"My nie musimy milczeć"
Kult od początku lat osiemdziesiątych jest symbolem niezależności na polskim rynku muzycznym. Skutecznie opierając się przemijającym artystycznym modom, politycznym nastrojom i zmianom personalnym, zespół i jego niekwestionowany lider, założyciel i autor tekstów Kazik Staszewski, jest jednym z niewielu wykonawców zapełniających największe hale i kluby muzyczne w Polsce. 1 października 2001 r. do sklepów muzycznych trafił pierwszy po trzyletniej przerwie album Kultu, zatytułowany "Salon Recreativo". Z tej okazji z Kazikiem Staszewskim, Krzysztofem 'Bananem' Banasikiem i Januszem 'Jeżykiem' Grudzińskim, o kontrowersyjnym utworze i teledysku "Brooklyńska rada Żydów", nowej płycie, koncertach i internetowym czacie, rozmawiał Konrad Sikora.
Przy nagrywaniu płyty "Salon Recreativo" ciężar pracy nad materiałem wzięliście na siebie, odciążając trochę Kazika. Dlaczego tak się stało?
B: Czy ja wiem, czy odciążyliśmy? Kazik nie zajmuje się komponowaniem piosenek, jego domeną są teksty. My robiliśmy więc swoje i powiedziałbym raczej, że Kazik bardziej zaangażował się w proces kompozytorski i w sumie dwa utwory są jego autorstwa. Nie robi tego zawsze. Poza tym bardziej zaangażował się sam w proces nagrywania. Ponieważ potrafimy posługiwać się ProToolsami, mogliśmy się z Kazikem nawzajem nagrywać. Dlatego jego udział był raczej zwiększony.
Kazik, jak zaczęliście pracę nad tą płytą? Ty podjąłeś decyzję, czy chłopaki cię w końcu zmusili?
K: Nie. Była to całkowicie moja decyzja. Po trzech latach mojego zaangażowania w różne projekty, nadszedł wreszcie czas, aby znów nagrać coś z Kultem. Wydawało mi się, że to najodpowiedniejsza pora, tym bardziej, że chłopaki mieli już wiele pomysłów.
Taka ilość materiału wymagała od was dużo pracy. Doszło nawet do tego, że sami miksowaliście te piosenki...
B: Tak. Oczywiście działo się to pod okiem realizatora dźwięku. Poza tym nagrywaliśmy w nowym studiu, którego jeszcze nie znaliśmy, dlatego trzeba było nieco zaufać specjalistom, a my nadaliśmy tym piosenkom końcowy kształt, o który nam naprawdę chodziło. Realizowaliśmy swoją wizję.
Na podwójną wersję albumu trafiły piosenki, które nie zmieściły się na pierwszym krążku oraz nowe wersje starych numerów lub nowe kompozycje w innych aranżacjach. Taka ilość materiału to dość dużo dla fanów...
B: Na pewno. Ale to wynik tego, że podczas sesji nagraliśmy wiele utworów. Jedne były lepsze drugie były gorsze. Te lepsze zmieściliśmy na pierwszym krążku. Jako, że pojawiła się możliwość albumu dwupłytowego to stwierdziliśmy, że warto je wydać wszystkie. Mamy tradycję, ze wydajemy wszystko to, co nagrywamy. Te nowe wersje starych numerów to całkowicie wymysł Kazika.
K: Zazwyczaj tego typu odrzuty z sesji trafiały na single. Ale powiedzmy sobie prawdę - w jakich nakładach sprzedają się single? Szkoda mi było tych piosenek, dlatego zdecydowałem się dać je na ten drugi krążek, tym bardziej, że udało nam się wynegocjować wydanie podwójnego albumu w cenie pojedynczej płyty. Nowe aranżacje starych kawałków pojawiły się dlatego, że przez lata te utwory zmieniły nieco swój charakter i na koncertach gramy je całkiem inaczej. Chcieliśmy je więc zaprezentować w takiej formie. Tu ważna jest także kwestia ceny. Album podwójny kosztuje tyle co pojedynczy. Dlatego ludzie mówiący, że kupują piraty, bo nie mają kasy na oryginalne wydania, tym razem nie będą mieli takiego argumentu.
Na tej dodatkowej płycie znalazła się tytułowa piosenka... to dość nietypowe.
J: Materiału było dużo. Musieliśmy dokonać wyboru i zdaję sobie sprawę, że to jest kwestia względna, co jest dobre, a co nie. Wiemy, że umieszczanie kawałka tytułowego na krążku bonusowym jest dość dziwne, ale ja się z tym zgadzam. Mnie ta kompozycja zupełnie nie podchodzi.
W brzmieniu Kultu na tej płycie pojawiła się pewna zmiana. Bardziej widoczne są sample, które jak dotąd były charakterystyczne dla solowych dokonań Kazika.
B: To jest kwestia względna. Wszystko zależy od tego, co ludzie uznają za sample. Tak naprawdę jest ich niewiele. Wiele rzeczy może się wydawać, że są zsamplowane, ale tak nie jest. Ja gram na wielu instrumentach i nie jest dla mnie problemem uzyskanie odpowiedniego dźwięku czy brzmienia bez samplera. Sample tak na prawdę są w dwóch lub trzech kawałkach.
Który z utworów na płycie jest dla was najważniejszy?
J: Szczerze mówiąc, dla mnie jest jeszcze za wcześnie, aby wybrać który z tych utworów jest mi najbliższy. Za mało upłynęło czasu, aby to wszystko przeanalizować. Patrzę teraz po tytułach... ale chyba jeszcze nie zdecyduję się na żaden ostateczny wybór.
B: Dla mnie zdecydowanie "Brooklyńska rada Żydów". Uważam, że jest to bardzo pozytywny utwór, z pozytywnym tekstem. Jest doskonale zaaranżowany. Uważam, że to bardzo dobra piosenka.
Czy nie obawialiście się, że zostanie ona odebrana jako swego rodzaju prowokacja?
B: Ja szczerze mówiąc o tym w ogóle nie myślałem. To jest tekst Kazika i jakoś do tego w ten sposób nie podchodziłem. Wystarczy spojrzeć na refren. To jest przecież bardzo pozytywny tekst. To, że pojawia się coś, co dotyka gorących tematów, jest dla nas normalne. Kazik zawsze w ten sposób pisał. Trudno, aby przeoczył tak ważne tematy, które dotykają wielu z nas. Na takie tematy mogą milczeć media. My nie mamy podpisanych żadnych umów i żadnych układów, i nie musimy na takie tematy milczeć - powinniśmy je poruszać.
K: W sumie to nie obawiałem się jakiegoś złego odbioru. Ale brałem to pod uwagę. W tym kraju jest taka durna sytuacja, że już samo wypowiedzenie słowa "Żyd" jest czymś złym. To jak mamy mówić? Czy wypowiedzenie tego słowa zaraz musi oznaczać, że jesteśmy antysemitami? To zakłamanie jest powszechne i staje się nie do zniesienia i tym bardziej nie powinniśmy się mu poddawać. Tym bardziej, że ten tekst nie jest w żadnym stopniu kontrowersyjny.
Teledysk trafił jednak tylko do MTV Polska.
B: To już jest kwestia ogólnie pojętej politycznej poprawności. Ludzie boją się pewnych spraw i rzeczy, które wybiegają poza ich światopogląd. Na tego typu rzeczy nic już nie poradzimy. Najciekawsze jest to, że pretensje dotyczyły nie tematu, ale papierosa, którego palił Kazik i którego uznawano za jointa.
Kto wymyślił scenariusz teledysku i czy dobrze bawiliście się kręcąc ten klip?
B: Scenariusz napisał Kazik. Scenariusz ogólnie wynikał z tekstu. Refren śpiewa człowiek tańczący i ciężko było sobie wyobrazić jakiś inny. Główny temat wypłynął od niego, a już na planie - jak to zazwyczaj bywa - pojawiały się nowe pomysły. Sama zabawa na planie była przednia. To zawsze jest okazja do wygłupów i jesteśmy bardzo zadowoleni z końcowego efektu.
J: Bawiliśmy się wspaniale. Kręcenie teledysku to zawsze dobra okazja do spotkań. Mam nadzieję, że chociaż trochę widać ten nasz dobry humor.
Dlaczego zdecydowaliście się wybrać ten utwór na pierwszego singla?
K: To była moja decyzja, właściwie jednoosobowa. Dla mnie wybór był w pewien sposób oczywisty... przynajmniej wtedy. Teraz się zastanawiam. W sumie to kandydatów miałem trzech - "BRŻ", "Piotra Pielgrzyma" i "Łączmy się w pary, kochajmy się". Teraz jednak uważam, że najlepiej byłoby wydać "Najbardziej chcianego bandytę w Polsce" i chyba to będzie drugi singel.
Czy sądzisz, że piosenka "Henryk Wujek" może po ostatnich wyborach nabrać nowego wymiaru?
K: Chyba tak... (śmiech...)
Czy pisząc swoje teksty masz problem z określeniem, który z nich ma trafić do Kultu, a który do twoich innych projektów?
K: W sumie to nie. Od momentu płyty "Your Eyes" przyjąłem taki system pracy, że układam tekst do konkretnej melodii. Oznacza to w praktyce właściwie brak tego typu problemów. Tylko raz zdarzyło mi się, że chłopaki odrzucili mi tekst i powiedzieli, że nie będą tego kawałka grać. Wykorzystałem go w inny sposób. Tego typu sposób pracy jest dla mnie o wiele wygodniejszy.
No właśnie. Na płytach Kultu zazwyczaj pojawiają się utwory, które tekstowo są "cięższe" i takie, które wydają się być "lżejsze". W których lepiej się czujesz?
K: Szczerze mówiąc to nie ma to dla mnie większej różnicy. To przecież są moje teksty i wszystkie są dla mnie ważne. W przypadku tej płyty właściwie bardzo mało jest tych "lżejszych" piosenek. Wbrew pozorom nawet "Brooklyńska rada Żydów" do nich nie należy. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie, aby do piosenki "Piotr Pielgrzym", która jest genialnie zaaranżowana i ma ogromne bogactwo brzmień, napisać jakiś głupkowaty tekst.
Banan, jaka jest największa twoim zdaniem różnica między tą płytą a "Ostatecznym krachem..."?
Pod względem kompozycyjnym ciężko mi powiedzieć. Nigdy się nie zastanawiamy nad tym, jak gramy. Przynosimy pomysły do studia i je realizujemy. Poprzednia płyta byłą nagrywana w trochę innym składzie i w innych warunkach. Według mnie brzmi trochę plastikowo. Tam jest więcej sampli. Nowy album był realizowany w sposób bardziej tradycyjny. Nie wiem, czy to każdy usłyszy, ale nagrywaliśmy wszystko z naturalnym pogłosem. Dzięki temu łatwiej będzie te utwory grać na koncertach, bo nie trzeba się martwić o to, jak uzyskać dany efekt na żywo.
W jednym z utworów pojawia się głos kobiecy. Jak to się stało, że zaśpiewała z wami Marta Żurek?
K: W sumie stało się to trochę nieoczekiwanie. Marta to po prostu narzeczona Banana. Przyprowadził ją kiedyś do studia i zaproponował, żeby zaśpiewała. Na początku trochę słabo to wychodziło. Z czasem jednak się rozkręcała i nagraliśmy kilka różnych wersji i w końcu wybraliśmy najlepszą. Ogólnie miło nam się razem pracowało. Muszę jednak poskarżyć na Banana, że bardzo na nią krzyczał i dziewczyna się stresowała. Pomysł użycia wokalu kobiecego od jakiegoś czasu chodził za nami, a fakt, że Marta jest osobą właściwie nieznaną, był dla nas tylko dodatkowym atutem za podjęciem tej decyzji.
5 października ruszyliście w trasę koncertową. Swoje występy zaplanowaliście na około trzy godziny...
J: Nie wiem, czy rzeczywiście będą tyle trwały. To zależy też trochę od ludzi - jeśli będą się domagali bisów, to czasami koncert może potrwać nawet ponad trzy godziny. Znamy już konkretnie repertuar, jaki będziemy prezentować i na pewno będzie to dobra zabawa. Może nie będę teraz wymieniał tych piosenek, bo to jak opowiadanie komuś filmu, który ma dopiero zobaczyć.
To może chociaż powiedzcie ile utworów z nowego albumu zagracie?
J: Około dziesięciu, a oprócz tego 20 - 25 starszych kawałków.
Pod względem ilości zagranych koncertów moglibyście już chyba trafić do Księgi Rekordów Guinessa... Czy po tych wszystkich latach chce wam się jeszcze grać tak długie koncerty?
J: W sumie tych koncertów nie jest tak wiele, przynajmniej w ciągu roku. Ale rzeczywiście przez te wszystkie lata trochę się tego wszystkiego nazbierało. Co do tego, czy nam się chce, czy nie. Powiem ci, że ja to po prostu lubię. Wszyscy to lubimy. Oczywiście zdarzało się, że na poprzednich trasach Kazik tracił w połowie głos i było trochę nerwowo, ale my po prostu uwielbiamy grać koncerty. Ja nie znoszę za to pracy w studio. Wolę grać na żywo. Po sesji nagraniowej dobrze jest później odreagować na scenie.
Na płycie znalazł się utwór "Forum internetowe". Niedawno byliście gośćmi naszego portalu na CZATerii. Co sądzicie o tego typu spotkaniach z fanami?
B: To bardzo fajna sprawa. Sama idea jest bardzo słuszna. Jednak nie widzę powodu, dla którego wszyscy powinni gromadzić się w jednym miejscu. Idealnym rozwiązaniem byłaby sytuacja, gdy każdy z nas ze swojego mieszkania może łączyć się w tym samym czasie i w ten sposób brać udział w czacie. Poza tym nie widzę raczej sensu istnienia moderatora, który rozdziela pytania. My nie boimy się odpowiadać na żadne pytania i dla nas jest to zbędne, sami możemy pisać. Ogólnie jednak jest to przyjemna sprawa, ale i tak wolimy bezpośredni kontakt z naszymi fanami na koncertach.
Dziękuję za rozmowę.
Zapraszamy na naszą stronę specjalną poświęconą trasie koncertowej promującej album "Salon Recreativo".