"Spuścizna dziejów"
Skład TeHaeR powstał we wrześniu 2001 roku w Poznaniu, a tworzą go Stiki, Barak i Bolo. Startowali właściwie bez niczego: bez wiedzy o robieniu muzyki, bez sprzętu, bez pomysłu. Mieli realną szansę na nagranie w studio, jednak postanowili poczekać i jeszcze poćwiczyć. Słusznie uznali, iż zbytni pośpiech, kompleks wielu debiutantów chcących nagrać demo, może doprowadzić, że spalą się na samym początku. Na spotkanie szłam właściwie z duszą na ramieniu. Wyobrażałam sobie, że zobaczę typków spod ciemnej gwiazdy, wspominających głównie o hajsie, o tym, co by chcieli zmienić w świecie i kończących każde zdanie modnym "no nie?". Tymczasem w przytulnym pubie czekała na mnie trójka młodych ludzi o jasnych poglądach i z ogromną pasją. Z TeHaeR rozmawiała Kamila Nawrot.
Opowiedzcie mi, skąd pomysł na nagranie płyty? Jak trafiliście do wytwórni, jak przebiegała praca?
Bolo: Wytwórni nie było właściwie żadnej. Wszystko od początku do końca zrobiliśmy sami. Pomysł pojawił się już dawno temu, około 3 lat wstecz.
Barak: Może od początku. Ja znałem Bola i Stikiego z różnych źródeł. Bola znam ze szkoły, Stikiego znałem z pewnego osiedla. I tak wpadłem na pomysł: on słucha hip hopu, może powinniśmy coś z tym zrobić. Bolo już wcześniej coś w tym kierunku robił. Wziąłem ich na koncert poznańskiego podziemia do MO, tam się spotkaliśmy wszyscy razem, zaczęliśmy co nieco nagrywać na komputerze. Pierwszy kawałek, który powstał, to "Czarno-biały las" ze starymi tekstami, dopiero z czasem, jak się już lepiej poznaliśmy, padł pomysł wydania płyty.
Bolo: W ogóle na początku był inny producent. Ja jedynie rymowałem, współpracował z nami jeszcze inny gość, ale niestety nie mogliśmy się dogadać. Podkłady robiłem cały czas, ale generalnie nie czułem, żeby były one na tyle dobre, by je komukolwiek pokazywać. Dopiero pewnego dnia wpadły one w ręce Barakowi i Stikiemu, i stwierdzili, że są one lepsze od tych poprzednich.
Barak: Był moment, kiedy stwierdziliśmy, że właśnie w tym składzie już zostaniemy. Bolo znalazł trochę sprzętu i potem od samego początku do końca nagrywaliśmy u mnie w domu. Mieliśmy bardzo ograniczony czas, średnio po 2 godziny dziennie i to nie zawsze. Nie było żadnej wytwórni, wszystko wychodziło powoli. Teksty dotyczyły momentów w naszym życiu, naszej wspólnej egzystencji. Potem była kwestia już tylko dopracowania, choć ogólnie zajęło nam to dość dużo czasu, bo aż 2 lata. No i niedawno doszliśmy do wniosku, że warto to wydać, też na własną rękę, na własnych nagrywarkach. Na początek wytłoczyliśmy 100 sztuk, ale rozeszły się one szybciej, niż byśmy przypuszczali i trzeba było dograć więcej, czyli mały sukces jest.
Teraźniejszy hip hop - co o nim myślicie? Jak trafia do was nowy gatunek zwany "hiphopolo"?
Stiki: Nie jest dobrze w Polsce. Hip hop idzie w zupełnie złym kierunku. Nie jest to to, co było kiedyś. Proces komercjalizacji jest wyraźnie słyszalny. Mówię o teledyskach, w ogóle o tym całym dance'owym klimacie. Ja akurat tego nie preferuję, niech każdy robi to, co chce.
Barak: Ja się ostatnio zastanawiałem nad tym, że dla mnie rap jest jakąś sztuką wyrazu, a teraz to "hiphopolo", wszystkie kawałki, które wychodzą, może są super technicznie, podkłady super brzmią i wiarę bujają, wiarę, która właściwie nie słucha hip hopu na co dzień. Wrzucają radio i mówią: o, to jest fajne, mogę sobie podylać itd. I tu zatraca się cały sens rapu. Ludzie teraz nastawiają się bardziej, żeby się pokazać, żeby być modnym i zarobić, a nie coś przekazać. Każdy człowiek jest inny, każdy ma coś specjalnego w sobie, co go wyróżnia spośród tłumu. Tak jak jest w kawałku "Exegi Monumentum". Chcę zostawić po sobie ślad. My chcemy pokazać to, co mamy w środku i robić to z sensem. W Polsce wytworzył się taki schemat, że hip hop kojarzony jest z jaraniem, gadaniem o policji itp. i jest tego za dużo. A to całe "hiphopolo" podkręca to jeszcze bardziej. Zatraca się cała głębia tej kultury.
Stiki: Przerost techniki nad treścią.
Barak: Jeśli chodzi o nasz dom, o poznańską scenę muzyczną, to jest dużo zespołów, które mają przerost formy nad treścią. A my jesteśmy takimi jakby outsiderami. Jeżeli ktoś weźmie sobie naszą płytę, usiądzie wieczorem, wrzuci ją i chociaż chwilę pomyśli nad tym, co chcemy powiedzieć, to wtedy płyta spełniła swój cel i oto nam głównie chodziło.
To jak w takim razie wyglądają wasze muzyczne autorytety? Wzorowaliście się na kimś?
Bolo: Ja słucham różnych gatunków muzycznych: drum'n'bassu, jazzu, reggae… Z hiphopowych autorytetów, to będzie cały oldschool do powiedzmy roku 1996, Master Ace, ogólnie wszystko z takim specyficznym smaczkiem, co niepowtarzalne.
Barak: Jeśli chodzi o mnie, to nie mam takiego konkretnego autorytetu. Moja pierwsza czarna płyta, jaką usłyszałem, to był KRS-One "I Got Next" i później polskie zespoły, ale nigdy nie było tak, żeby ktoś mnie jakoś utorował. Kiedy coś mi się na przykład nie układało i chciałem się zastanowić nad czymś, to po prostu wrzucałem płytkę, konkretny kawałek, to mi pomagało, mówiło o mnie. I o to chodzi. Teraz też chcę tak zrobić, żeby kiedyś ktoś słuchając mojej płyty, zaczął się zastanawiać. Żeby tak jak mi, mogło mu to również pomóc. Taka spuścizna dziejów.
Stiki: Ja lubię słuchać konkretnie Common, Slum Village, A Tribe Called Quest i zostanę przy tym.
A może chcielibyście kogoś gościć na waszej płycie? Wymarzona współpraca z...
Bolo: Ja osobiście nie "marzę" specjalnie o tym, aby z kimś nagrać jakiś utwór, ale jestem otwarty na każdą współpracę.
Barak: Jeżeli znajdzie się ktoś, kto będzie chciał z nami coś zrobić, albo my będziemy chcieli, żeby ktoś nam pomógł, to OK, to super. Nie musi to być ktoś znany - wystarczy, że będzie mieć jakiś przekaz, zrobi to ambitnie, a nie tylko rzuci hajsem. Z pewnością taki ktoś jest lepszy, niż jakiś rozreklamowany koleś, który ma już sławę, pieniądze i będzie nam wciskał jakieś bzdury.
Polska scena hiphopowa w waszych oczach - zjednoczona czy skonfliktowana?
Barak: Ja bym to raczej nazwał konfliktem znajomości.
Bolo: Konflikt może nie jest otwarty, ale jest.
Barak: Kiedyś był bardziej widoczny.
Bolo: To nie jest tak, że jest jakaś agresja przeciwko sobie, chociaż też się zdarza, ale w pojedynczych przypadkach. Raczej to się odbywa na zasadzie - jak ktoś zna tego, to jest dobry, a jak nie zna, to go nie ma na tej składance, nie ma go na tym koncercie i w sumie nikt o nim nie słyszy, bo po prostu nie zna nikogo.
Barak: Nie jest komercyjny i dlatego uważany jest za gorszego. Wszystko rozchodzi się o kontakty. Kto ma dobre - jest do przodu, kto ma gorsze - odpada, jest w tyle i robi za cień. A właśnie ten ktoś może mieć dużo większą wartość od tego z przodu. Dlatego jeśli chodzi o konflikt, to ciężko jest mi się do tego ustosunkować.
Bolo: My mieliśmy takie założenie, żeby wydać najpierw tą płytę polegając jedynie na sobie i myślę, że tak zostanie. Według mnie to daje większą satysfakcję i naprawdę można być z tego dumnym. Będzie super, kiedy wydamy już legalną płytę i będę mógł sobie powiedzieć, że doszedłem do tego sam, a nie dlatego, że kogoś tam znam.
Stiki: Puenta jest taka, że tylko swoją ciężką pracą osiągniemy wyniki.
Co oznacza tytuł waszej płyty - "Exegi Monumentum"?
Barak: Każdy człowiek, jak już mówiłem, jest inny, i każdy ma jakieś określone wartości. "Exegi Monumentum" miało podkreślić to, że chcemy coś po sobie zostawić, jakiś ślad. Nie chcę być zwykłym szarym człowiekiem, uczestnikiem tłumu. Chcę pokazać wszystko to, co mam w sobie, moje talenty, co mnie wyróżnia. I tak chce cała nasza trójka. Wszystko ma sens dopiero, kiedy jesteśmy w stanie się tym podzielić. Jeżeli to komuś pomoże, to będę z tego zadowolony, a jeżeli nie, to przynajmniej próbowałem. Zawsze warto próbować, a nie zostawiać coś dlatego, że to nie wychodzi.
Moją uwagę przykuła piosenka "Azyl" - jak sobie wyobrażacie ten swój własny?
Bolo: Dla mnie to jest muzyka i w ogóle robienie muzyki. Nie jestem jeszcze dobrym realizatorem i dopiero się uczę, ale to moja mania. Kupuję sprzęt i robię, co mogę. To jest właśnie mój azyl - niezależnie od tego, czy mam dobry dzień czy nie, mogę sobie usiąść i włączyć jakiś program, zacząć działać, i to mi przynosi ulgę.
Barak: Dla mnie azyl jest takim miejscem, w którym mogę poszukać samego siebie, bo dopiero w ciszy przychodzą różne sensowne myśli i można, tak jak jest w tekście, jakby stanąć za kulisami i sprawdzić, o co chodzi tak naprawdę. Poza samą ciszą ważna jest dla mnie również gitara. Biorę ją, żeby po prostu pograć sobie różne kawałki, bo muzyka też wycisza. To jest potrzebne w sumie każdemu człowiekowi. I warto sobie robić takie przerwy, ponieważ "narzucone tempo" [tytuł jednego z utworów na płycie - przyp. red.] jest na tym świecie i zawsze dobrze jest mieć taką małą pauzę, zastanowienie się nad tym, co się robi, i czy się robi to dobrze, i czy jest się do końca sobą. Czy się czegoś nie robi tylko dlatego, że tak trzeba, że tak inni robią, a gdzie jestem ja w tym całym tłumie ludzi.
Plany na najbliższą przyszłość?
Barak: Ja po maturze chcę się dostać na studia, bardzo humanistyczne, które pozwolą mi rozwinąć system myślenia. Mam kilka pomysłów: filozofia, kulturoznawstwo albo dialog społeczny na teologii. Chciałbym umieć jeszcze bardziej wyrazić coś sobą.
Stiki: Ja jestem na drugim roku kulturoznawstwa. Te studia pozwalają mi spojrzeć na kulturę hiphopową w zupełnie inny sposób. Z innego punktu widzenia. To zdecydowanie poszerza horyzont myślenia, patrzenie na to z góry ubogaca.
Bolo: Natomiast ja po maturze planuję pójść na reżyserię dźwięku. To bardziej ścisła sprawa, ponieważ nie jestem żadnym filozofem, a te studia wiążą się z moimi planami na przyszłość, ponieważ marzę o własnej wytwórni i studiu.
A druga płyta?
Bolo: Trwają już jakieś prace nad nią, zbieranie pomysłów. Na nowej płycie planujemy zupełnie inne rytmy, będzie bardziej muzycznie. Mam zamiar wprowadzić różne żywe instrumenty, dużo jazzu, motywów funky...
Bardzo miło było was poznać i życzę owocnej pracy!
Dzięki. Pozdro dla czytelników.
Fot. Kamila Nawrot