oczywiście, że tak. Grałam już w Krakowie i chciałabym wrócić i zagrać w Warszawie i Krakowie, a może i w innych miejscach.

O czym opowiadają teksty z "Are You Listening?". Czy płyta stanowi pewną całość jeśli chodzi o teksty, czy raczej to zapis pewnych emocji, przeżyć, doświadczeń nie powiązanych ze sobą?

Kiedy piszę, jestem po prostu sobą, przemierzającą swoją wrażliwość, doświadczenia, przeszłość... Staram się siebie polubić, bo jeśli ktoś siebie nie lubi nie może polubić, pokochać innych ludzi...

Która piosenka jest dla ciebie najważniejsza z "Are You Listening?", o której możesz powiedzieć to cała ja, taka jest teraz Dolores?

Wszystkie są ważne. Nie mogę wybrać jednej. Ale bardzo lubię "Ordinary Day"...

A czy masz ulubioną płytę i piosenkę z czasów The Cranberries?

Lubię "Dreams", bo jest radosna. Ale lubię także "Linger", bo przypomina mi o mojej rodzinie, gdy wyjeżdżam... Lubię wszystkie kawałki The Cranberries...

Na płycie jest utwór "When We Were Young". Czy to oznacza, że już nie czujesz się osobą młodą?

Kiedy stajesz się rodzicem, twoje życie się zmienia diametralnie. Masz obowiązki i odpowiedzialność... Kiedy spojrzysz w przeszłość myślisz sobie: "Boże, kiedyś się tyle nie martwiłem, co teraz...".

Piosenka "Black Widow" ponoć miała się znaleźć na ścieżce dźwiękowej do filmu "Spider-Man 2". Możesz opowiedzieć dlaczego do tego nie doszło?

No tak, miała. Ale to ktoś wybrał i zaproponować wytwórni, jednak nic się dalej nie wydarzyło... Ale chyba to byłoby dobre, bo ta piosenka ma w sobie coś "pająkowatego", w końcu Black Widow to pająk. Ale tak naprawdę w piosence to metafora raka.

Miałaś już kilka przygód z kinem - którą uważasz za najważniejszą? I czy ten romans z filmem będzie trwał?

Dobrze się bawiłam z Adamem Sandlerem w filmie "Click". To było bardzo śmieszne. Poleciałam do Los Angeles i zostałam tam przez 10 dni... To było fajne przeżycie. Grałam w scenie z Christopherem Walkenem i Adamem... Było chyba ze 100 powtórek... Bardzo mi schlebiała propozycją Adama...

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: piosenka | The Cranberries
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy