"Bardzo pozytywna mobilizacja"
Po głośnym rozstaniu Piotra Rubika z Agencją Duo, producentem przebojowego cyklu oratoriów ("Świętokrzyska Golgota", "Tu es Petrus" i "Psałterz Wrześniowy") z pracodawcą pozostali tekściarz Zbigniew Książek i zespół solistów. Do dalszego działania brakowało kompozytora.
Wybrano Bartka Gliniaka, kojarzonego do tej pory głównie z muzyki do filmów (m.in. "Komornik", "Mój Nikifor", "Palimpset") i seriali ("Oficerowie", "Na dobre i na złe"). Spółka Książek - Gliniak przygotowała oratorium "Siedem pieśni Marii", a solistami byli Joanna Słowińska, Olga Szomańska-Radwan, Maciej Miecznikowski i Przemysław Branny. Po raz pierwszy oratorium zostało wystawione 26 września w Kielcach. Jeszcze przed premierą Michał Kania rozmawiał z Bartkiem Gliniakiem o porównaniach z Piotrem Rubikiem, doborze współpracowników, farbowaniu włosów i tremie.
Płytowy zapis koncertu "Siedem pieśni Marii" ukazał się 26 października. Oratorium promuje utwór "Zmartwychstanie".
Jak doszło do twojej współpracy z ekipą Zbyszka Książka? Kto na kogo trafił? Możesz coś więcej powiedzieć o waszych początkach?
Był konkurs zorganizowany przez producentów. Nie znam składu jury, nie znam też moich współkonkurentów. Natomiast mój pierwszy kontakt ze Zbyszkiem Książkiem to była przypadkowa sytuacja - wspólni znajomi. Tak trafiliśmy na siebie.
Zbyszek wspomniał, że miał kilkakrotnie okazję zetknąć się z efektami mojej twórczości, z moją muzyką, ale nie było tego punktu stycznego. Dużo było przypadku i szczęścia, że trafiliśmy na siebie. Ale bardzo często tak jest.
Porównania do Piotra Rubika są nieuchronne i choć wiem, że się od nich wymigujesz, to może zdradzisz nam co sądzisz o jego nowym utworze "To cała prawda", czy ci się podoba?
Nie znam, niestety. Nie słyszałem, może to jest spowodowany tym, że utwór ujrzał światło dzienne już podczas mojej pracy, a nie ukrywam, że od maja jestem bardzo zajętym człowiekiem. Dużo się w życiu dzieje, zwłaszcza zawodowym. Od maja pracuję nad utworem "Siedem pieśni Marii". Jest to utwór wymagający poświęcenia, również jeżeli chodzi o czas.
W mojej pracy często jest tak, że trzeba pracować szybko - krótki termin, zero taryfy ulgowej jeśli chodzi o jakość rezultatu. Ale jeśli robi się coś z pasją, to bardzo często ta pasja dodaje energii. Wtedy muszę liczyć na wyrozumiałość żony i córeczki, ale po każdej takiej pracy, kiedy w zasadzie odizolowuję się od świata i zamykam się w swojej pracowni, to staram się to im wynagrodzić.
Początkowo mówiono, że przy nowym oratorium ze Zbyszkiem Książkiem miała współpracować stara ekipa solistów, tymczasem w zapowiedzi premierowego koncertu nie ma nazwisk Olgi Szomańskiej i Janusza Radka, a także nowego solisty Janusza Krucińskiego. Co się z nimi stało i czy miałeś wpływ na dobór współpracowników?
Duży wpływ, ale też pracuję w zespole. Nie jestem sam, i pracując w zespole nie powinno się forsować swoich pomysłów. To jest dla mnie coś nowego, bardzo ciekawa lekcja. Nie tylko są brane pod uwagę kwestie muzyczne. Trzeba pamiętać, że soliści muszą się dobrze czuć na scenie. Trzeba pamiętać, że to oni wychodzą przed kilkutysięczną publicznością i biorą tą muzykę na plecy, prezentują ją i są razem na tej scenie.
Muszą mieć wpływ na to z kim śpiewają dany utwór. Muszą być brane pod uwagę kwestie zarówno muzyczne (podział na określone sola, zwrotki, refreny). Napięcie, nastrój danego utworu - to wszystko ma znaczenie, ja na to patrzę od strony twórcy, takie spojrzenie suche, laboratoryjne. Oni na to patrzą zupełnie z innej strony. Poznanie ich punktu widzenia było dla mnie niezwykle ciekawe.
Wracając do pytania: Olga Szomańska wystąpi. Janusz Kruciński niestety nie wystąpi i właśnie te względy o których powiedziałem. Janusz Kruciński jest niesamowitym człowiekiem i artystą. Te względy spowodowały, że jednak cały utwór będzie wykonany w kwartecie - czterech solistów. Janusz Kruciński byłby piąty. Kwestie pewnej równowagi, wizerunku scenicznego, wiele różnych rzeczy...
Trzeba też pamiętać, że Janusz Kruciński nie jest członkiem starego składu. Niestety, soliści mają dużo do powiedzenia w takiej sytuacji. Nie miałem prawa wytaczać jakiś wielkich dział. Mam nadzieję, że to jest dla dobra ich kreacji.
Janusz Radek już dosyć dawno podjął decyzję, że ze względu na swoją karierę solową rezygnuje z udziału. Z tego co mi wiadomo jego plany artystyczne kolidują z uczestnictwem w wykonaniu tego utworu.
Oratorium nosi tytuł "Siedem Pieśni Marii". Skąd pomysł i jak to wszystko wyszło?
Jeśli mamy mówić o początku, to najlepiej na to pytanie odpowiedziałby Zbyszek Książek, bo najpierw powstał tekst. Jest to tekst można powiedzieć w zasadzie religijny, ale z wieloma odniesieniami niereligijnymi, do codziennego życia. To niezbędna rzecz, żeby odbiorca mógł się z tym utożsamić, zainspirować do przemyśleń, odnieść to do siebie.
Dotychczas byłeś znany głównie jako kompozytor muzyki filmowej (m.in. "Komornik", "Mój Nikifor", "Palimpset") i do seriali ("Oficerowie", "Na dobre i na złe"). Jak się zatem odnalazłeś w formule oratorium?
To jest dobre pytanie. To była dla mnie przede wszystkim ogromna radość, że mam możliwość współpracy, że takie przedsięwzięcie stoi przede mną. To wielka frajda, ogromna, bardzo pozytywna mobilizacja. Jeśli chodzi o uciążliwość - to wyłącznie fizyczna, długi czas pracy. To jedyny minus, czasami odczuwany przeze mnie, fizyczne zmęczenie. Kilkanaście godzin pracy, czy np. miesiąc czasu, dzień w dzień z zaplanowanymi godzinami, żeby trzymać się harmonogramu.
Mam już jakieś doświadczenie w dotrzymywaniu terminów i podobnie zrobiłem tutaj. I wyszło mi, że nie mam wakacji (śmiech). Jedynie weekendy z żoną i córką na Mazurach. Ale łapczywie piłem te chwile (śmiech).
W naszej niedawnej ankiecie pytaliśmy czy nowe oratorium odniesie sukces jak wcześniejszy tryptyk Rubika. I te wyniki, choć oczywiście nie miarodajne, nie rokują najlepiej, bo tylko 7 procent z ponad 20 tysięcy głosów padło na odpowiedź, że "Siedem Pieśni Marii" podbije listy przebojów. Niektórzy (5 proc.) sugerowali, że najpierw powinieneś zafarbować włosy na blond (śmiech) Jak się do tego odniesiesz?
Muszę rozczarować te 5 procent, bo jakoś nigdy nie widziałem się z białymi włosami i nie za bardzo chyba nawet chcę. Uważam też, że nie ma takiej potrzeby. Jeśli chodzi o podbijanie list przebojów: szanuję wyniki tej ankiety.
Mogę tylko odpowiedzieć ogólnie: stworzyłem muzykę najlepiej jak potrafiłem, szczerze i uczciwie podszedłem do tej pracy. Nie zapominałem o tym, kto będzie odbiorcą tego utworu. Mam różne doświadczenie jeśli chodzi o style muzyczne i mam też doświadczenia w muzyce dosyć hermetycznej, ale i niezwykle inspirującej - czyli muzyki współczesnej, atonalnej. Miałem wykonania na Warszawskiej Jesieni. To jest festiwal dosyć zamknięty, z wąską publicznością, fascynatów, dla profesjonalistów.
Na pewno pisząc ten utwór pamiętałem o publiczności, która będzie odbiorcą, ale starałem się też być autentyczny w tym stylu muzycznym. Jest to utwór tonalny, akordy, melodie, piękne teksty Zbyszka Książka, wspaniali wykonawcy... Miałem szereg prób z solistami - są świetni, naprawdę.
Premierowy koncert odbędzie się w Kielcach, trema jest, obawy jak to będzie? Czy wszystko jest tak zapięte na ostatni guzik, że nic złego stać się nie może?
Trema jest czymś absolutnie naturalnym i zawsze jest. Zawsze jest niepewność, ponieważ jest to tak duże przedsięwzięcie. W tym przypadku nie mam poczucia, że coś bym poprawił. Nie zmieniłbym niczego. Jestem absolutnie spokojny, że to, co zrobiłem jest tym, co chcę, żeby było. Nie mam potrzeby żadnej poprawki.
Dziękuję za rozmowę.