"Za dużo techniki i człowiek się gubi"
Na początku listopada 2004 roku, po dwóch latach od wydania debiutanckiej płyty "Human Error (Ways To Selfdestruction)", na rynku pojawił się drugi album krakowskiej grupy Crionics. Na "Armageddon's Evolution" małopolscy death / blackmetalowcy wyraźnie odeszli od dźwiękowego przeładowania znanego z pierwszego krążka, stawiając tym razem na znacznie bardziej naturalną bezpośredniość i aranżacyjną przejrzystość. Zapewne dzięki temu nowe dokonanie krakowian brzmi dziś o wiele bardziej blackmetalowo. Mimo, że Crionics wciąż wydaje się szukać najwłaściwszego dla siebie stylu, to już dziś można powiedzieć, że obrany przez zespół kierunek znajduje przychylność, tak fanów, jak i krytyki. Już po premierze "Armageddon's Evolution", na kilkanaście dni przed lutową trasą formacji po Europie, na pytania Bartosza Donarskiego odpowiadał wokalista i gitarzysta Crionics Waran.
Od dwu miesięcy na rynku dostępna jest wasza druga płyta. Z moich obserwacji wynika, że muzyka zawarta na "Armageddon's Evolution" znacznie bardziej przypadła do gustu fanom Crionics, którzy bardzo wysoko oceniali swego czasu wasze demo "Beyond The Blazing Horizon". Jak myślisz, skąd takie reakcje?
Z tego co widzę, pierwsze recenzje są pozytywne i zdecydowanie lepsze niż po wydaniu debiutu. Osobiście również o wiele bardziej jestem zadowolony z dwójki. Dla porównania, wciąż mogę słuchać tej płyty, natomiast po nagraniu "Human Error" nie trawiłem jej już po dwóch tygodniach. Wydaje mi się, że postęp jest zauważalny, szczególnie pod względem dojrzałości kompozycji, aranżacje są o wiele ciekawsze, wszystko jakoś tak naturalnie płynie, podczas kiedy pierwsza płyta była w dużej mierze składanką riffów i melodyjek.
Utwory na "Armageddon's..." powstawały o wiele szybciej, mniej tu było kalkulowania, stawiania założeń. Poza tym dochodzi do tego, bądź co bądź, pewne doświadczenie, wypracowanie własnego sposobu tworzenia muzyki. Udało nam się uzyskać surowsze i mniej czytelne brzmienie gitar, przy równoczesnym ulepszeniu partii klawiszowych. Podkręcenie temp, intensyfikacja wokali i spontaniczność w przygotowaniu tego albumu na pewno zbliża ten materiał bardziej do granic muzyki blackmetalowej, czyli klimatycznie może kojarzyć się bardziej z "Beyond..." niż z debiutem, który w sporej mierze inspirowany był death metalem.
"Armageddon's Evolution" wydaje się być też materiałem bardziej bezpośrednim w porównaniu z debiutem. Podejrzewam, że tym razem chcieliście uniknąć - denerwującego na dłuższą metę - technicznego przeładowania, znanego z "Human Error". Myślę, że wiąże się to również z faktem, iż przy nowym albumie nie musieliście już udowadniać całemu światu własnych umiejętności. Jak ty to postrzegasz?
Pierwsza płyta może byłaby ciekawsza, gdyby udało nam się ją lepiej zrealizować. Zabrakło wtedy jakiegoś konceptu, typu: pomysł, muzyka, wykonanie... Tym razem chcieliśmy płyty bardziej bezpośredniej, wściekłej, prostej, piosenkowej, a nie gitarowej. Za dużo techniki i człowiek się gubi (śmiech). Nie ma sensu na siłę produkować dźwięków, których i tak nikt nie rozumie i których pojawienie się nie ma swojego, najprostszego choćby, uzasadnienia.
Nie mamy żadnych specjalnych umiejętności, którymi moglibyśmy się chwalić. Nie startujemy w wyścigach, tylko gramy to, co nam się podoba. Brzmi to jak slogan, ale tak k**** jest. Cieszę się bardzo z tej płyty. Po raz pierwszy jestem dumny z tego, co nagraliśmy i uważam, że tym razem nie mamy się czego wstydzić.
Druga płyta robi wrażenie budowanej w dość dużym stopniu na klawiszach. Klawiszach, które, co może zabrzmi banalnie, nadają temu albumowi znacznie bardziej mrocznego charakteru. To dzięki nim całość brzmi bardzo przestrzennie.
Założeniem tej płyty było wykorzystanie klawiszy w taki właśnie sposób, ponieważ na debiucie nie udało nam się tego osiągnąć z kilku powodów. Chodziło - jak słusznie zauważyłeś - o klimat. Wiedzieliśmy, że jeśli tym razem klawisze nie zabrzmią tak, jakbyśmy sobie życzyli, to możemy sobie odpuścić całą produkcję. Teraz więcej czasu i uwagi poświęciliśmy temu instrumentowi, zgromadziliśmy lepszy sprzęt. Zresztą, nie bez powodu ślady były rejestrowane w studio, którego właścicielem jest klawiszowiec, Ryszard Kramarski.
Nie da się również ukryć wciąż obecnych w waszej muzyce inspiracji Emperor. Mimo, że Crionics zyskuje na tożsamości z każdym nowym wydawnictwem, te wpływy są wciąż bardzo silne. Wam to jakoś nie przeszkadza, o czym może świadczyć fakt - o ile się nie mylę - ponownego wzięcia na tapetę jednego z utworów autorstwa tych znakomitych Norwegów. Osobiście, dopóki muzyka jest klasowa, mam to gdzieś. Inni mogą jednak mieć na to spojrzenie o wiele bardziej krytyczne. Co ty na to?
To prawda, że kiedyś często słuchaliśmy tego zespołu, szczególnie cenimy ich pierwsze dwie płyty. Może w naszej muzyce są faktycznie jakieś tam nieświadome inspiracje ich dokonaniami, ale moja przygoda z gitarą zaczęła się jakieś kilkanaście lat temu, zanim jeszcze usłyszałem o Emperor, trytonach, tercjach i flażoletach, to już je grałem. Moim zdaniem to wykorzystanie tych technik zbliża nas do dokonań Norwegów, ponieważ w kwestii umiejętności, pomysłów i aranżacji nigdy im nie dorównamy, zresztą nie mamy takiego zamiaru. Nie jesteśmy drugim Emperor.
Zrobiliśmy tym razem numer "The Loss And Curse Of Reverence", który powinien znaleźć się na wersji zachodniej, której premiera jest zapowiedziana na 7 lutego 2005 roku. Zgadza się, to już drugi raz wzięliśmy się za ich repertuar.
Pierwszą przeróbką był "I Am The Black Wizards", zamieszczony na naszym "Demo '98", ponieważ nic trudniejszego nie potrafiliśmy wtedy zagrać (śmiech).Trochę nas męczą i dziwią podobne porównania, bo o ile demo mogło budzić jakieś skojarzenia, to debiut moim zdaniem nie miał nic wspólnego z tym tematem. Co innego nowa płyta, to byłbym w stanie zrozumieć, te klawisze, pogłosy, piski... Jeszcze trochę się pomęczymy...
Na "Armageddon's Evolution", poza wspomnianym coverem Emperor, pojawiają się też inne niespodzianki, jak choćby kompozycja "Total Blasphemy", która mnie osobiście kojarzy się z niemieckim Desaster. Muszę przyznać, że ten zabieg bardzo pozytywnie rozweselił mroki następcy "Human Error". Jak rozumieć ten pomysł?
Po prostu numer w takim stylu chciałem zrobić już od dłuższego czasu. Miał być to początkowo jakiś cover, ale w pewnym momencie okazało się, że mam kilka własnych pomysłów, które świetnie oddawały hołd starej szkole thrash / black metalu i postanowiłem je wykorzystać. Kawałek cieszy się bardzo dobrymi opiniami, nam również bardzo się podoba. Rozweselił? Zgadza się, nawet Szatan się uśmiecha (śmiech).
Płytę nagrywaliście w raczej nieznanym szerzej - w środowisku metalowym - studiu "Lynx". Brzmienie fajnie współgra z agresywnością muzyki i nie jest też przesadnie dopieszczone, co akurat uważam za plus. Ale właściwie to, dlaczego tam? Lubicie ryzyko?
Nagrywanie w "Lynx" ograniczało się tylko do rejestracji samych śladów - wokali, klawiszy, basu oraz czystych, czyli nieprzesterowanych gitar, które dopiero w Hertzu były dopalane przez wzmacniacze. Całość nagraliśmy do metronomu i dopiero w Białymstoku dograliśmy bębny i solówki. Nagrywanie w Krakowie było zdecydowanie wygodniejsze i tańsze. Mogliśmy sobie pozwolić na większą swobodę podczas pracy.
Poza tym, jak już wspomniałem, właściciel jest klapofonistą i dysponuje bardzo dobrym sprzętem klawiszowym. Nieistotnym jest fakt, że studio specjalizuje się w muzyce rockowej, progresywnej, ponieważ przyjęty sposób produkcji płyty był całkowicie uzależniony od wyposażenia studia braci Wiesławskich. Nie można zatem mówić tu o jakimkolwiek ryzyku.
Podczas sesji "Armageddon's Evolution" pojawiło się również kilku gości. Zechciałbyś powiedzieć kilka słów na ten temat?
Podczas prac nad płytą postanowiliśmy zrobić jeden numer zupełnie odbiegający od reszty materiału, jakiś prosty, wolniejszy, taki transowy song. Kiedy był gotowy, jednogłośnie z klawiszowcem stwierdziliśmy, że musi być opatrzony wyjątkowym głosem. Nie było innej możliwości, jak tylko zaprosić dobrego znajomego z Atrophia Red Sun - Covana, który wespół ze mną tworzy schizofreniczne partie wokalne w tym kawałku, czyli "Dept.666". Tekst jest luźną improwizacją na podstawie "Raju Utraconego" Johna Miltona.
Drugim gościem jest Olaf Różański z Forgotten Souls, który zaśpiewał czyste partie w "Disconnected Minds", kawałku, w którym koniecznie chciałem zamieścić taki melodyjny fragment, ale sam nawet nie chciałem do tego nawet podchodzić, gdyż nie dysponuję wystarczająco dobrym głosem.
Już po sesji nagraniowej nowego albumu, z Crionics "wyleciał" basista i współzałożyciel waszej grupy Marcotic. Oficjalna przyczyna podana na waszej stronie internetowej to "zmiana fryzury". Strasznie to głupie, szczególnie zważywszy na fakt, że jeden z waszych muzycznych inspiratorów z Emperor, czyli Vegard Sverre Tveitan, powszechnie znany jako Ihsahn, jeszcze w macierzystym zespole nie traktował długich włosów w sposób priorytetowy. Radziłbym wam też uważać na ludzi z Blasphemy...
Tak. Mając takiego Ihsahna w składzie nie wyrzuciłbym go nawet za krótkie spodenki (śmiech). Ale jeśli ktoś nie robi w zespole kompletnie nic, poza machaniem banią na koncertach, to po co ktoś taki, kiedy już nie ma czym robić nawet tego? Taki był ostateczny, ale oczywiście nie jedyny powód, dla którego zrezygnowaliśmy z usług basisty. To taki przysłowiowy gwóźdź do trumny, bo kolesiowi nazbierało się w ciągu ostatnich lat. Sam fakt, że połowa linii basu jest nagrana przeze mnie, świadczy o jego zaangażowaniu w zespół. Mimo wszystko, życzę mu powodzenia w nowych rejonach muzycznych, w których od dłuższego czasu się porusza.
W Polsce wydaje was Empire Records. Na Zachodzie odpowiedzialna za te sprawy jest angielska Candlelight Records (nomen omen niegdysiejszy wydawca Emperor). Jak oceniacie starania obu tych firm?
Na pewno jeśli chodzi o krajowego wydawcę, to mogę się wypowiadać na jego temat w samych superlatywach. To profesjonalna firma muzyczna z bardzo dobrymi kontaktami i przede wszystkim chęcią promocji swoich zespołów, a nie tylko nastawiona na zysk przy minimalnym nakładzie środków. Anglicy zapewniają nam zaplecze finansowe i dostępność płyt na świecie i póki co do tego ogranicza się ich rola. Zobaczymy, jak potoczą się sprawy po premierze "Armageddon's Evolution".
Z tego, co czytałem, z pomocą Anglików wasz poprzedni album dostępny był również w Stanach Zjednoczonych. Spotykacie się z jakimiś reakcjami na waszą muzykę, właśnie z USA?
Do tej pory otrzymałem trochę maili zza Oceanu i muszę powiedzieć, że jestem zaskoczony pozytywnymi reakcjami na naszą pierwszą płytę. Myślę, że trzeba jednak trochę poczekać żeby powiedzieć coś więcej na ten temat. Nie ukrywam też, że większe nadzieję wiążemy z wydaniem drugiej płyty.
Słyszałem również, że teksty na "Armageddon's Evolution" powstawały raczej szybko i w studiu. Szkoda, bo to ważny element każdej wartościowej płyty. Szczególnie zaś, gdy nie śpiewa się o miłosnych rozterkach... Szkoda również, gdybyście podchodzili do nich sztampowo. Przywiązujecie do nich większe znaczenie, poza tym, żeby były metalowo aprobowane?
Mniej więcej połowa tekstów powstała nie w samym studio, ale podczas nagrywania, to miałem na myśli. To kolejna różnica pomiędzy naszymi płytami. Do pierwszego albumu wszystko było przygotowane na długo przed nagraniami. Nikt nigdy nie wypowiadał się na temat moich tekstów, więc nie wiem, jaka jest ich wartość w opinii innych. Dla mnie są akceptowalne. Niektóre rzeczy podobają mi się w nich bardziej, inne mniej. Normalna rzecz. Są na pewno ważne, ale nie stanowią one fundamentu naszej twórczości. Są tylko dopełnieniem. Tak czuję muzykę, tak myślę i tak piszę. Nie wiem, czy są metalowo aprobowane... Ale zapraszam do lektury.
Na początku lutego wybieracie się na europejską trasę w towarzystwie Decapitated, Hate i Dies Irae. Jakie oczekiwania wiążecie z tym - pierwszym chyba - zachodnim tournee Crionics?
Zgadza się. "The Ultimate Domination Tour" to nasza pierwsza trasa za granicą. Mamy spore oczekiwania wobec samych siebie, jako muzyków i ludzi. Mamy nadzieję, że wszystko będzie przebiegać pomyślnie, dopisze frekwencja i uda nam się pozyskać nowych słuchaczy i choć trochę zareklamować poza Polską. W ramach trasy odbędą się również dwa koncerty w kraju - otwierający we Wrocławiu, 2 lutego i ostatni, kończący tour - w Krakowie, 22 lutego. Do zobaczenia! Zafascynowanych norweskim graniem namawiam do zapoznania się z zawartością "Armageddon's Evolution". Worship Devil, worship hellfire!
Dziękuję za rozmowę.