"Jesteśmy normalnymi dziewczynami"
Keisha Buchanan, Heidi Range i Mutya Buena tworzą najpopularniejszy na początku XXI wieku żeński zespół wokalny w Wielkiej Brytanii. Choć dochodzące w 2004 roku wieści o niesnaskach wśród Sugababes zaniepokoiły fanów grupy, nic nie wskazuje na to, aby miała się ona definitywnie rozpaść. Być może jednak w najbliższej przyszłości poszczególne wokalistki - wzorem ich amerykańskich rywalek z Destiny's Child - spróbują swych sił w karierach solowych. Ostatnia jak dotąd studyjna płyta zespołu, "Three" ukazała się w październiku 2003 roku. Pilotował ją przebojowy singel "Hole In The Head". Jacek Fudała (RMF FM) rozmawiał z dziewczynami z Sugababes o tym, czym jest dla nich sława, jak atrakcyjny wygląd pomaga w osiągnięciu sukcesu i jak reagują na niespodziewane sytuacje, zdarzające się w ich życiu.
Trzy przebojowe albumy i single, wyprzedane koncerty... Czym dla was jest sukces?
Heidi: Myślę, że ani na moment nie jesteśmy do końca zadowolone z tego, co robimy, dlatego staramy się osiągnąć coraz więcej. W przeszłości było nam dane odnosić wiele sukcesów, ale jest jeszcze dużo rzeczy, których dotychczas nie robiliśmy - tak jak o tym w mówiła w wywiadach Beyonce, choć my nie jesteśmy jeszcze na tym poziomie co Destiny?s Child. Myślę, że na pewno jest jeszcze dużo rzeczy, które możemy poprawić, na przykład od strony wokalnej.
Po tych kilku latach w Sugababes, czujecie się jak zwykłe dziewczyny, czy może jak gwiazdy pop?
Mutya: Jesteśmy normalnymi dziewczynami. My naprawdę nie widzimy siebie jako gwiazdy pop, przede wszystkim jesteśmy wokalistkami. Gwiazda pop kojarzy się z kimś, kto jest "wyprodukowany" i tak naprawdę nie decyduje o swojej karierze. W naszym przypadku w 100 procentach decydujemy o tym, co robimy.
A jak wytrzymujecie napięcie związane z byciem kimś znanym?
Mutya: Myślę, że nie ma tu jakiegoś wielkiego napięcia, codziennie żyjemy jak zwykli ludzie i chcemy zajmować się normalnymi rzeczami.
Heidi: Głównym problemem jest napięty grafik.
Mutya: Tak, nie mamy tylu wolnych dni ile byśmy chciały...
Czy praca w małym kręgu osób nie powoduje jakichś problemów między wami?
Heidi: Właściwie czujemy się jak w rodzinie, wiesz, praktycznie spędzamy ze sobą 24 godziny na dobę. W takiej sytuacji wiesz jak się zachowywać, żeby uniknąć jakichś nieporozumień i kłótni. Jeżeli jedna z nas nie jest w nastroju, dwie pozostałe zostawiają ją w spokoju, żeby nabrać oddechu...
W jednym z wywiadów jedna z was powiedziała, że wygląd jest najważniejszy, kiedy robi się karierę.
Heidi: Nie powiedziałyśmy tego.
Mutya: Myślę, że dla każdego jest jasne, że - czy to nam się podoba, czy nie - seks nakręca sprzedaż, a wygląd, czy to w przemyśle muzycznym, czy innym, jest najistotniejszy. Jednak dla nas przede wszystkim liczy się muzyka. Po prostu musisz się "odstrzelić" i wymalować, wtedy sprzedasz trochę więcej płyt. To smutne, ale niestety prawdziwe.
Czy lubicie nieoczekiwane sytuacje, kiedy musicie improwizować?
Heidi: Tak, choć to zależy od danej sytuacji. Na przykład w pewnym programie telewizyjnym ktoś próbował nas sprowokować czy drażnić się z nami - i to jest dla nas niespodziewana sytuacja, w złym sensie tego słowa. W życiu prywatnym, w miłości, jeśli twój chłopak sprawia ci niespodzianki, czy coś w tym rodzaju, to jest bardzo sympatyczne.
Czy może macie jakieś refleksje związane z moim krajem, może znacie słynne miejsca w Polsce albo jakichś Polaków?
Heidi: Nigdy nie byłam w Polsce, byłoby miło, gdybyśmy się tam wybrały.
Kiedy do nas zawitacie?
Heidi: Mam nadzieję, że niebawem.
Gdybyście nie były gwiazdami pop, czym byście się teraz zajmowały?
Heidi: Myślę, że na pewno bym śpiewała, to jest to, co najbardziej sprawia mi radość.
Mutya: Ja również, absolutnie.
Na koniec, co jeszcze chciałybyście powiedzieć polskim fanom?
Heidi: Witajcie, do tej pory jeszcze u was nie byliśmy, mamy nadzieję, że to się stanie niebawem. Dziękujemy za wasze wsparcie na początku naszej kariery. Mamy nadzieję, że spodoba wam się materiał na naszej ostatniej płycie i że się wkrótce spotkamy.
Dziękuję za rozmowę.