"Przeżywamy obecnie wspaniałe chwile"
Pod koniec 2002 roku ogłoszono, że amerykańska grupa Life Of Agony reaktywowała się w składzie, który nagrał jej drugą płytę, "Ugly" (1995). Krótko potem, na początku stycznia 2003 roku, zorganizowano dwa koncerty zespołu w "Irving Plaza", w Nowym Jorku. Bilety na obydwa występy sprzedano w ciągu zaledwie 20 minut! Już samo to świadczy, jak bardzo fani tęsknili za powrotem nowojorczyków. Tym bardziej, że Keith Caputo, Joey Z., Alan Robert i Sal Abruscato nie grali razem od sześciu lat. Przed koncertami odbyli zaledwie kilka prób, ale to wystarczyło. Wybrane przez muzyków najlepsze kompozycje z obu koncertów, znalazły się na dwupłytowym wydawnictwie "River Runs Again: Live", które ukazało się w październiku 2003 roku. Alan Robert, basista zespołu, był wprawdzie pochłonięty przygotowaniami do niemal wyprzedanej trasy po Europie, ale na kilka dni przed premierą płyty koncertowej znalazł chwilkę, aby odpowiedzieć na pytania Lesława Dutkowskiego.
Czy cały czas wierzyłeś, że Life Of Agony któregoś dnia powrócą?
Właściwie to nie. Kiedyś, kilka lat temu, coś się skończyło, a ja po prostu byłem dumny z tego, co udało nam się osiągnąć wspólnie.
A czy prawdą jest, że wszyscy członkowie Life Of Agony porzucili swoje projekty, aby skoncentrować się wyłącznie na jednym zespole?
Nie, to nie jest prawdą. Keith Caputo teraz na przykład koncertuje w Europie ze swoim solowym materiałem. Life Of Agony zostawia otwarte drzwi swoim członkom na robienie czegoś innego, z tym, że priorytetem jest Life Of Agony.
Czyli dalej jesteś członkiem Among Thieves i jest szansa, że coś jeszcze wydacie?
Among Thieves wydał niedawno płytę koncertową w Japonii. Reszta chłopaków pracuje nad tym, aby skończyć płytę studyjną, która jednak zostanie wydana także tylko w Japonii.
Doszliśmy do stycznia 2003 roku, do koncertów Life Of Agony w "Irving Plaza", w Nowym Jorku. Czy byłeś przerażony, czy tylko podekscytowany przed pierwszym z tych występów?
To było wspaniałe, nieprawdopodobne przeżycie, spełnienie największego marzenia każdego z nas. Wszyscy tak myśleliśmy. Znowu stanęliśmy razem na jednej scenie jako Life Of Agony. W przeszłości zdarzyło się wiele złych rzeczy, które doprowadziły do tego, że zespół przestał istnieć. Jednak udało nam się przezwyciężyć wszystkie nieporozumienia i doszliśmy do wniosku, że dla fanów warto wrócić właśnie teraz, kiedy zespół jest niczym jedna wielka rodzina.
Była trema, czy wszystko poszło gładko, bez żadnych problemów?
Wydaje mi się, że każdy z nas był troszkę zdenerwowany, choćby z tego powodu, iż nie mieliśmy pojęcia, jak nam pójdzie. Zwłaszcza, że przed występem mieliśmy tylko sześć prób. No i nie graliśmy w takim składzie od sześciu lat. Próby to jedno, ale po nich i tak nie wiesz, jak wszystko pójdzie podczas koncertu i jak przyjmą cię fani. Jednak zwolennicy Life Of Agony to prawdziwi i wierni fani, i sami byli zachwyceni tym, że wracamy i że gramy koncerty. Jak zwykle wznieśli się na wyżyny.
Zaskoczyło was to, że bilety na obydwa koncerty sprzedały się w ciągu 20 minut, o ile dobrze pamiętam?
O tak. Kiedy zadzwoniono do mnie z tą informacją, odpowiedziałem: Co?!!!. (śmiech)
Z tego, co wiem, większość koncertów na waszej europejskiej trasie także została wyprzedana.
Tak, to prawda. To także jest niesamowita sprawa. Przeżywamy obecnie wspaniałe chwile.
Alan, "River Runs Again" brzmi niesamowicie. Jest na tej płycie tyle czystej energii. Powiedz mi, tylko szczerze, czy były jakieś dogrywki w studiu, czy też to, co słychać, jest dokładnie tym, co zdarzyło się w "Irving Plaza"?
Dziękuję za uznanie. Nie było żadnych dogrywek w studiu. To całkowicie surowa płyta koncertowa. Wybraliśmy tylko najlepsze piosenki z tych dwóch koncertów i przesłaliśmy je do Los Angeles, a całość w przenośnym studiu zmiksował Brian Dobbs, który pracował między innymi z Metalliką przy płycie "Load". Wykonał wspaniałą pracę.
Dlaczego właściwie Life Of Agony powraca? Chcecie pokazać, że szczera, pełna emocji muzyka, nie ta wyprodukowana przez wielkie koncerny, cały czas istnieje i ma wielu fanów, a może kierowała wami wyłącznie miłość do fanów i miłość do muzyki?
To miłość do fanów i miłość do muzyki, lecz również wzajemna miłość członków Life Of Agony. Kiedy przestaliśmy istnieć, z pewnością powstała w życiu każdego z nas potężna próżnia. To, że mamy drugą szansę, że możemy naprawić błędy z przeszłości i to, co było kiedyś źle, zrobić we właściwy sposób, znaczy chyba najwięcej. Inaczej dziś traktujemy samych siebie i to jest wielki prezent od losu.
Wszyscy mówicie w wywiadach, ze dziś Life Of Agony jest jak rodzina, a to, co jest lepsze w porównaniu z ubiegłymi latami, to komunikacja wewnątrz zespołu. Czy rzeczywiście dziś potraficie rozmawiać o wszystkim, w odróżnieniu od czasów płyt "Rivers Run Red" czy "Ugly"?
Z pewnością. Pamiętam, że w czasach albumu "Ugly", kiedy przygotowywaliśmy materiał, potrafiliśmy wszyscy pojawić się w studiu i nie zamienić ze sobą ani słowa. Doszło w końcu do tego, iż każdy z nas koncentrował się na sobie samym i nie był w stanie powiedzieć co czuje. Dziś każdy z nas mówi to, co ma na myśli. Każdy z nas jest o wiele bardziej dojrzały i potrafi wyrażać swoje uczucia znacznie lepiej. To była największa przeszkoda do pokonania dla nas.
Z tego, co mi wiadomo, 4 stycznia zagraliście inny zestaw utworów niż dzień wcześniej. Dlaczego?
Chcieliśmy zaprezentować naszym fanom możliwie pełny przegląd naszej kariery. Kiedy się dowiedzieliśmy, że pierwszy koncert sprzedał się tak szybko, chcieliśmy się upewnić, że ci, którzy pojawią się na drugim z występów, dostaną coś nowego.
Na końcu płyty znalazły się utwory waszych własnych projektów, ale nie ma wśród nich Stereomud Joey'a Z. Czy stało się tak dlatego, że oni mieli kontrakt z Columbia Records?
Tak było. Wiedzieli, że chcieliśmy wykorzystać jeden kawałek Stereomud, ale nie otrzymaliśmy na to zgody.
Podczas koncertu Keith kilka razy zwraca się do publiczności, aby była ostrożna, aby jeśli ktoś się przewróci, podniosła go. Wiem, że kiedyś zdarzyło się tak, iż fan zmarł po waszym koncercie. Czy od tamtej pory staracie się zwracać uwagę na to, co się dzieje na widowni?
Na to zawsze staraliśmy się zwracać uwagę. Zdarzało się tak, iż graliśmy koncerty w klubach w USA i podczas ich trwania wybuchały bójki. Zawsze przestawaliśmy wtedy grać i czekaliśmy, aby na sali zapanował spokój. Koncert Life Of Agony to prawdziwie przeżycie, wyjątkowe doświadczenie. Nie tylko dla zespołu i kilku pierwszych rzędów. Wszyscy biorą w tym udział, wszyscy z nami śpiewają. Każdy uwalnia drzemiące w nim uczucia. My staramy się tylko, aby odbywało się to w możliwie najlepszej atmosferze. W szczególności od czasu śmierci tego młodego człowieka kilka lat temu. Bez względu na to, w jakim stopniu jego śmierć miała związek z koncertem - nie znamy do dziś wszystkich szczegółów - mieliśmy złamane serca.
Wiem, że "River Runs Again" ukaże się razem z DVD. Czy pojawi się na nim dokładnie taka sama lista utworów jak na płycie?
Tak. Z tym, że na DVD znajdziesz wiele ciekawych bonusów, jak na przykład nigdy wcześniej niepublikowane zdjęcia, wywiady z nami, biografię, dyskografię. Także opakowanie jest bardzo fajne.
Z tego co wiem, to całość trwa ponad dwie godziny, więc chyba rzeczywiście sporo tam zmieściliście.
O tak. (śmiech)
Alan, w Europie "River Runs Again" ukaże się nakładem wytwórni SPV, ale wiem, że podpisaliście kontrakt tylko na tę jedną płytę. Czy zaczęliście już rozmowy na temat kontraktu na kolejne albumy, czy na razie zajmują was wyłącznie przygotowania do trasy koncertowej?
Na pewno pierwszeństwo ma w tej chwili trasa koncertowa, ale już mamy sygnały zainteresowania kontraktem z nami ze strony kilku wydawców. Niczego jednak nie zamierzamy robić za szybko. Już zaczęliśmy pisać piosenki na nową płytę studyjną i pracować nad pomysłami. Chcemy wszystko zrobić bez pośpiechu, by się upewnić, że mamy napisane rzeczywiście dobre piosenki i że zespół idzie we właściwym kierunku.
Czy możesz na tym etapie powiedzieć, jakie są te nowe piosenki? Przypominają to, co już kiedyś nagraliście?
Na pewno mogę już teraz powiedzieć, że zupełnie inne jest brzmienie. Poza tym z pewnością nowe piosenki będą agresywne, ale oczywiście nie zabraknie w nich melodii, z pełnymi emocji, bardzo osobistymi tekstami. Czym byłoby Life Of Agony bez tego? Staramy się w pewnym stopniu powrócić do naszych korzeni, do większej agresywności.
O tym, jak ważne jest Life Of Agony nie tylko dla fanów, lecz również dla innych muzyków, przekonuje nowa płyta waszych kolegów z Pro-Pain, którzy umieścili na niej własną wersję "Weeds". Byłeś tym zaskoczony?
Byłem, nawet bardzo. I uważam, że wykonali naprawdę dobrą robotę.
Wiem, że w Europie zagracie naprawdę sporo koncertów. Jest jakaś szansa, że zobaczymy was na żywo w Polsce?
Wiem na pewno, że bardzo chcemy do was przyjechać i zagrać dla was. Stanie się to chyba w przyszłym roku.
To w takim razie będę czekał. Cieszę się, że wróciliście i dziękuję ci za rozmowę.