"Mamy jeszcze wiele do powiedzenia"

Już dawno krytycy nie byli równie zgodni i dawno nie pisali tak entuzjastycznie o zespole, który dopiero pojawił się na rynku. A tak właśnie stało się w przypadku brytyjskiej formacji Coldplay. Jej styl bywa porównywany do dokonań Radiohead, Blur czy Manic Street Preachers. Od czerwca 2000 roku, kiedy w sklepach pojawił się album „Parachutes”, brytyjskim kwartetem zachwycają się wszystkie liczące się pisma muzyczne. Co więcej, jego muzyka przypadła do gustu także fanom, dzięki czemu płytę kupiło ponad 3 miliony osób na całym świecie, w tym pół miliona w USA! Z Chrisem Martinem, wokalistą grupy, o trendach w muzyce i męskich uczuciach, rozmawiała Joanna Ozdobińska.

Coldplay
Coldplay 

Na początek proste pytanie. Jak powstał zespół Coldplay?

Spotkaliśmy się jakieś cztery lata temu w Londynie. Studiowaliśmy razem na jednej uczelni. Przez rok byliśmy przyjaciółmi, a jako że wszyscy w jakiś sposób zajmowaliśmy się muzykowaniem, więc postanowiliśmy założyć zespół. Zaczęliśmy komponować własne piosenki, no i ta ciężka praca doprowadziła nas w końcu do kontraktu płytowego. Zaangażowanie w działalność zespołu spowodowało jednak to, że nie udało nam się skończyć studiów. To był nasz własny wybór, sami tak zdecydowaliśmy.

Pochodzicie z różnych regionów Wielkiej Brytanii. Czy nie było wam trudno się dogadać?

Nie, całe szczęście, że tak właśnie jest. Wspólny język udało nam się znaleźć bardzo szybko. Nie musieliśmy się zbytnio starać, to przyszło bardzo naturalnie, podobnie jak pisanie piosenek.

Ale na pewno każdy z was miał inne inspiracje muzyczne... Jak udało się pogodzić te wpływy?

Wszyscy słuchamy różnej muzyki, to prawda, ale gdy siadamy razem i zaczynamy grać, każdy z nas dostosowuje się do pozostałych. Czasami zmieniamy to i owo, bo któryś z nas ma jakiś pomysł. Nasza muzyka po prostu sama się tworzy, to nie jest dla nas żaden problem, ani nawet powód do głębszej refleksji. Powstaje, więc dobrze, niech tak jest. Nie mamy zamiaru niczego w tej kwestii zmieniać.

Co zadecydowało, że gracie taką a nie inną muzykę?

Każdy z nas wychował się na żywej muzyce, piosenkach bez elektroniki i komputerów. Lubimy piosenki i w sumie nieważne, czy jest to blues, country, czy rock. Dobra piosenka zawsze będzie dobra, niezależnie od stylu muzycznego. My zawsze chcieliśmy pisać piosenki, a nie robić hałas i stwarzać jakiś sztuczny image. I te piosenki nam się podobają. To jedyne kryterium.

Czy sukces, jaki odnieśliście, jest dla was zaskoczeniem?

Trochę tak, choć w sumie wierzyliśmy bardzo w to, co robimy. Do dzisiaj wierzymy. Gdyby tak nie było, nigdy byśmy nie zaczęli grać. Nie mamy zamiaru poprzestawać na tym, co już osiągnęliśmy. Chcemy iść do przodu, mamy jeszcze wiele do powiedzenia.


Jak myślicie, co jest przyczyną waszego sukcesu?

Chcielibyśmy wierzyć, ze przyczyną tego wszystkiego jest fakt, że ludziom nasza muzyka podoba się bardziej aniżeli muzyka innych zespołów. Ale czy tak jest? Tego nie wiemy. Nikt tego nie wie do końca. Jeśli jeden zespół grający jakąś muzykę odnosi sukces, to inne wytwórnie zaraz wydają u siebie jego odpowiednik. Stąd wzięła się moda na brit pop, później na boysbandy i girlsbandy, a teraz na granie gitarowe. Może my też dzięki temu wypłynęliśmy? Może jesteśmy po prostu odpowiedzią na Travis?

Czy w takim razie nagrywanie muzyki w Wielkiej Brytanii to dobry pomysł na życie?

Jeśli odnosisz sukces, to na pewno tak. Chyba w sumie nie moglibyśmy robić nic innego. Nic innego nie sprawiałoby nam chyba w życiu tyle radości. To jest spełnienie naszych młodzieńczych marzeń.

Wasza debiutancka płyta jest bardzo uczuciowa. Skąd to się wzięło, zespół tworzy przecież czterech facetów?

Czy faceci nie mają uczuć? Wydobyliśmy chyba z siebie ten nasz ukryty żeński pierwiastek. Wielu wykonawców śpiewa tak, że czasami trudno uwierzyć, iż są szczerzy, ale my śpiewamy naprawdę o tym, co czujemy.

Jak wyglądać będzie najbliższa przyszłość Coldplay?

Gramy trochę koncertów w Stanach Zjednoczonych i próbujemy się tam przebić. Później druga płyta i sprawy związane z jej promocją. Z góry jednak zaznaczamy, że nie będziemy sobie w tej kwestii wypruwać żył. Nie chcemy przesadzać i będziemy sobie dawać dużo wolnego. To potrwa do połowy 2002 roku, a potem zobaczymy...

Dziękuję za rozmowę

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas