Reklama

"Po co zmieniać zwycięski skład?"

Grave Digger to już legenda heavy metalu. Po nagraniu albumu "The Grave Digger" (2001), który był hołdem zespołu dla Edgara Allana Poe, formacja Chrisa Boltendhala postanowiła wrócić do tego, z czego jest doskonale znana w ostatnich kilku latach, czyli do nagrania albumu koncepcyjnego. Lider Grave Digger najpierw poświęcił się studiowaniu historii o Nibelungach i słuchaniu opery Wagnera, a następnie swoją wiedzę napisał w języku właściwym dla heavy metalu. Fani niemieckiej grupy mogą więc od 2003 roku studiować album "Rheingold". Trzeba dodać, że przygotowana została także limitowana wersja tej płyty z dodatkową kompozycją "Snow" , która jest uzupełnieniem historii opowiedzianej w tekstach. Rozmówcą Lesława Dutkowskiego, w zastępstwie zmęczonego czytaniem i nagrywaniem Chrisa Boltendhala, był Stefan Arnold, perkusista Grave Digger.

Tym razem, po przerwie na nagranie albumu "The Grave Digger", zdecydowaliście się na powrót do nagrywania płyt koncepcyjnych. Właściwie dlaczego?

Po nagraniu trylogii i rozstaniu z Uwe Lulisem, każdy był trochę znudzony nagrywaniem albumów koncepcyjnych. Inna sprawa, że sami uznaliśmy, że tę średniowieczną trylogię należy wreszcie zakończyć. Kiedy Manni Schmidt doszedł do nas, łatwiej było nam nagrać normalną płytę. Wyszło to doskonale. Natomiast kiedy minęło już trochę czasu, pojawił się pomysł na nagranie albumu koncepcyjnego, czyli "Rheingold". Chris powiedział wtedy: OK Manni, zaryzykujemy i nagramy taką płytę. Chcę to nagrać. Tak więc skoro Chris tak powiedział, nie mieliśmy innego wyjścia. (śmiech)

Reklama

Czy wszyscy jesteście w takim razie fanami opery, czy to tylko Chris ma na tym punkcie fioła?

Ja osobiście jestem fanem opery ze względu na muzykę, która towarzyszy śpiewowi wokalistów. Śpiew też mi się podoba, ale muzykę po prostu kocham. Ma w sobie tyle emocji. Nie ma na scenie żadnego metronomu. Jest dyrygent i tak, jak on to czuje, tak gra orkiestra.

Wagner to twój ulubiony kompozytor?

Można powiedzieć, że Ryszard Wagner ma na mnie szczególny wpływ. Lubię też wiele utworów operowych, ale nie jestem w stanie ci powiedzieć, kto jest ich kompozytorem, bo po prostu nie pamiętam. (śmiech)

Oryginalna wersja opery Wagnera "Pierścień Nibelunga", była podzielona na cztery części - Rheingold, Valkyrie, Sigfried i Twilight Of The Gods - podobnie jak wasz album. Jest jakaś różnica między libretto do opery a tekstami, które stworzył Chris?

Trochę trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Wiem, że niezwykle trudne było dla niego zmieszczenie wszystkich tych elementów na jednej płycie. Do tego w taki sposób, aby było to dla każdego zrozumiałe. By każdy łatwo mógł się zorientować, o co biega w tej operze. Najważniejsze rzeczy na pewno znalazły się na "Rheingold" i trzeba by było naprawdę niezłego znawcy Wagnera, który wskazałby, iż zapomnieliśmy tego czy tamtego.

Temat jest naprawdę rozległy i moglibyśmy, tylko na nim się opierając, nagrać w sumie z pięć płyt. Najbardziej dla nas interesujące było jednak to, by wszystko znalazło się właśnie na tej jednej płycie. To samo tyczy się okładki, która jest zupełnie inna od tego, do czego przyzwyczajeni są fani Grave Digger. Mamy na niej w zasadzie całą operę. Każdy z 10 kawałków z płyty ma swój odpowiednik na okładce. Kiedy słuchasz płyty trzymając w rękach okładkę, wiesz, która jej część odpowiada danej piosence.

W oryginalnym libretto Wagnera są dwie główne postacie - Sigfried i Wotan. Rozumiem, że one także znalazły się w tekstach Chrisa?

Oczywiście.

Nie po raz pierwszy wybraliście się na nagrania do Principal Studios, nieopodal Muenster. Rozumiem, że z brzmienia jesteście bardzo zadowoleni?

O tak. Jesteśmy bardzo zadowoleni. Płyta jest naprawdę bardzo mocna, ostra. Tym razem Chris miał prawie wszystko w swoich rękach, więc musimy być zadowoleni z produkcji. (śmiech) No i nie popełniliśmy już tego błędu, aby produkować płytę non stop. Robiliśmy sobie przerwy, aby się zrelaksować, dać odpocząć uszom, a dopiero potem wybieraliśmy się na miksowanie. To jest lepszy sposób i co najważniejsze bardzo istotny z punktu widzenia kreatywności. Jeśli robisz wszystko za jednym zamachem, po pięciu czy sześciu tygodniach masz wszystkiego serdecznie dość. Resetti Brothers znów byli z nami, a że w przeszłości byliśmy z nich bardzo zadowoleni, skorzystaliśmy z ich usług ponownie. Po co zmieniać zwycięski skład?

Data premiery "Rheingold" była znana na długo przed pojawieniem się tej płyty w sklepach. Czy to oznacza, że uwinęliście się napisaniem i nagraniem tego materiału aż tak szybko?

Jesteśmy muzykami z krwi i kości. Jeśli bierzemy się za projekt taki jak ten, staramy się mieć otwarte umysły i to pomaga, czyli ułatwia nam pracę. Dla mnie na przykład produkowanie tej płyty było bardzo prostą sprawą, bo sprawiało nam to wielką przyjemność, pracowaliśmy zrelaksowani, no i mamy teraz Manniego, który jest niesamowicie kreatywną osobą. No i jest niezwykle zabawną postacią. Chris, odkąd skończył z piciem i paleniem, też jest bardzo wyluzowanym osobnikiem. Osobiście mam wielką frajdę pracując z tym zespołem. Nie ma gadania w stylu: O cholera, przyszedł czas na nagranie nowej płyty. Dzięki temu pracuje nam się lepiej i robimy lepsze płyty.

Czyli Chris przestał palić. Pogratuluj mu ode mnie.

Nie ma sprawy. (śmiech) Skończył też z braniem dragów i piciem. Jest teraz czyściutki jak łza. (śmiech) Z paleniem skończył w ciągu jednego dnia. Po prostu rozwalił pełną paczkę fajek i wrzucił ją do kosza.

Stefan, wiem, że Chris wraz z niemieckim dziennikarzem Holgerem Kochem, napisał biografię Grave Digger, która na razie dostępna jest w twojej ojczyźnie i tylko po niemiecku. Czy trwają prace nad wersją anglojęzyczną?

Najpierw powstała wersja niemiecka, bo on zwyczajnie chciał się przekonać, czy będzie zainteresowanie taką książką. Z tego, co ostatnio słyszałem, pierwszy nakład został wyprzedany. Sądzę, że teraz Chris przygotuje wersję angielską, jak również hiszpańską. Jednak musi minąć trochę czasu, zanim całość zostanie przetłumaczona. Na razie trzeba zająć się biznesową stroną tego przedsięwzięcia, to znaczy podpisać nową umowę z firmą Hannibal, która wydaje biografię. Z pewnością plany obejmują wydanie naszej biografii również po angielsku i hiszpańsku.

Zapytałem o biografię nie bez powodu. Powoli zbliża się bowiem ćwierćwiecze Grave Digger. Fani dostali już od was nową płytę, jest też DVD "Tunes Of Wacken" no i jest biografia. Czego szczególnego w takim razie można się spodziewać na 25-lecie Grave Digger?

(śmiech) Wystarczającą niespodzianką jest nasz koncert, bo każdy z naszych występów jest inny. Często bywa tak, że muzycy jeżdżą na koncerty do Tokio, Londynu czy Nowego Jorku, i wszędzie dzieciaki reagują tak samo. Z Grave Digger coś takiego się nie zdarza. Oczywiście, w związku z nową płytą, występ będzie miał z nią coś wspólnego. Na pewno scena zostanie jakoś specjalnie zaaranżowana. Cały czas nad tym pracujemy, ale już teraz mogę cię zapewnić, że będzie wiele niespodzianek.

Możesz cokolwiek ujawnić, czy jest to na razie ściśle tajne?

Powiem ci tylko tyle, że normalnie perkusja jest w środku, po lewej stronie mam Manniego, po prawej Jensa, naszego basistę, oraz klawiszowca. Tym razem klawiszowiec będzie znajdował się z tyłu i nad perkusją. Będzie niczym król patrzył na całą scenę. To jedna z rzeczy, które planujemy.

Na płycie słychać wiele głosów. Wszystko zostało nagrane przez was, czy może wykorzystaliście na przykład chór?

Mieliśmy w studiu dwóch profesjonalnych śpiewaków oraz Chrisa. To właśnie Chris jest tym głównym głosem w chórkach, który słyszysz. Tak więc całość dzięki temu będziemy mogli również zaprezentować podczas koncertów.

A jest taka możliwość, że zaprezentujecie całą historię podczas kilku wyjątkowych koncertów?

Mamy takie plany. W Niemczech jest takie miasto, w którym odbywają się "Nibelungen Festspieltage". Przedstawienia odbywają się na wielkiej scenie. Myślimy, czy nie dobrze byłoby tam wystąpić i nie zaprezentować tej historii w heavymetalowym stylu. Jednak na to wszystko muszą się zgodzić władze tego miasta. W tej chwili o tym rozmawiamy we własnym gronie. Zobaczymy, co z tych planów wyniknie.

Stefan, mówiłeś, że nagrania poszły bardzo łatwo, że wszyscy jesteście bardzo zadowoleni z płyty, z jej brzmienia. Chyba nie warto więc rezygnować z nagrywania płyt koncepcyjnych, skoro tak pięknie się wszystko dla was ułożyło. Nie sądzisz?

Na razie nasz czas zajmuje wyłącznie nowa płyta i nie myślimy o tym, co będzie po niej. Może powstanie coś w stylu "The Grave Digger", która nie była tak dokładnie płytą koncepcyjną, lecz hołdem dla Edgara Allana Poe. Musimy poczekać. Masz jednak rację, że jakoś łatwiej nam się pracuje nad konceptami.

Może zdradzisz mi, co w tej chwili czyta Chris, to będę mógł sobie wyobrazić czego spodziewać się w przyszłości po Grave Digger?

W tej chwili Chris absolutnie niczego nie czyta. (śmiech) Ma dość po studiowaniu przez kilka miesięcy historii o Nibelungach. Naprawdę mnóstwo na ten temat czytał. Podobnie zresztą było w przypadku płyt "Excalibur" czy "Knights Of The Cross".

Jak wyglądają plany koncertowe Grave Digger? Na pewno zagracie na jakichś festiwalach jak sądzę?

Pojawimy się na wielu europejskich festiwalach, zaś oficjalna trasa promująca zaczyna się w styczniu 2004 r. To będą koncerty z prawdziwego zdarzenia, z efektami pirotechnicznymi i tak dalej.

Czyli będzie bardzo spektakularnie. Mam nadzieję, że podczas trasy nie zapomnicie o Polsce.

Nasz menedżment jest w stałym kontakcie z promotorami z Europy Wschodniej i bada możliwości występów w tamtych stronach. Może któregoś dnia uda nam się w końcu u was zagrać. Na pewno bardzo tego chcemy. Jednak muszą być dograne sprawy finansowe. Nie zrozum mnie źle, nie chodzi nam o to, aby zarobić na tym milion dolców, lecz żeby chociaż rachunek wyszedł nam na zero. Jeżeli to zostanie nam zagwarantowane, z miłą chęcią zagramy.

No to czekamy w takim razie. Dziękuję ci za rozmowę i do zobaczenia.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: plany | nagrania | nagranie | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy