Reklama

"Nie miałem wiary we własny głos"

27 Pablo Sound System to najlepszy polski DJ muzyki reggae-dancehall, na stałe mieszkający w odległej Portugalii. Pablo jest selektorem (selekcjonuje utwory na imprezach i zajmuje się miksem), udziela się także na mikrofonie, w typowo jamajski sposób podtrzymując kontakt z publiką, co daje świetne efekty. Gra wyłącznie z płyt winylowych, głównie z siedmiocalowych singli. Stosuje tzw. juggling, charakterystyczny styl grania jamajskiego. Na jego imprezach można usłyszeć rocksteady , a nawet socę. Pod koniec grudnia 2003 roku przyjechał do Polski. Wizytę na ojczystej ziemi Pablo rozpoczął od Szczecina, gdzie grał wraz z Kołtun Sound System. Następnie razem uderzyli do Barlinka, by zagrać dla dzieciaków z domu dziecka (Children of Jah). Kolejnym miastem, które odwiedził (już w pojedynkę), była Warszawa, gdzie w galerii "Off" razem z DJ Leo zabawiali publikę, a na deser pozostał Wrocław i Poznań. Z Pablo rozmawiał Nimba (mhh.pl).

Skąd nazwa 27 Pablo?

Pablo to nawiązanie do mego oryginalnego imienia z metryki urodzenia, czyli Paweł, a 27 - cyferka magiczna, moja życiowa, no i także dlatego, że swojego czasu byłem fanem Augustusa Pablo. Taka to historia.

Jak długo zajmujesz się graniem muzyki jamajskiej? Czy od samego początku było to reggae/dancehall?

Zacząłem w 1998 roku, gdy pojechałem do Londynu na sześć miesięcy przemyśleć różne sprawy i tam miałem okazję po raz pierwszy usłyszeć takie naprawdę champion soundy. Najpierw to był Jah Shaka i to on mnie zainspirował do tego, by zacząć grać. Muszę powiedzieć, że byłem pozytywnie zdruzgotany, kiedy widziałem tego pana szalejącego między wielkimi paczkami, które sam sobie zbudował, grającego z jednego gramofonu. Najpierw puszczał wersje wokalną, a później dubową, a do tej muzyki szalały tłumy w amoku rytmu i dźwięku. Udało mu się zgromadzić masę ludzi, grając właśnie w takim klasycznym stylu dubowym, w tym samym czasie, kiedy za drzwiami pogrywały największe gwiazdy reggae: Augustus Pablo, I Jah Man etc. To była pierwsza inspiracja.

Reklama

Natomiast zaraz później, podczas Natty Carnival, udało mi się usłyszeć Saxon. I to była właśnie dla mnie taka "petarda" jakościowa. To był pierwszy taki sound, który grał regularnie dancehall z nawijaczem DJ-em i był nim chyba Chuck Berry. Wtedy stwierdziłem, że to już czas, no i zacząłem odwiedzać sklepy z płytami w Londynie i powoli kompletować sobie selekcje. Wtedy to było strictly roots, bo jednak Jah Shaka zostawił na mnie znamię. Natomiast pewnego dnia zakupiłem sobie płytę Anthony'ego B, "So Many Things". Odpaliłem ją sobie, usiadłem na kanapie i muszę powiedzieć, że to było olśnienie. Wróciłem z Londynu, już mając jakieś tam podstawowe nagrania: "Shabby Ranksa" itd. Z czasem udało mi się rozwinąć swoją selekcję dancehallową, która w efekcie tworzy teraz główną część tego, co grywam.

Jesteś selektorem. Czy mógłbyś przybliżyć to pojecie i powiedzieć, czy samo bycie selektorem ma jakiś głębszy wpływ na twoją osobę?

Myślę przede wszystkim, jestem nawet pewien, iż występują ogromne emocje związane z muzyką, którą się lubi, a reggae to muzyka, która jak wciąga, to już wciąga do końca. To zamiłowanie właśnie wpływa najbardziej na życie, a do tego jeszcze dochodzi bogactwo brzmieniowe i stylistyczne, a także bogactwo wydawnictw. To zapewne determinuje życie wszystkich selektorów, ale i miłośników w ten sposób, że chłopaki szaleją i kupują te płyty, czytają, szukają nowych rytmów, nawijaczy wartych posłuchania. Ewidentnie jestem pod wpływem muzyki.

Twoje granie nie ogranicza się wyłącznie do puszczania "perełek" z wyspy. Na swoich imprezach udzielasz się także jako MC. Czy jest to wyłącznie freestyle, czy masz z góry określony temat?

Podchodzę trochę z dystansem do siebie jako MC, bo właściwie dlatego zacząłem odzywać się na imprezach, gdyż nie mogłem znaleźć nikogo, kto by to zrobił za mnie. Nie miałem wiary w swój głos. Czułem, że mam coś do powiedzenia, ale nie sądziłem, że jestem w stanie stworzyć taką formułę, którą zaakceptują ludzie. No ale postanowiłem i chyba muszę mieć coś do powiedzenia, bo nie wierzę zbytnio w swoje możliwości głosowe. Właściwie na początku było to bardziej z przymusu niż z czystego wyboru, że postanowiłem się odzywać. Natomiast samą tradycją grania jamajskiego jest kontaktowanie się z ludźmi, podtrzymywanie relacji i uważam, iż głębokim humanizmem jest granie w ten sposób muzyki tanecznej. Po prostu selektorzy mówią i ja też mówię.

Twoim podstawowym nośnikiem są płyty winylowe, a głównie single tzw."7". To pozwala ci na granie mnóstwa szlagierów, jakich nie sposób dostać na płytach CD. Kiedy grasz, często stosujesz tzw. juggling. Wyjaśnij, co to jest i czy jest to ważna umiejętność każdego selektora?

Oj, to są tematy, na które można się rozkręcić, więc postaram się troszkę to ograniczyć. Generalnie na Jamajce od samego początku producenci starali się wykorzystać wszystkie materiały muzyczne, jakie mieli, w maksymalny sposób. No i zaczęto na jednym rytmie, już w latach 60. nagrywać najpierw wokalistów, później wychodziły instrumentalne wersje, następnie do głosu zaczęli dochodzić nawijacze jamajscy (DJ-e). W ten oto sposób, mając już trzy rytmy w podstawowej wersji, można było to sobie miksować.

A juggling? Wiadomo - rozwinęła się technologia cyfrowa, coraz łatwiej nagrywa się teraz rytmy, pojawiają się nowi artyści na Jamajce i nagrywają się na jednym rytmie. W latach 80. wytworzyła się regularna formuła grania, właśnie na jednym rytmie, całego mnóstwa artystów. I to jest właśnie juggling. Czy jest to istotne? Myślę, że tak, bo sound systemy w Polsce i na całym świecie prezentują typowe granie jamajskie, a juggling jest jej integralną częścią.

Jak w ogóle odnosisz się do granej przez siebie muzyki? Jak ją traktujesz? Czy angażujesz się politycznie, czy może w tej kwestii stoisz z boku i grasz głównie po to, by publika pulsowała?

Staram się mieć dystans. Najważniejsze wydaje mi się, że jak ludzie przychodzą się pobawić i płacą za to, należy im zapewnić gorący parkiet. Natomiast jeśli chodzi o tekst, kładę nacisk na jakieś pozytywne treści. Są to proste, krótkie, życiowe historie. Niemniej, jeśli pojawiają się jakieś "kontrowersyjne" przesłanki, to staram się je przedstawić jak najbardziej uniwersalnie.

Jak oceniasz rozwój dancehallu w naszym kraju?

Muszę przyznać, że jestem pod potężnym wrażeniem. Jak wyjeżdżałem w czerwcu do Portugalii, spodziewałem się tam poważnej sceny. Jednakże przez ten czas, który tam spędziłem, widzę jak funkcjonuje tam ta scena i muszę przyznać, że Polska jakieś 120 km szybciej działa w dobrym kierunku. Szacunek dla wszystkich, bo po prostu jest to wielka praca.

Coraz częściej mówi się o "clashach", czyli pojedynkach soundów i MC. Sam brałeś w takiej imprezie udział. Czy miewasz obawy, że w Polsce, tak jak na Jamajce, clashowanie przejawiać się będzie w formie brutalnej np. wyzwiska itd.

Zupełnie się tego nie obawiam, bo wydaje mi się, że forma clashu w Polsce jest determinowana przez publikę polską, dancehallowo-reggae’ową, a ta publika ma pewien światopogląd i on jest gdzieś bardzo daleko od wszelkich rodzajów agresji, dlatego zupełnie się tym nie martwię. A treści jamajskie? W sumie dobrze, że nie każdy może zrozumieć język patois, bo korzystają na tym (śmiech).

A co z przyszłością? Czy chciałbyś dalej grać i żyć z tego na co dzień?

Na pewno będę grał. Żyć z tego trochę ciężko jest i tu i tam. Mam nadzieję, że będę grał coraz więcej i więcej. Staram się jakoś rozwijać, szukać nowych pomysłów. Nie mam czasu, by zająć się produkcją, ale jako selektor staram się ewoluować. Mam parę pomysłów na przyszłość.

Niedawno postanowiłeś skorzystać z okazji i wyjechałeś do Portugalii. Czy był jakiś głębszy powód wyjazdu? No i jak ci się tam powodzi? Czy słoneczna Portugalia lubi muzykę reggae/dancehall, czy raczej hołduje zabawie przy techno i house?

Wyjazd do Portugalii to był pewnego rodzaju skok na głęboką wodę. A zrobiłem to, by oderwać się od rutyny dnia codziennego. Bo właściwie po 4 latach regularnej pracy, kiedy tylko skończyłem swoją edukację (studia), zdecydowaliśmy się razem z żoną pojechać do kraju, który nam się podobał - odwiedzaliśmy go wcześniej jako turyści. I to była świetna decyzja. Nowe znajomości, sytuacje. Na początku, wiadomo, było ciężko, a chwilami nawet całkiem krucho, ale powoli się to wszystko rozkręca i jest nam tam coraz lepiej.

Nie mówię, kiedy wrócę, bo po prostu chcę sobie zostawić otwartą furtkę. Portugalia jest przemiłym krajem. Jednak pod względem kulturalnym, do czego zaliczam właśnie muzykę taneczną, jak dancehall czy jak wolą inni house, jestem troszeczkę rozczarowany tym, co tam spotkałem, ale wydaje mi się, że jest pewien potencjał i może uda mi się przyczynić jakoś, aby go uruchomić.

Jak wiadomo, zostałeś zaproszony na kolejny pojedynek do Poznania. Twoim rywalem będzie m.in. DJ FeelX. Jak oceniasz swoje siły? Kogo się najbardziej obawiasz?

Hmmm, to jest ciężkie pytanie (śmiech). Czy się obawiam? Myślę, że nie, bo znam swoją wartość jako selektora i wydaje mi się, że jestem niezłym selektorem. Wiadomo jednak, że na każdym takim konkursie to publika ocenia i zależy, co im się będzie podobać. Wszystkie załogi, które zostały zaproszone, prezentują wysoką jakość. Znam bardzo dobrze Rub Pulse i wiem, że Adrian i załoga to są naprawdę selektorzy bardzo poważni. DJ FeelX to człowiek, który ma takie umiejętności, że właściwie... Słyszałem go zaledwie kilka razy, ale wiem, że to jest pan mogący zrobić z różnych rzeczy nowe dzieła, no i na pewno jest tutaj pierwszym, o którym będą wszyscy myśleć, jako o zwycięzcy. A my z chłopakami, każdy po kolei, będziemy starać się jakoś podważyć tutaj tę tendencję, ale tak jak już mówiłem, clashe to jest zabawa. Na pewno wszyscy będziemy się doskonale bawić w atmosferze szacunku i miłości. Jak to wszystko będzie? Już jestem ciekawy i podekscytowany.

Powiedz, jak twój sound stoi od strony posiadania dub platów? Czy dzięki temu, że wyjechałeś, masz większe możliwości w zdobywaniu tego typu nagrań, bo wiadomo, że to ważna broń.

Generalnie możliwości i okazje są. Do tej pory wykorzystałem tylko jedną. Jeśli chodzi o dub platy, to nie mam w Portugalii zaplecza technicznego, które miałem w Polsce i razem z przyjaciółmi mogliśmy zorganizować taką sesje, jak choćby z Fredlockiem. I to właśnie z nim odbywały się typowe dub platowe sesje nagrań. To było wydarzenie historyczne. Kolejny krok do przodu. Natomiast wydaje mi się, iż jamajscy artyści częściej odwiedzają ten kraj. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze zorganizować wszystko, abym mógł się zaopatrzyć w broń dub platową na sound clashe. Udało mi się już nagrać dżingla od samego Michaela Rosa. Tak więc, to jest pierwszy krok.

Wracając do Portugalii - z tego, co mi wiadomo, nawiązałeś tam kontakt również z selektorem Lexo i postanowiliście połączyć siły. Czy w przyszłości będzie możliwe zobaczyć was w Polsce?

Bardzo bym chciał, żebym mógł zagrać razem z Lexem w Polsce. Lexo jest Francuzem z Paryża. Jest ciekawą postacią. Dużo podróżował. Siedział trochę w Stanach, Hiszpanii, a od paru lat mieszka w Portugalii. Tam ma sklep z płytami i jest tutaj najbardziej jamajsko grającym, no teraz to już oprócz mnie (śmiech), człowiekiem w Lizbonie. Razem ze swoim bratem produkują hip hop. Wydali nawet płytę. Razem nazwaliśmy swoje imprezy "Yes Mi Selecta". Jest strona internetowa, na którą można wejść z mojej strony www.27Pablo.reggaenet.pl. Robimy tam raz w miesiącu taką imprezę, przy okazji której chcemy wyedukować ludzi z Lizbony, dlatego mieliśmy już imprezkę "Tribute to Studio One", gdzie opowiadaliśmy właśnie historię ze studia one grając równocześnie te rzeczy. Podsumowaliśmy rok 2002 i to się nazywało "Sufferah Bashment". Mieliśmy bibkę "King Jammy Story", bardzo fajną, gdzie opowiedzieliśmy historię jednego z producentów jamajskich, Loyda Jamesa, od początku jego twórczości do najnowszych rzeczy produkowanych przez jego rodzinę.

Z Lexem bardzo fajnie się współpracuje. Mamy podobne gusta, to samo myślenie, jeśli chodzi o granie jamajskich sound systemów. Lexo też właśnie wyposażył mnie tu w niezłe niespodzianki do grania w Polsce i na clash w Poznaniu, więc uwaga uwaga...

Twoja złota piątka wydanych ostatnio rytmów?

Z rytmów bardzo mi się podoba Masterpiece. Jestem jednak ciągle pod wrażeniem G-String. To taki starszy rytm, z listopada czy października, ale jak dla mnie bardzo dobry. Zdecydowanie Mexican, czyli jesteśmy ciągle w ramach rodziny Jammiego. No i Tempo z Massive B, gdzie zostały wydane reedycje np. Nikodemusa "Play Land" i nowe rzeczy: Elephant Man, Sizzla, Anthony B oraz, w tej chwili jeszcze ich nie mam, "I’m Just a Gay" Rashanko, Michigan and Smile "Rub A Dub Style". Piękne klasyki. A tak jeszcze abstrahując od rytmów powiem tak: Każdy soundman musi mieć Jimmy Relaya "My Women Soft". To jest dla mnie teraz bezdyskusyjny numer 1!

Dzięki za poświecenie tych paru chwil na rozmowę.

Ja również dziękuję. Szacunek dla Mouse Studio i Selektaz - poważnej załogi z Wrocławia.

Foto: Malik - www.reggaenet.pl

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: kontakt | śmiech | W.E.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy