Reklama

"Zamknąłem się we własnym świecie"

O powrocie na metalową scenę Cezara, wokalisty i gitarzysty bardzo popularnej i cenionej w latach 90. blackmetalowej olsztyńskiej formacji Christ Agony, usłyszeliśmy już w roku 2004. Dziś fani jego twórczości mogą zapoznać się z płytą "Christ Agony", wydaną 1 listopada 2005 roku, nową pozycją w bogatej liście sygnowanych przez niego dokonań. Muzyka Union, grupy, której obecnie przewodzi jest bezpośrednią kontynuacją metalowej drogi mającej swój początek w twórczości Christ Agony, Moon oraz innych artystycznych przedsięwzięciach charyzmatycznego lidera. Na rozmowę o Union, losach Christ Agony, oddaniu muzyce metalowej, ale i kilku kontrowersjach, zaprosił Cezara Bartosz Donarski.

Dlaczego właściwie mówimy dziś o Union, a nie Christ Agony, zespole, którego nazwa tak wyraźnie odcisnęła swe piętno na tym, czym jest dziś polska scena metalowa?

Zmiana nazwy nie była kwestią przypadku, była prawdę mówiąc przymusem z naszej strony. Niestety okazało się, że kontrakt, jaki podpisaliśmy kilka lat wcześniej z jedną z krajowych wytwórni, był dla zespołu tak niekorzystny, że jedynym wyjściem, aby istnieć i dalej nagrywać była zmiana nazwy.

Ale Union nie odcina się od korzeni. Union to dla mnie naturalne przedłużenie drogi, którą podążaliśmy z Christ Agony. Wszyscy, którzy sięgną po album Union będą mogli skonfrontować moją wypowiedź. Dla mnie osobiście ten album jest kolejnym osiągnięciem w całym dotychczasowym dorobku kapel, które tworzyłem. Sam tytuł płyty jest próbą uświadomienia, że jesteśmy tym samym zespołem.

Reklama

Kończąc ten temat chciałbym stwierdzić, że wybór nazwy zespołu nie był zbyt trudny, dlatego, że dla mnie Union jest nazwą jednoznaczną, która łączy w sobie wszystko co do tej pory stworzyłem.

Od wydania "Elysium", ostatniej studyjnej płyty Christ Agony mija już szósty rok. Dlaczego tak długo to trwało?

Tak, niestety czas, który upłynął nie był dla mnie zbyt korzystny. Przede wszystkim kontuzja lewej dłoni uniemożliwiła mi granie i komponowanie na ponad rok. Następnie operacja łokcia lewej ręki i długa rehabilitacja, a w końcu przeprowadzka na drugi koniec Polski.

Teraz jest już wszystko w porządku, ale sam stres, który towarzyszył mi przed operacją nie był zbyt przyjemny. Poza tym moje samopoczucie też nie było wtedy najlepsze, i wcale się nie dziwię tym, którzy przebywali wtedy w moim otoczeniu, że mieli mnie dosyć.

Faktem jest, że z całej tej sytuacji wyszedłem bogatszy o takie doświadczenia, ale nie były one zbyt przyjemne i niekoniecznie potrzebne. A w efekcie spowodowały przesunięcie nagrań nowego materiału w czasie.

Choć to zawsze ty odpowiadałeś za wizerunek i twórczość tego zespołu, nie obawiasz się trochę, że ten kolejny start, nowy rozdział pod zmienionym szyldem może być znacznie trudniejszy niż bywało to dawniej?

Tak jak powiedziałem wcześniej, Union nie odcina się od tego wszystkiego, co robiłem do tej pory. Wręcz przeciwnie - Union jest dla mnie samego kontynuacją mojej muzycznej drogi.

Jeżeli chodzi o start, to na pewno nie będzie łatwiej niż kiedyś, już teraz to wiem, ale tak na prawdę nie o to chodzi. Mnie samemu nie zależy na rywalizacji, osiąganiu wielkich sukcesów, sam przeszedłem już kawał drogi muzycznej i nigdy moim zamiarem nie było podbicie świata. Ważne jest to, aby dalej realizować swoje plany i dążyć do tego, aby je urzeczywistniać. Ja uwielbiam grać i tworzyć muzykę, i będę to robił czy to się komuś podoba czy nie, pomimo zmiennych tendencji i czasu, który bywa okrutny.

Przez lata przez skład Christ Agony przewinęła się masa muzyków. Czy istnieje tu jakaś prawidłowość, ogólna przyczyna? A może z Cezarem - muzycznym dyktatorem, nie współpracuje się zbyt łatwo?

Być może, ale wynika to z tego, że przez cały ten czas to ja jestem odpowiedzialny za ogólny wizerunek zespołu. Poza tym, trzeba mieć wiele szczęścia i cierpliwości, aby znaleźć odpowiednich ludzi, którzy wpasowaliby się w zespół. Dlatego uważam, że nie ma w tym żadnej reguły, po prostu.

A co do mojej tzw. dyktatury to tylko w jednym względzie mogę się zgodzić, jeżeli ktoś swoim brakiem zaangażowania, olewaniem bądź uzależnieniem od czynników zewnętrznych przyczynia się do destrukcji wewnątrz zespołu, to faktycznie nie mam skrupułów, aby podziękować mu za współpracę.

Pozostając przy składzie. Pod koniec listopada pojawiła się informacja, że w związku z problemami, które wynikły podczas niedawnej trasy, Union rozpoczął poszukiwania perkusisty. Zechciałbyś to wyjaśnić? Przy okazji. Z jakimi reakcjami spotyka się Union w warunkach grania na żywo? Jakie wrażenia po "Extermination Tour"?

Niestety żaden z planowanych przez nas koncertów nie odbył się. Trudno teraz doszukiwać się winnych, gdyż po części każdy z nas mógł się do tego przyczynić. Zarówno z naszej strony, jak i strony wytwórni pojawiły się niedomówienia. Fakt jest jednak taki, że po tym niefortunnym wydarzeniu zmienił się w szeregach Union perkusista.

Myślę, że pozytywnie wpłynie to na zespół, gdyż właśnie o zespole tutaj mówię, a nie o przypadkowych kolesiach, którzy spotykają się tylko w trakcie sesji nagraniowej. Dlatego też nie chcę nawet komentować tej totalnej porażki, jaką okazało się to przedsięwzięcie.

Nie wiem czy zgodzisz się ze mną, ale śledząc losy Christ Agony odnosi się wrażenie, że często prześladował was po prostu pech, związany głownie z nierzetelnymi wydawcami. Przecież ten zespół miał szansę stać się na początku lat 90. wielką gwiazdą black metalu, na którego punkcie wszyscy wówczas powariowali. Tak się jednak nie stało. Jak na to patrzysz?

Nie wiem, być może. Christ Agony faktycznie prześladowało swego rodzaju fatum. Zawsze było coś, co nie pozwalało rozwinąć w pełni skrzydeł. Ale to należy już do przeszłości, bo przecież nie ma sensu żyć tylko wspomnieniami. Być może taka wielka szansa pojawienia się na światowych dechach jest jeszcze przed nami, ale jak wiesz trzeba być konsekwentnym w działaniu.

Najważniejsze jest to, żeby przejść przez wszelkiego rodzaju niepowodzenia i porażki obronną ręką. Znam wiele zespołów, które nie wytrzymały próby czasu, a to jest bardzo ważne. Przede wszystkim trzeba się poświęcić w całości dla własnego zespołu, co nie jest prostą sprawą, zważywszy na rzeczywistość panującą wokoło.

Co zadecydowało o wyborze Agonia Records na wydawcę Union?

Myślę, że zaproponowana oferta, nad którą dyskutowaliśmy dosyć długo. Teraz jest jeszcze zbyt wcześnie, aby rozpatrywać tę decyzję, szczególnie, że płyta jest w sprzedaży od niedawna. O faktycznych rezultatach współpracy na linii zespół - wytwórnia będziemy mogli porozmawiać przy okazji promocji albumu na zachodzie Europy, lub przy okazji zmasowanego ataku koncertowego.

Wracając jeszcze raz do przeszłości. Swego czasu głośnym echem odbiła się sprawa waszej absencji na czeskim festiwalu "Open Hell". Pojawiły się wówczas dużego kalibru oskarżenia pod twoim adresem ze strony organizatorów. Zechciałbyś po latach przedstawić swoją wersję tamtych wydarzeń?

Tak, faktycznie Christ Agony nie stawił się na tym festiwalu, lecz związane to było z rozpadem zespołu na dzień przed wyjazdem do Czech.

Niestety kondycja zespołu nie była zbyt dobra, ogólne nieporozumienie na temat granej muzyki, błędy techniczne jak i zawieszenie wśród ludzi grających - łącznie ze mną - spowodowało taką a nie inną decyzję z mojej strony. Chciałem, aby zespół był silny w składzie, zresztą zawsze jest to ważne, gdyż bez tego nie można mówić o zespole.

Zaliczka, którą otrzymaliśmy na podróż została zwrócona jeszcze tego samego dnia, drogą pocztową, listem poleconym, tak jak to było w przypadku jej otrzymania. Ja po zawieszeniu zespołu zamknąłem się ze swoimi problemami we własnym świecie i dopiero po kilku miesiącach zaproponowałem współpracę Reyashowi [bas, również w Supreme Lord, eks-Witchmaster i Profanum - przyp. red.], która w efekcie zaowocowała właśnie płytą Union.

"Christ Agony" jest materiałem bardziej monumentalnym i ciężkim, niż szybkim, w ramach ogólnie pojmowanego black metalu. Odnajduje też w nim echa starej deathmetalowej szkoły zza Oceanu, tej przytłaczającej siły i miarowości, skutecznego parcia do przodu bez ścigania się z konkurentami. Jak to oceniasz? Może to wynika po prostu z doświadczenia?

Być może, nie zastanawiałem się zbytnio nad tym. Materiał na ten album powstawał właściwie przez ostatnie pięć lat. Pierwsze utwory powstały jeszcze przed operacją ręki, gdyby nie ten incydent pewnie czas oczekiwania byłby krótszy. Właśnie po przyjeździe do Zielonej Góry w 2000 roku powstał "Evil Curse" i otwierający album "Infernal Storm".

W każdym bądź razie materiał na ten album wybrałem szczególnie starannie spośród skomponowanych pozycji. I nie patrzyłem na ten materiał ze względu na jego atrakcyjność komercyjną, czy też ze względu na ściganie się z tzw. konkurencją. Na tej płycie znajduje się wszystko to, co chciałem zawrzeć od kilku lat.

Najważniejszą rzeczą było zacząć, teraz trzeba tylko dobrze album wypromować. Myślę, że z nowym perkusistą uderzymy dosyć ostro w przyszłym roku, gdyż materiał na następny album jest już praktycznie gotowy, i chciałbym już go zarejestrować. Pomimo tego, że "Christ Agony" na rynku jest od niedawna.

Znaczącej zmianie nie uległo też charakterystyczne brzmienie twojego zespołu. Nie bez znaczenie jest pewnie to, że album produkowałeś sam. Jaką rolę w tym procesie odegrało studio "Metal Sound" w Świebodzinie?

Wybraliśmy "Metal Sound" z kilku względów. Przede wszystkim głównym atutem była odległość od miejsca prób, czyli Zielonej Góry. Po drugie, sama znajomość z realizatorem (Polandem), który nagłaśniał kiedyś koncerty Christ Agony, i wiedział doskonale, o jaki efekt nam chodzi.

Poza tym samo studio nie jest jeszcze znane i nie lansuje brzmień, które obecne są na rynku, co umożliwiło mi pełny wgląd w produkowany materiał, no i ze względu na upodobania kulinarne! Poland jest znakomitym kucharzem i skonfrontowanie własnej kuchni z jego specjałami to było nie lada wyzwanie.

Sam proces nagrania przypominał mi realizację sprzed kilku lat, co dodatkowo procentowało atmosferą w trakcie sesji, no i efekt uzyskany jest również zadowalający. Nic tylko pracować w takich warunkach. To była zdecydowanie najbardziej "pikantna" sesja nagraniowa, w której uczestniczyłem.

Czy jest jakaś przyszłość dla Moon i Whispers? Drugi z tych projektów - mnie osobiście nie znany - chyba nie doczekał się nawet pełnego rozwinięcia skrzydeł.

Tak naprawdę to już nie ma znaczenia. Faktem jest to, iż zaraz po wydaniu materiał Whispers doczekał się swojej premiery w Demonic Records, lecz była to tylko limitowana edycja kaset, która pomimo dużych starań miała zbyt słabą dystrybucję na terenie kraju, dlatego też nie jest znana nie tylko tobie. Praktycznie nie mam obecnie czasu, aby kontynuować cokolwiek oprócz Union. To, że nagrywam i komponuję dosyć sporo nie zmienia faktu, że skupiam się tylko i wyłącznie na Union.

Jesteś obecny na metalowej scenie już wiele lat i śmiało można zaliczyć cię do grona zasłużonych weteranów. Jak postrzegasz dzisiejszą scenę metalową z dalszej perspektywy czasu?

Polska scena jest dalej mocna, jak zawsze, i z tego co widzę nie powinniśmy się wstydzić własnych osiągnięć. Jest wiele zespołów, które wywierają dosyć duże piętno na wszystkich, nie tylko mieszkających nad Wisłą.

Takie zespoły jak Azarath czy Infernal War praktycznie do perfekcji opanowały kopanie tyłków na koncertach. Nie można też nie wspomnieć o Stillborn, Preludium, Deception czy Eclypse. Świadczy to tylko o tym, że muzyka metalowa w naszym kraju była, jest i będzie silna. I niech tak zostanie!

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Agony | muzyka | W.E.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy