Reklama

"Naród bez pistoletów"

Kiedy kilka lat temu doszło do secesji z grupie Sepultura i odszedł z niej Max Cavalera, wszyscy zastanawiali się czy ktoś jest w stanie go zastąpić. Mający staż w kilku zespołach hardcore'owych Amerykanin Derrick Green, miał przed sobą bardzo trudne zadanie. Sprawdzian nastąpił bardzo szybko, po wydaniu albumu "Against", który został zarejestrowany w szalonym tempie, z uwagi na zobowiązania wobec wytwórni płytowej. Reakcje podczas trasy koncertowej były na ogół pozytywne, co dodało zespołowi energii do twórczej pracy. Dzisiaj możemy już świętować wydanie "Nation", drugiego albumu Sepultury z Derrickiem za mikrofonem. O tym, co kryje się pod tytułem nowej płyty zespołu, radach Jasona Newsteda, ulubionej drużynie NBA wokalisty Sepultury i ostatnim festiwalu "Rock In Rio" z Derrickiem Greenem rozmawiał Lesław Dutkowski.

Na początek chciałem ci złożyć serdeczne życzenia z okazji urodzin. Niedawno skończyłeś 30 lat.

Serdeczne dzięki.

Czy pamiętasz co zdarzyło się tego dnia? Dostałeś może jakiś szczególny prezent urodzinowy?

(śmiech) Chyba nie. Zaraz... dostałem jeden!

Co to było?

Kurtka. Wiesz, właściwie to nie powiedziałem nikomu, że mam urodziny. W Sepulturze jest taki zwyczaj, że jak ktoś ma urodziny dostaje tak zwany pojemnik. Chłopaki biorą wtedy kosz na śmieci i wypełniają go tym, co im tylko przyjdzie do głowy. Są to same złe rzeczy ? mleko, piwo, szczyny. Kiedy już stwierdzą, że uzbierali ich wystarczająco dużo zaczajają się i wylewają to wszystko na ciebie.

Reklama

Ciekawy zwyczaj. Ale wróćmy do waszej najnowszej płyty "Nation". Mam wrażenie, że tego tytułu nie należy brać dosłownie i że kryje się za nim jakiś głębszy sens. Czy mam rację?

Owszem masz rację. Chcieliśmy przez to powiedzieć, że naród, który my tworzymy, to naród, który nie jest ograniczony granicami w sensie geograficznym. Może do niego należeć każdy, bez względu na to, w jakiej części świata mieszka. W tym świecie nie potrzebne są paszporty, pistolety. My nienawidzimy przemocy. W naszym narodzie istnieje pełna wolność religijna. Ludzie, którzy w swojej wyobraźni tworzą taki świat są częścią narodu, do którego i my należymy. Osobiście wierzymy, że nie jest to nierealny obraz. Myślę, że każdy człowiek na świecie może się podpisać pod taką wizją. O tym między innymi śpiewamy na naszej nowej płycie.

To pierwsza płyta Sepultury od czasów ?Beneath The Remains?, która została nagrana w Brazylii. Dlaczego zdecydowaliście się na nagranie jej tam właśnie teraz?

Po zakończeniu trasy promującej ?Against? Igor, Andreas i Paulo zdecydowali, że chcą wrócić do Brazylii. Uznali, że nie ma potrzeby, by dłużej mieszkali w Ameryce, zwłaszcza, że ich rodziny zostały w Brazylii. Zdecydowałem się przeprowadzić tam razem z nimi. Mieszkam w Brazylii już od półtora roku i muszę przyznać, że po przeprowadzce wszystko zaczęło iść lepiej. Chłopaki poczuli, że wreszcie są w domu, ja czułem się podobnie. Zacząłem się uczyć się portugalskiego, żyć na własną rękę, poczułem się nareszcie całkowicie niezależny. Jako zespół staliśmy się sobie bliżsi. Brazylia to dla nas najodpowiedniejsze miejsce.

Czy mówisz już biegle po portugalsku?

O tak mówię już bardzo dobrze w tym języku, ale nie przestaję się uczyć.

Stało się już zwyczajem, że do nagrywania każdej kolejnej płyty Sepultura zatrudnia innego producenta. ?Roots? produkował Ross Robinson, ?Against? Howard Benson. Tym razem zdecydowaliście się na Steve?a Evettsa. Czy należy przez to rozumieć, że wciąż poszukujecie doskonałego brzmienia, chcecie doświadczyć czegoś nowego, a może zwyczajnie nie byliście zadowoleni z brzmienia waszych poprzednich płyt?

W zasadzie to jest tak, że kiedy zakończymy współpracę z jednym producentem uznajemy, że czas iść do przodu i zrobić coś innego. Nie chodzi o zadowolenie czy niezadowolenie. My po prostu chcemy się rozwijać. Kiedy po półtora roku bycia w trasie słuchaliśmy tego, co nagraliśmy, powiedzieliśmy sobie, że tym razem trzeba zrobić coś innego. Moim zdaniem bycie niezadowolonym jest naturalnym odruchem. Sam nigdy nie będę zadowolony z muzyki do końca. Zawsze chcę więcej, lepiej i inaczej. Tak czuje każdy z nas. Dlatego zmieniamy producentów za każdym razem.

Czyli wasi fani mogą być spokojni o to, że nie podążycie ścieżką wytyczoną przez Iron Maiden?

Zdecydowanie nie podążymy. Każda ich płyta brzmi tak samo i ciężko jest ludziom zaobserwować jakieś różnice między nimi. Natomiast każdy fan zauważy różnice między kolejnymi albumami Sepultury. Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości.

Teraz chciałbym cię zapytać o coś zupełnie innego. Sepultura istnieje od mniej więcej 17 lat. Przez lata osiągnęła niemalże status legendy, zespołu kultowego. Ty śpiewasz w Sepulturze od trzech lat. Chciałem zapytać czy zdajesz sobie sprawę, że jako członek tego zespołu z każdą kolejną płytą współtworzysz historię heavy metalu? Jak ty to postrzegasz

O rany! To rzeczywiście jest dość niesamowite i jestem szczęśliwy, że mogę w tym uczestniczyć. Ciężko jest o tym mówić, bo to w sumie jest czasami dla mnie dziwne. Ja po prostu kocham robić to, co robię. Budzę się każdego dnia ze wspaniałą świadomością, że jestem członkiem tego zespołu. To dla mnie wielki zaszczyt. Nawet, kiedy jeszcze nie śpiewałem w Sepulturze, darzyłem ją ogromnym szacunkiem. Uwielbiam stare piosenki, darzę estymą Maxa i całą przeszłość zespołu. Materiał, który tworzymy płynie z głębi naszych serc i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy.

Czy teraz, jako członek tego zespołu odczuwasz ciężar popularności?

Nie (śmiech). Tak naprawdę to nigdy nie czułem się sławny czy popularny. Podoba mi się droga, którą podążamy i nie sprawia mi ona żadnych problemów.

Po raz drugi Sepultura miała okazję współpracować z legendą punk rocka Jello Biafrą. Dla ciebie było to pierwsze zetknięcie z tym wokalistą. Jak to się stało, że Jello zgodził się współpracować z wami po raz drugi? Jest między wami jakaś szczególna więź duchowa czy może zwyczajnie poprosiliście go, aby zechciał zaśpiewać na waszej nowej płycie?

(śmiech) Nie do końca tak było. Chodzi o to, że obawialiśmy się, że zbyt duża liczba gości może zmienić postrzeganie całej płyty. Chcieliśmy za wszelką cenę uniknąć opinii, że obecność tego, czy tamtego zmieniła zupełnie naszą płytę. Najpierw napisaliśmy wszystkie piosenki, a kiedy ich posłuchaliśmy doszliśmy do wniosku, że niektórym potrzebny jest jakiś dodatkowy sznyt. W przypadku kawałka ?Politricks?, w którym słychać Jello Biafrę, uznaliśmy, że potrzebne jest coś na kształt przemówienia. Ja zaś nie chciałem, aby było ono wygłoszone moim głosem. Doszliśmy do wniosku, że Jello będzie idealnym mówcą do tej właśnie piosenki. Zadzwoniliśmy więc do niego, wysłaliśmy mu taśmę, a on napisał przemówienie, nagrał wszystko w San Francisco i odesłał nam taśmę. W przypadku innych gości nasze postępowanie wyglądało bardzo podobnie. Przedstawialiśmy im przesłanie płyty, naszą koncepcję narodu i dawaliśmy im wolną rękę. Tak było np. z Apocalyptiką. Daliśmy im materiał zagrany na akustycznej gitarze i powiedzieliśmy, że chcemy mieć coś na kształt hymnu, coś wspólnego dla naszego narodu.

Czy zamierzacie wykorzystać ?Valtio?, ten hymn skomponowany dla was przez fiński kwartet, jako intro do waszych koncertów tak jak to było podczas festiwalu ?Rock In Rio??

Jasne, że tak. W Rio doszedł element zaskoczenia, bo nikt nie znał tej kompozycji, jej niepowtarzalnego klimatu. Wrażenie było niesamowite i postanowiliśmy, że ?Valtio? będzie otwierać każdy z naszych koncertów podczas tegorocznej trasy.

Wiem, że przygotowaliście limitowaną edycję ?Nation? na rynek europejski. Czy trafią na nią przeróbki, które zarejestrowaliście w studiu np. ?Rise Above? Black Flag czy ?Annihilation? zespołu Crucifixa, czy też płyta będzie się różnić jedynie szatą graficzną?

Wszystko się będzie różnić od normalnego wydania. Znajdą się na nim dodatkowe kompozycje. Oprócz wspomnianych przez ciebie kawałków Black Flag i Crucufixa będą jeszcze ?Bela Lugosi Is Dead? Bauhausu, ?Roots? w wersji koncertowej zarejestrowane podczas trasy ?Tattoo The Earth? i wersja demo utworu ?Saga? z ?Nation?.

W ubiegłym roku wzięliście udział w ?Tattoo The Earth Tour?, ten rok zaczęliście od koncertu na ?Rock In Rio?. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że przyszłość Sepultury rysuje się w różowych barwach. Spodziewaliście się, że tak to się potoczy?

Nie (śmiech). Niczego takiego nie oczekiwaliśmy, bo po ?Against? wielu ludzi mówiło wprawdzie, że płyta jest OK, ale wyczuwało się, że nie są co do tego przekonani. Osobiście mam wrażenie, że czeka nas jeszcze wiele pracy. Teraz czujemy się znacznie lepiej i podchodzimy do naszej przyszłości bardziej entuzjastycznie. Naszą poprzednią płytę nagrywaliśmy w szalonym tempie i niezbyt przychylnej atmosferze. Spodziewam się jednak, że ludzie będą sięgać po ?Nation? i zauważą, że moja osobowość odcisnęła na niej swoje piętno, bo to jest bardzo ważne dla mnie i zespołu. Teraz brałem udział w tworzeniu nowego materiału od samego początku. Zintegrowaliśmy się jako zespół, gramy sporo koncertów i mam nadzieję, że fani docenią nasze wysiłki. Koncertując musimy zapoznać odbiorców ze zmianą jaka się dokonała. Ja jestem jej częścią i bardzo mnie to cieszy.

Moim skromnym zdaniem ?Nation? brzmi lepiej od ?Against?. Także partie wokalne są lepsze

Miło to słyszeć.

Na festiwalu w Rio graliście przed 200 tysiącami ludzi. Czy miałeś wówczas tremę?

Nie, naprawdę nie miałem. Byłem bardzo podekscytowany, bo wiedziałem, że publiczność chce zobaczyć Sepulturę na żywo. 200 tysięcy ludzi to rzeczywiście spore wyzwanie. Starałem się więc zrobić coś nieoczekiwanego.

I co zrobiłeś?

Wypruwałem z siebie flaki. Goniłem po całej scenie, starałem się być bardzo blisko ludzi. Był taki moment, że jeden z fanów wskoczył na scenę, a ochroniarze chcieli go pobić. Przerwałem na chwilę koncert i powiedziałem im, żeby pozwolili temu dzieciakowi wrócić na płytę. Nie mogę śpiewać, kiedy ochroniarze dopuszczają się aktów przemocy wobec naszych fanów. Na szczęście wszystko odbyło się spokojnie i nikt nie ucierpiał.

Pozostając przy ?Rock In Rio?. Kiedyś był to festiwal rockowy w pełnym znaczeniu tego słowa. W tym roku wiele się zmieniło, zaproszono gwiazdy pop. Co o tym sądzisz?

Mam wrażenie, że brazylijscy fani wcale nie byli szczęśliwi z takiego obrotu sprawy. Ale imprezę sponsorowała wielka firma, wchodzącą w skład koncernu Time-Warner i dlatego impreza nabrała charakteru przedsięwzięcia stricte biznesowego. Postanowiono, że skoro ten i ten wykonawca sprzedał wiele płyt w USA, trzeba go zaprosić, bo to przyniesie dochód. I stąd obecność ?N Sync czy Britney Spears. Guns ?N Roses wypadli znakomicie, ale to głównie zasługa Axla. Tacy wykonawcy jak Papa Roach czy Queens Of The Stone Age są bardzo znani w Brazylii, a organizatorzy starali się ich umieścić w cieniu gwiazd pop, na drugim planie. Mało tego, było wiele naprawdę świetnych zespołów brazylijskich, którym uniemożliwiono występ. I to jest poważny problem. Dla nas występ był ważny także z tego powodu, iż byliśmy jedynym wykonawcą reprezentującym Brazylię. Bez nas nie byłoby żadnego wykonawcy z kraju, w którym odbywała się impreza! Ludzie chcieli rocka, chcieli zobaczyć AC/DC, Rush. Możesz sobie wyobrazić, że taki zespół jak Rush nigdy nie zagrał na ?Rock In Rio?, ani w Brazylii?

Naprawdę?

Słowo daję. Nigdy tu nie grali. Miliony ludzi chciałoby ich zobaczyć, a zamiast tego dostali gwiazdy pop.

Trudno w to uwierzyć.

Zdaję sobie sprawę, ale zapewniam cię, że wiem, co mówię. To samo tyczy się Pink Floyd. Oni także nigdy nie dotarli do Brazylii. My mamy powody do zadowolenia, ale co mają powiedzieć fani... Ten kto zapraszał gości patrzył chyba wyłącznie na to, kto ile sprzedał płyt w USA.

Derrick w wielu wywiadach podkreślałeś, że hard core jest tym gatunkiem, który wywarł na ciebie największy wpływ. Czy obecnie możesz wskazać jakieś młode zespoły, które zrobiły na tobie takie wrażenie jak kiedyś Cro-Mags?

Bardzo lubiłem szwedzką grupę Refused, niestety już nieistniejącą. Ich ostatnia płyta była fenomenalna. To był najlepszy hard core jaki kiedykolwiek słyszałem. Dobry jest zespół Keyhole, mojego kumpla z Ohio. Kill Switching Gates z New Jersey też są nieźli. Jest też japońska grupa Back Case. Słucham nie tylko tego gatunku. Dostaję kasety wielu grup wydawanych przez niezależne wytwórnie i są wśród nich naprawdę dobre zespoły. Lubię underground. Uważam, że to jest przyszłość muzyki. Wychodzi cała masa płyt, które przechodzą niezauważone z niewiadomego mi powodu. Może dlatego, że wokół jest tyle gówna (śmiech). Mam szczerą nadzieję, że uda im się przebić.

Chciałem cię zapytać co sądzisz o zamieszaniu towarzyszącym takim wykonawcom, jak Marilyn Manson czy Eminem. Mam na myśli bojkotowanie ich koncertów, cenzurowanie tekstów i okładek płyt. Czy Sepulturę kiedykolwiek spotkało coś podobnego?

Na szczęście nie. Nam nie przeszkadza to, co oni robią, bo jesteśmy otwarci. Uważamy to za śmieszne. Powinna być zachowana wolność wypowiadania się, także za pośrednictwem muzyki.

Czy według ciebie takie działania wymierzone w artystów są jawnym dowodem na to, że Ameryka staje się coraz bardziej konserwatywna?

Ameryka była zdecydowanie konserwatywna także za czasów poprzedniego prezydenta. To zawsze miał być bezpieczny, konserwatywny kraj. Teraz kwestia wolności będzie chyba wyglądać jeszcze gorzej. Może się ujawnić więcej radykałów, którzy będą głosić swoje prawdy jako jedyne i najważniejsze. Istnieje realne niebezpieczeństwo wystąpienia poważnych napięć społecznych. Widać to było już w czasie wyborów. Wierzę, że ludzie są świadomi zagrożeń i zapobiegną im.

Czy brałeś udział w wyborach, jeśli tak to na kogo oddałeś swój głos?

Tak głosowałem, będąc w Brazylii. Oddałem swój głos na Ralpha Nadera z Partii Zielonych.

Odejdźmy od polityki. Przyznaj się jak często grywasz na basie, który podarował ci Jason Newsted?

I tu cię zaskoczę, bo gram na nim w jednej z piosenek z naszej najnowszej płyty ? ?Water?. Dość często gram na nim na żywo, a także w studio, kiedy pracujemy nad nowymi kawałkami. Skomponowałem kilka utworów, które nie znalazły się na ?Nation? i gram w nich właśnie na tej gitarze od Jasona. To czadowe numery z ciężkim riffem gitarowym. Zawsze tak robię, kiedy mam jakiś pomysł. Łapię za bas, za gitarę, potem używam automatu perkusyjnego, a na końcu dogrywam wokale.

Niedawno powiedziałeś w wywiadzie, że Jason bardzo wiele cię nauczył o muzycznym biznesie i byciu w wielkim zespole. Czy możesz ujawnić kilka rad, których ci udzielił?

O tak, bardzo wiele mu zawdzięczam. Główna rada jaką mi dał to - Nie zwracaj uwagi na to, co mówią inni. Zdawało mi się, że o tym wiem, ale kiedy mówi to człowiek, który był kimś w wielkim zespole, to nabiera to zupełnie innego wymiaru. On doskonale rozumiał, jaka presja jest wywierana na muzyków znanego zespołu, sporo mi o tym opowiadał. To co zapamiętałem najbardziej to, że muszę pokazać swoją osobowość. Nie naśladuj nikogo tylko pokaż kim ty jesteś. Trzeba po prostu być naturalnym.

Jesteś przyjacielem Jasona. Czy wiesz coś o jego planach na przyszłość? Może nagracie coś razem?

Byłoby wspaniale, ale na razie nic takiego nie nastąpi. To wspaniały utalentowany facet, mający masę pomysłów. Mieliśmy okazję już pracować razem podczas nagrywania ?Against?. On ma nieprawdopodobne wprost wyczucie muzyki. Robi wszystko z niesamowitą pasją. Niestety, na razie nic nie wiem o jego planach.

Powiedz mi jak obecnie wyglądają relacje między Sepulturą i Soulfly. W końcu minęło już kilka lat od odejścia Maxa

Jako zespół nie utrzymujemy kontaktów z nimi. Osobiście przyjaźnię się z ich pierwszym perkusistą Roy?em. Ale jego znam od bardzo dawna, zanim jeszcze powstał Soulfly, a ja zostałem wokalistą Sepultury. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby poznać resztę chłopaków, ale my mieszkamy w Brazylii, a oni w Stanach.

A jak wyglądają stosunki Igora z Maxem? W końcu są rodzonymi braćmi.

Wydaje mi się, że w ogóle ze sobą nie rozmawiają.

Wiem, że jesteś wielkim fanem NBA, szczególnie drużyny New York Knicks. Jak zareagowałeś, kiedy Patrick Ewing zdecydował się opuścić drużynę i przeniósł się do innego klubu?

Uważam, że bardzo dobrze zrobił. (śmiech) Pat Ewing miał zły wpływ na drużynę. Był już po prostu za stary. Wisiał nad Knicksami niczym klątwa. Ten zespół potrzebował zmiany. Nie twierdzę, że grał zupełnie do dupy, ale udawało mu się coraz mniej. (śmiech) Bardzo się cieszę, że odszedł. Teraz chłopaki mają inny skład z Charlsem Oakley?em z tyłu i powinno być lepiej.

Niebawem wyruszacie na trasę wraz z Puya, Hatebreed i Flybanger. Czy ten skład dotrze do Polski?

Na razie tylko terminy w Stanach są potwierdzone. Mam jednak szczerą nadzieję, że tym razem dotrzemy do Polski, bo podczas ostatniej trasy nam się nie udało.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: NBA | piosenki | przyszłość | trasy | rock | śmiech | naród
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy