"Mikstura wszystkiego"
Serce każdego fana się raduje, gdy niczym Feniks z popiołów odradzają się jedyne w swoi rodzaju zespoły, które wskutek niefortunnego splotu okoliczności przed laty swój żywot musiały zakończyć. Do takich grup zalicza się między innymi austriacka formacja Disharmonic Orchestra. Austriacy zniknęli ze sceny w 1994 roku i chyba niewielu fanów wierzyło, że jeszcze kiedyś przyjdzie nam słuchać ich nowego materiału. A jednak. Od 16 września możemy ponownie kręcić głowami z zachwytu i zdumienia z powodu 13. nowych kompozycji, które popełnili Patrick Klopf (gitara i śpiew), Martin Messener (perkusja) i Herwig Zamerink (gitara basowa, śpiew). Nowy materiał otrzymał znaczący tytuł "Ahead", zaś z okazji jego wydania z Patrickiem Klopfem porozmawiał Lesław Dutkowski.
Zacznę od pytania natury historycznej. Dlaczego i w jakich okolicznościach Disharmonic Orchestra zniknęła ze sceny ponad osiem lat temu?
Czuliśmy, że znaleźliśmy się w czymś, co przypominało czarną dziurę. Po wydaniu płyty "Pleasuredome" zmieniliśmy wytwórnię płytową i management. Niespecjalnie się rozumieliśmy, zarówno z wytwórnią, jak i z managementem. Dochodziło do wielu nieporozumień. W końcu zdecydowaliśmy, że nastał czas, aby zrobić sobie trochę przerwy. Myśleliśmy o przerwie rzędu sześciu miesięcy, może roku. Okazało się jednak, że przerwa trwała lat osiem. (śmiech) Tak to naprawdę wyglądało. Herwig, nasz basista, zajęty był graniem w innych zespołach, między innymi w Naked Lunch, który był wydawany przez dobrą wytwórnię. Także ja i Martin mieliśmy swoje projekty.
W końcu, w roku 2000, gdy Nuclear Blast wznowił naszą płytę "Expositionprophylaxe" pomyśleliśmy, że to dobra rzecz dla nas. Mówiliśmy: O, coś się święci. Ludzie z tej wytwórni skontaktowali się z nami i zapytali, czy nie mielibyśmy ochoty nagrać nową płytę. A my przecież zawsze chcieliśmy grać i nagrywać. Nigdy przecież nie planowaliśmy takiej długiej przerwy. Czas tylko mijał tak szybko, gdy nas nie było. W 2000 roku ponownie zaczęliśmy poważnie myśleć o Disharmonic Orchestra. Tak naprawdę coś zaczęło się dziać w październiku 2001 roku.
Album "Ahead" już został wydany. Powiedz mi kiedy powstawał materiał na niego?
Właśnie w październiku zaczęliśmy komponować. Mieliśmy też stare demówki, z których kawałki nieco przearanżowaliśmy, konkretnie trzy z nich - "Supervision", "Pain Of Existence" i "The Love I Hate". W zasadzie wykorzystaliśmy już nagrane na demówkach fragmenty tych kompozycji. Pozostałe utwory są zupełnie nowe. Nagrania zaczęły się w kwietniu 2002 roku i trwały do końca maja. Wszystko zarejestrowaliśmy w studiu Herwiga.
Patrick odpowiedz mi na jedno ważne pytanie dla każdego waszego fana - czy to jest powrót na dobre, czy to tylko ta płyta?
Będziemy grać. Powiem więcej, mamy już pięć nowych kawałków na płytę. Tak więc tym razem wszystko będzie inaczej. Zamierzamy co roku nagrywać nową płytę. Przez następnych osiem lat. (śmiech)
Chcecie nadrobić stracony czas?
Tak. Brakowało nam grania w tym zespole. Czas bez nas na scenie mijał tak szybko. Jednak musimy przekonać się przede wszystkim, jak ludzie przyjmą nowy album, czy im się spodoba, czy zagramy trasę. Z pewnością jednak w przyszłym roku będzie nowa płyta.
"Ahead" to płyta bardzo zróżnicowana, co akurat nie jest żadnym zaskoczeniem w przypadku Disharmonic Orchestra. Jest na niej sporo elektroniki. Czy to Herwig jest za nią odpowiedzialny?
Nie do końca. Herwig oczywiście płytę produkował, ale za te wstawki odpowiedzialnych było jeszcze dwóch kolesi. Pomysły wychodziły nie tylko od niego. Był to dla nas duży eksperyment. Na początku nagrań ja zasugerowałem, że można by wykorzystać jakieś elementy elektroniczne w naszej muzyce. W studiu zaczęliśmy eksperymentować. Oczywiście nie było mowy, aby była to totalnie elektroniczna muzyka. Nie wyobrażam sobie, żeby można było zamieścić na naszej płycie więcej takich numerów jak "Dual Peepholes".
Może powinniście wydać jakąś płytę z remiksami, bo "Dual Peepholes" akurat mnie się podoba. Sądzę, że byłoby to ciekawe.
Miło, że tak myślisz. A powiem ci, że w przyszłym roku ukaże się wznowienie albumu "Pleasuredome" z pewnością z kompozycjami dodatkowymi i remiksami. Dystrybucja tej płyty w 1994 roku była gówniana, a dla fanów jest ważne, aby będąc na naszych koncertach znali nasze kawałki. Z tej płyty gramy cztery do pięciu numerów na żywo.
Nie dałeś mi rozwinąć mojego poprzedniego pytania, a chodziło mi o to, że jest tu taka masa elementów różnych stylów, rocka, muzyki elektronicznej, death metalu, heavy metalu, thrash metalu, że ciekawi mnie, co będzie dalej, w nowych kompozycjach Disharmonic Orchestra?
(śmiech) To jest niezłe pytanie. Gdy zaczynaliśmy prace nad "Ahead" nie było jasnej koncepcji mówiącej, w którą stronę pójdzie nasza muzyka. Robiliśmy po prostu nowe kawałki, a potem zastanawialiśmy się, co z tym dalej będzie i jak to wyjdzie. Tu jest rzeczywiście mikstura różnych stylów, ale jeśli słuchasz kawałka po kawałku wszystko łatwo wchodzi ci do głowy. Wszystko jest w gruncie rzeczy łatwo przyswajalne.
My po prostu w taki sposób pracujemy. Nie ma czegoś takiego, że mówimy sobie:Zróbmy teraz kawałek metalowy, a potem popowy. Zwyczajnie nagrywamy. Zaś pod koniec są niespodzianki.
Dzięki temu mamy pewnie na "Ahead" takie kawałki jak "Keep Falling Down", czy "Idiosyncrated" z tym efektem na wokal pod koniec.
Tak, tam brzmimy trochę jak The Beatles i trochę jak Lenny Kravitz.
Powiedz mi, kto wpadł na pomysł umieszczenia tej niemieckiej piosenki na końcu ostatniego kawałka?
Ma ona tytuł "Sunday Night" a śpiewa ją ojciec Martina, który kiedyś był wielką gwiazdą pop w Austrii w latach 60. Wydał tę piosenkę na singlu. Zamówiliśmy go przez Internet, a kiedy zaczęliśmy słuchać tej piosenki, wiedzieliśmy, że musimy mieć ją na płycie.
Taka muzyka to są absolutne początki muzyków Disharmonic Orchestra. Te kawałki miały na nas kiedyś wielki wpływ.
A słuchacie dalej takiej muzyki?
Nie. (śmiech) Ale cały czas jest to zabawne, a poza tym nie jest agresywne. Nikt z fanów Disharmonic Orchestra przecież nie weźmie tego na poważnie. Poza tym między ostatnim utworem, a "Sunday Night" jest pięć minut przerwy. Każdy, kto słucha płyty wymięka. Dochodzi w końcu do tej piosenki i myśli sobie: Co to k***a jest!. Każdy tak reaguje, ty pewnie też. (śmiech)
Przyznaję, że tak było. Jak zwykle w waszym przypadku oryginalnością grzeszy okładka. Który z was wpadł na pomysł tych pocisków czy też odkurzaczy z waszymi twarzami wkomponowanymi w przód?
Nikt tak naprawdę nie wie, co to jest. (śmiech) Ja i Martin wpadliśmy do spółki na ten pomysł, gdy pracowaliśmy nad książeczką i oprawą graficzną. I to Martin właśnie ją wykonał. A są to bardzo stare mikrofony z lat 40. albo 50. On chciał zrobić coś futurystycznego i wymyślił, że my na tych mikrofonach będziemy wyglądać jak statki kosmiczne lecące gdzieś tam sobie. W trzeci wymiar. (śmiech)
Takie statki latają też na waszej stronie internetowej od jednej strony do drugiej.
Owszem i fajnie to wygląda.
Powiedz mi, co się dzieje teraz na scenie austriackiej? Wiadomo, że wy powróciliście, podobno wrócił też Disastrous Murmur, reaktywował się Pungent Stench, który już wcześniej wydał płytę, Hollenthon ma się całkiem dobrze...
Scena austriacka jest jak zwykle niewielka. Jest oczywiście kilka ciekawych zespołów - Autumn Clan, który gra mroczną muzykę, doomowy Check Frost, Nastic Scum, totalny grind core z Salzburga, Cadaverous Condition, także grindcore’owy. Jest też Stahlhammer, który kojarzy się z dokonaniami Rammstein, no i kilka kapel z pogranicza death metalu, jak Pungent Stench, my czy Disastrous Murmur. Są też kapele blackmetalowe, ale znam tylko ich nazwy, nie znam zaś muzyki.
Używacie wielu instrumentów na "Ahead". Jak będziecie te utwory prezentować na koncertach? Wynajmiecie kogoś, czy posłużycie się komputerem bądź syntezatorem?
W tej chwili jeszcze nie jest to postanowione. Prawda jest jednak taka, że możemy zagrać wszystko sami i nie potrzebujemy kogoś, kto będzie się zajmował za nas elektroniką. Ale jeden z tych ludzi, którzy pracowali z nami w studiu nad elektroniką będzie raczej grał z nami na koncertach. Tak naprawdę kogoś takiego potrzebujemy do zaprezentowania trzech kawałków - "nine9nine", "Dual Peepholes" i "Plus One". "Dual Peepholes" nie będziemy grać na koncertach. Dla mnie to jest trochę dziwne, bo ludzie mówią mi, że nagraliśmy całkowicie elektroniczny album, a przecież całkowicie elektroniczne są tylko trzy kawałki. (śmiech)
No i są deathmetalowe numery, jak "If This Is It, It Isn’t, Is It?", "Pain Of Existence".
Herwig, zanim jeszcze zaczęły powstawać nowe kawałki, mówił mi, że powinniśmy grać ekstremalny grind core. Jak na samym początku istnienia Disharmonic Orchestra. Mamy jednak znacznie więcej do zaoferowania poza tylko taką muzyką, z pewnością jednak skorzystamy z jej elementów. Na nowej płycie już będą grindcore’owe fragmenty. Znów będzie mikstura wszystkiego.
Kilka razy już wspomniałeś nową płytę. Możesz mniej więcej powiedzieć kiedy można się jej spodziewać?
Oczywiście dokładnej daty ci nie podam, ale sądzę, że jakoś w październiku przyszłego roku już powinna się ukazać. Do studia chcemy wejść w maju i posiedzieć tam dwa miesiące. Tak więc wydanie we wrześniu bądź październiku jest całkiem możliwe.
Znów w studiu u Herwiga?
Tak mi się wydaje, choć on ostatnio się przeprowadzał. Sądzę, że 80 procent powstanie właśnie tam. Być może do zmiksowania wybierzemy inne studio.
Wszyscy członkowie Disharmonic Orchestra mają wielką wyobraźnię. Bardzo chętnie zobaczyłbym zrobiony przez was teledysk. Macie go w planach?
Ja bym bardzo chętnie go nakręcił. My jednak nie decydujemy czy kręcimy teledysk, czy nie. Wszystko zależy od Nuclear Blast. Sami nie mamy na tyle pieniędzy, aby to wykonać. Nie wiem, czy ludzie tam będą chcieli dać kasę na nasz klip, ale jeśli się zdecydują, my chętnie go nakręcimy.
Nakręciliśmy już kiedyś świetny teledysk do kawałka z płyty "Pleasuredome" i zamieścimy go na reedycji. Moim zdaniem to bardzo dobry klip. Nie wiem do jakiego kawałka z "Ahead" można by nakręcić teledyski. Może do "Keep Falling Down"... a może "Grit Your Teeth".
Wspomniałem już różnorodność waszej nowej płyty. Powrócę do tego jeszcze raz i zapytam, skąd członkowie Disharmonic Orchestra czerpią obecnie inspiracje?
Ciężko odpowiedzieć na takie pytanie, bo rodzajów muzyki, których słuchamy jest tak wiele i każdy z nas oczywiście słucha czegoś innego. Ja osobiście słucham eksperymentalnej elektroniki, jak Coil, Aphex Twin. Oczywiście lubię tez takie rzeczy, jak Prong, Voivod - oni byli naszą największą inspiracją, z nowych rzeczy Deftones.
Wiem, że na razie macie w planach trasę po Austrii, ale czy jest szansa, że ona przekroczy granice waszej ojczyzny?
Na pewno przekroczy, ale w tym roku gramy tylko w Austrii. W lutym przyszłego roku planujemy coś na kształt europejskiej trasy. Już mamy zaplanowane koncerty w Holandii i Niemczech i mam nadzieję, że zagramy również w Polsce.
Dziękuję ci bardzo za rozmowę.