"Kocham muzykę"
W nieistniejącej już brytyjskiej grupie Skunk Anansie pierwszoplanową postacią była charyzmatyczna czarnoskóra wokalistka Skin. Kiedy przeszło dwa lata temu, ku zaskoczeniu wszystkich, ogłoszono, że zespół kończy działalność, muzycy poszli w swoją stronę. Ace zajął się produkowaniem i pisaniem kompozycji, Cass Elliot i Mark Richardson grali z różnymi muzykami, zaś Skin na jakiś czas zniknęła z horyzontu, by niedawno powrócić ze swoją pierwszą płytą solową.
Ace nie zasypiał gruszek w popiele i stworzył materiał na album, który nie tak dawno ukazał się w Polsce pod szyldem Ace Sounds. Płyta, którą wydała wytwórnia Mystic Production, nosi tytuł "Still Hungry" i jest na niej prawdziwa mieszanka stylistyczna, od ostrych rockowych kompozycji, po nastrojowe, wypełnione elektroniką ballady i rapowania. Jest też kilku znanych gości, jak choćby Lemmy z Motorhead czy Jean Jacques Burnel z The Stranglers, ale także artyści mniej znani, lecz nie mniej ciekawi, których Ace namówił do nagrań.
Rzadko albumy z tak zróżnicowaną muzyką mają szansę trafić do słuchacza, ale "Still Hungry" może być od tej reguły wyjątkiem. Ace do sukcesu podchodzi z rezerwą i skromnie ocenia szanse swojej płyty. Wydając album spełnił swoje marzenie. Następnym będzie realizacja kolejnej, bardziej rockowej płyty. Im większy sukces "Still Hungry", tym więcej planów uda mu się zrealizować.
Były gitarzysta Skunk Anansie okazał się być niezwykle miłym człowiekiem, który bardzo chętnie opowiada na pytania o swoją nową płytę i nie ma oporów przed odpowiedziami na pytania o Skunk Anansie. Rozmowa z kimś takim to ciekawe doświadczenie i prawdziwa przyjemność, o czym miał okazję przekonać się Lesław Dutkowski.
Skunk Anansie zakończyło działalność w kwietniu 2001 roku, a w każdym razie wówczas zostało to ogłoszone. To już przeszło dwa lata. Co porabiałeś w tym czasie?
Prawda wygląda tak, że niedługo po tym, jak Skunk Anansie przestało istnieć, nagrałem właśnie tę płytę, a później musiałem się uporać z wszystkimi prawnymi kwestiami, konkretnie musiałem pozałatwiać z wszystkimi wytwórniami to, aby artyści, którzy pojawiają się na płycie "Still Hungry" mogli się na niej znaleźć. Tak więc album był gotowy mniej więcej pół roku po rozpadzie Skunk Anansie. Te prawne kwestie sprawiły, że mógł on się ukazać niemal po dwóch latach po napisaniu.
Zanim to nastąpiło zajmowałem się oczywiście różnymi rzeczami, jak na przykład produkowaniem płyt innych artystów, byłem również DJ-em. Głównie jednak zajmowało mnie produkowanie. Wyprodukowałem nową płytę King Prawn i Fletcher, a także kilka singli innych wykonawców.
Zmieńmy na chwilę temat. W newsach na twojej stronie internetowej znalazłem informację, że wczoraj podjąłeś próbę bicia rekordu świata w graniu na gitarze przy wykorzystaniu możliwie największej liczby efektów gitarowych. Jak ci poszło? O ile się nie mylę to było wczoraj?
Tak, to było wczoraj [rozmowa odbyła się 5 czerwca - red.], a nowy rekord świata wynosi 85 efektów.
85?!
Tak. Próbowaliśmy zrobić to przy wykorzystaniu setki efektów, ale ostatecznie udało nam się to zrobić przy użyciu 85. Po wszystkim, rozwaliłem swoją gitarę i podpaliłem ją jak Jimi Hendrix. (śmiech) Od wieków chciałem to zrobić. To oczywiście nie miało nic wspólnego z promowaniem mojej płyty. Była to tylko i wyłącznie zabawa. Zrobiłem to w szkole w Brighton, w której uczy mój przyjaciel.
A jak zareagowała na to przedstawienie publiczność?
Bardzo im się podobało. Chyba jednak nie spodziewali się po mnie, że rozwalę gitarę, a potem ją podpalę. (śmiech) W ogóle widok musiał być zabawny, bo listwa z tymi wszystkimi efektami była niesamowicie długa i ciągnęła się chyba po horyzont.
Czy ty sam konstruujesz te wszystkie efekty?
Tak. W sumie to studenci wymusili na mnie tę próbę, bo pytali się mnie kiedyś, ile mam tych wszystkich efektów, a ja powiedziałem, że z setkę. Wtedy oni zapytali: A co by się stało, gdyby je włączyć wszystkie w jednym czasie? No i zrobiliśmy taki eksperyment.
Z tego, co powiedziałeś wynika, że zacząłeś pracować nad albumem "Still Hungry" zaraz po rozpadzie Skunk Anansie. Czy napisanie tak zróżnicowanego stylistycznie materiału jest dla ciebie trudnym zadaniem?
Z kreatywnego punktu widzenia nie było to takie strasznie trudne. Sam wiesz przecież, że Skunk Anansie nagrywało przez pewien czas i w tym okresie rodziło się w mojej głowie wiele pomysłów. Samo pisanie trudne nie było, ale trochę kłopotów było z nagrywaniem tego wszystkiego, ponieważ ciężko było zaprosić wszystkich wokalistów do studia, gdyż oni byli w trasach koncertowych. Zajęło mi to trochę czasu. Z logistycznego punktu widzenia, przygotowanie tej płyty było niesamowicie trudne. Finansowo też to sporo kosztowało, a za wszystko zapłaciłem z własnej kieszeni. Jednak w końcu wszystko się udało i mogę sobie powiedzieć wzorem wielu innych artystów: Zrobiłem to!. W głębi swego serca wiem, jak było to trudne, ale udało mi się.
Po tych wszystkich problemach prawnych z wytwórniami płytowymi, przez które musiałeś przejść, masz chyba serdecznie dość biznesu muzycznego?
Tej biznesowej strony, tak. I tak się spodziewałem wcześniej, że zajmie mi to trochę czasu. Jednak nie zdawałem sobie sprawy, że pochłonie to niemal dwa lata. (śmiech) Kiedy wypuścisz się na tę prawniczą wycieczkę, wszystko idzie niesamowicie wolno. Ja jednak ciągle kocham muzykę. Mówiłem ci, że jestem DJ-em, że produkuję płyty. Byłem gospodarzem Donnington Download Festival w miniony weekend, co było dla mnie fantastyczne. Ja nigdy nie straciłem wiary w muzykę. Straciłem tylko wiarę w prawników. (śmiech)
Na twojej płycie jest bardzo wielu gości, ale szczerze się przyznam, że kilka nazw i nazwisk zupełnie nic mi nie mówi. Czy mógłbym się prosić o powiedzenie kilku słów o Shingai Shoniwa, Kim Nail i Smokey Banditz, którzy są doskonali?
Bardzo chętnie. Zanim to jednak zrobię, wyjaśnię ci, że zamierzałem nagrać taką płytę i kierowała mną wyłącznie miłość do muzyki. Oczywiste jest, że nie będę mógł koncertować, nie mogę zrobić wiele poza wydaniem tej płyty i być może namówieniem cię, żebyś posłuchał jej sobie w samochodzie albo w domu. Zaprosiłem wszystkich swoich rockowych przyjaciół, którzy dorastali mniej więcej w tym samym czasie, co ja, ale chciałem też mieć trochę świeżej krwi.
Shingai Shoniwę zobaczyłem kiedyś śpiewającą w barze. Była po prostu wspaniała. Po występie powiedziałem jej: Chciałbym, abyś zaśpiewała na mojej płycie. Ona była zaskoczona i powiedziała: To niesamowite. Znany artysta chce mnie mieć na płycie. Ja po prostu zostałem oczarowany tym, jak ona śpiewa.
A co do Smokey Banditz, to mój najlepszy przyjaciel w Londynie, którego znam od lat, a który nie ma nic wspólnego z muzycznym biznesem, ma młodszego brata. Kiedy się poznawaliśmy 10 lat temu jego brat miał dziewięć lat i był zafascynowany hip-hopem. Później spotykaliśmy się i trochę rozmawialiśmy. Kiedy przygotowywałem ten album i puszczałem kawałki mojemu przyjacielowi, on powiedział: Stary powinieneś posłuchać, jak mój brat rapuje. Jest niesamowity. Zaprosiłem więc go do mojego domu i nagrałem piosenkę z nim i jego kumplem, którzy występują jako Smokey Banditz. Byli wspaniali. Potem powstało jeszcze kilka kawałków z nimi, a niektóre trafią na japońską edycję albumu. Oni są zupełnie nowym zjawiskiem. Zresztą na mojej stronie jest film dokumentujący nagrania. Było tak zabawnie, bo oni nigdy wcześniej nie nagrywali płyty, w ogóle niczego nie nagrywali. Są niesamowicie utalentowani.
Kim Nail śpiewała kiedyś w zespole The Mass, takim brytyjskim zespole, który rezydował w Niemczech. Potem śpiewała również w chórkach u Marilyn Mansona. Poznałem ją podczas trasy Marilyn Mansona w jednym z hoteli w Europie. Potem spotkaliśmy się ponownie w Londynie. Zapytałem ją, czy nie miała by ochoty nagrać dla mnie jednego kawałka, takiego mrocznego, elektronicznego. Zgodziła się. Teraz Kim jest już w Stanach, ale kiedy przyszło do nagrywania, wszystko odbyło się w ciągu jednego popołudnia. Naprawdę poszło nam bardzo szybko.
Nie jest dla mnie zaskoczeniem, że Lemmy pojawił się na płycie, bo wiem, że znacie się od lat.
No tak. Zresztą chyba się dziś spotkamy, bo on jest dziś w Londynie.
Wiadomo, że Lemmy jest niesamowicie zabawnym człowiekiem. Przypominasz sobie jakieś zabawne zdarzenie z nim? Może za sceną albo w jakimś pubie?
Było wiele takich zdarzeń, bo mnie akurat zdarzało się z nim spotykać wiele razy. Kiedy nagrywaliśmy ten kawałek, "One Way Love", poleciałem do Los Angeles i nagraliśmy jego partie w tamtejszym studiu. Po wszystkim Lemmy powiedział: Wpadnijmy do baru na pięć minut. Zgodziłem się. Oczywiście wszystko skończyło się tak, że piłem całą noc i tak się zaprawiłem, że nie byłem w stanie mówić. Najpierw był bar, a potem impreza przeniosła się do domu Lemmy'ego. Udało mi się w końcu wyjść i zamówić taksówkę, która zawiozła mnie do hotelu. Następnego dnia byłem taki chory, że zasnąłem w ciągu dnia i nie byłem w stanie podnieść się aż do wieczora. Miałem umówione spotkania w Los Angeles, ale oczywiście wszystkie przespałem. (śmiech) To był najgorszy kac w całym moim życiu. Zresztą ilekroć tylko spotkam się z Lemmym mam najgorszego kaca na świecie. (śmiech)
Płyta "Stiil Hungry" jest ogólnie mówiąc eklektyczna. Czy ona reprezentuje wszystkie twoje muzyczne gusty, fascynacje, czy może jeszcze czegoś tu brakuje?
Wydaje mi się, że reprezentowane jest tutaj wszystko. Skunk Anansie był w zasadzie moim zespołem rockowym, który napawa mnie dumą. Mógłbym spokojnie kontynuować to, co z nimi robiłem. Tutaj jednak zmierzyłem się ze wszystkimi moimi muzycznymi demonami. Jeżeli będę przymierzał się do nowej płyty, prawdopodobnie nagram ją już z zespołem z prawdziwego zdarzenia i będzie to bardziej rockowa muzyka.
A czy ciągle masz ochotę odkrywać nowe gatunki muzyczne?
Oczywiście. Jako producent stykam się z nowymi, młodymi zespołami, produkuję ich płyty. Nie robię tego z powodów finansowych. Jeżeli oni proszą mnie o pomoc przy aranżacjach robię to razem z nimi. Zawsze interesują mnie nowe zespoły, z uwagą patrzę na ich występy w klubach. W Donnington również to robiłem. Uwielbiam to. Kocham muzykę. Ludzie co chwila dają mi jakieś demówki. Niebawem mam dawać lekcje w kilku college'ach, tak więc tam też spotkam młodych muzyków i nowe zespoły.
Czego będziesz uczył, produkowania, komponowania?
W zasadzie nauczam wszystkiego, także technik nagrywania, techniki gry na gitarze, a także o muzycznym biznesie - podpisywaniu umów, życiu na trasie, uważaniu na siebie. Jestem nauczycielem, który uczy dogłębnie, który prezentuje im prawdziwą twarz rock and rolla.
Wspomniałeś kilka razy, że jesteś DJ-em. Wiem, że zatrudnia cię Kerrang Magazine Club. Czy tam prezentujesz ludziom mieszankę stylistyczną podobną do tej, jaka jest na twojej płycie?
W tym klubie prezentowane jest wszystko: od The Hives do System Of A Down i Sepultury czy Metalliki. I taką muzykę właśnie gram. Prezentuję też wiele nowych zespołów, a także klasyki, jak Red Hot Chili Peppers czy Rage Against The Machine, System Of A Down, Raging Speedhorn. Mam słabość do wielkich i popularnych kawałków, więc gram często te wszystkie słynne single zespołów.
Widzę, że jesteś bardzo dobrym promotorem nowych zespołów i nowej muzyki.
Chyba tak. Ale ja to naprawdę lubię. Bycie DJ-em sprawia mi wiele radości. To jest niczym impreza za kulisami podczas trasy koncertowej. Tutaj tylko nie musisz rozkładać tego całego sprzętu i martwić się o niego. Po prostu puszczasz płytę. Siedzisz sobie z przyjaciółmi, sączysz wódeczkę i dobrze się bawisz. Jutro będę to robił w Glasgow, a za kilka dni w innym miejscu.
Jesteś bardzo zajętym człowiekiem.
Tak. Lecz ja lubię być zajętym. Wolę jednak być bardzo zajętym robiąc rzeczy, które lubię niż nie być tak zajętym robiąc rzeczy, za którymi specjalnie nie przepadam.
Ace, wiem, że utrzymujesz przyjacielskie stosunki z Cassem Lewisem i Markiem Richardsonem. Zresztą obaj grają na twojej płycie. Muszę cię zapytać o to, czy jest jakakolwiek szansa, że Skunk Anansie jeszcze kiedyś zagra?
Nigdy tak naprawdę tego nie wiadomo. Nie potrafię ci na to odpowiedzieć, bo po prostu nie wiem, co mam odpowiedzieć. Nie tak dawno temu czytałem wywiad ze Skin, chyba w magazynie "Rock Sound", w którym powiedziała, że Skunk Anansie nigdy się nie reaktywuje. Dawno jej nie widziałem i nie wiem, co miała na myśli, ale przecież tak naprawdę nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć. Ja wciąż mam garaż we wschodnim Londynie, w którym jest masę rzeczy związanych ze Skunk Anansie - wzmacniaczy, gitar, dekoracji itd. Jeśli więc przyszło by co do czego, to wszystko jest. Tak naprawdę to będzie zależeć od tego, czy wszyscy będą dostępni i czy będą mieli na coś takiego ochotę. No i oczywiście musi być na coś takiego zapotrzebowanie. Najgorsze, co by mogło się zdarzyć, to gdybyśmy wrócili na koncerty, a ludzie pytaliby samych siebie: Po co oni to robią? Lepiej pozostać legendą niż powrócić wmawiając sobie, że znów możesz być wielki i polec. Wtedy wszyscy zapamiętają przede wszystkim tę porażkę.
Użyłeś przed chwilą słowa "sukces". Skunk Anansie był zespołem, który odniósł duży sukces komercyjny. Co do tego nie ma wątpliwości. Interesuje mnie jednak, jakie są twoje oczekiwania w związku z płytą "Still Hungry"? Nie sądzę, abyś kierował się komercyjnym sukcesem. Czy jest to więc spełnienie artystycznego marzenia?
Jak już wiesz, ja sam zapłaciłem za płytę "Still Hungry". Całą ją sfinansowałem z własnej kieszeni. Z tantiemów, które zarobiłem będąc w Skunk Anansie. Wydałem tę płytę w małej wytwórni, aby po prostu była dostępna dla ludzi. W wielkich wytwórniach mówią ci, że masz zrobić to, czy tamto. Ja chciałem tego uniknąć. Zależało mi na zrobieniu muzyki dla samej muzyki i po prostu jej wydaniu. Jeśli sprzeda się choć trochę kopii będę szczęśliwy, bo to będzie oznaczało, że ludzie zaakceptowali to, co robię. Jeżeli sprzeda się bardzo wiele kopii, będę bardzo szczęśliwy, bo dzięki tym pieniądzom będę mógł zrobić coś innego.
W tym wszystkim tak naprawdę chodzi o wolność tworzenia. Ja naprawdę jestem bardzo szczery kiedy ci to mówię. Naprawdę lubię robić w życiu rzeczy, które czynią mnie szczęśliwym. Zarobiłem sporo pieniędzy ze Skunk Anansie i dzięki nim udało mi się zrobić kilka rzeczy, które sprawiły mi radość. Zdarza mi się produkować zespoły i nie brać za to pieniędzy, bo po prostu lubię ich muzykę. Dzięki temu czuję się dobrze. "Still Hungry" nagrałem, ponieważ naprawdę chciałem nagrać płytę dla siebie, a to, co udało mi się na niej uzyskać naprawdę napawa mnie radością.
Na początku naszej rozmowy powiedziałeś, że nie ma szans, abyś zagrał trasę koncertową z tymi wszystkimi muzykami, którzy pojawiają się na płycie. Ale może uda ci się sformować zespół i zaprezentować z nim na koncertach choćby jakiś wycinek albumu "Still Hungry"?
Byłoby wspaniale. Jeżeli ta płyta przyciągnie uwagę, wzbudzi zainteresowanie, zrobię to. Zorganizuję ze dwa koncerty w dużej sali takiej, jak na przykład Astoria w Londynie, na których pojawią się wszyscy ci artyści. Zaproszę kilka zespołów supportujących, a sam wraz z tymi wszystkimi artystami zagram cały materiał z płyty. Po wszystkim będzie oczywiście wielka impreza. To będzie jednak wykonalne tylko wówczas, jeśli będzie na to publiczne zapotrzebowanie. Ludzie pytają mnie o coś takiego. Także wytwórnia płytowa.
Czy masz już coś napisane na kolejną płytę?
Tak, mam. Już zacząłem pisać. Tylko pewnie znowu miną wieki zanim to się ukaże. (śmiech) Zbudowałem studio po to, aby sobie nagrywać materiał na płytę. Napisałem już wiele kawałków kompozycji. Jeszcze nie przeobraziły się one w piosenki. Ja nie piszę tekstów. Zajmuję się stworzeniem utworów, a potem potrzebuję kogoś, kto napisze mi teksty. Naprawdę kusi mnie zrobienie płyty, która byłaby dziełem zespołowym. Tak, abym mógł pojechać na trasę i zaprezentować tę muzykę ludziom. Chyba taki będzie mój następny krok.
W takim razie życzę powodzenia w realizacji wszystkich projektów, które masz w głowie i może kiedyś zawitasz do Polski, aby zaprezentować tu swoją muzykę? Może u nas pobijesz ten rekord, który ustanowiłeś wczoraj?
(śmiech) Byłoby mi bardzo miło. Postaram się kiedyś do was przyjechać i mam nadzieję, że będzie to możliwe.
Dziękuję ci bardzo za rozmowę.