"Graj tak jak czujesz!"
W połowie listopada 2006 roku ukazał się 11-płytowy box ?Anthology 1976-2006?, będący podsumowaniem dorobku Ireneusza Dudka, jednej z legend rodzimego bluesa i rock'n'rolla, organizatora festiwalu Rawa Blues, znanego głównie z formacji Shakin' Dudi. Z tej okazji z Dudkiem spotkał się Paweł Amarowicz, żeby z wokalistą powspominać początki jego kariery i festiwale Rawa Blues. Dudek opowiedział także o swoim przywiązaniu do harmonijki ustnej i muzyki bluesowej, zdradził także, że spotkał się z innym słynnym Dudkiem...
Właśnie ukazał się potężny box "Anthology 1976-2006", podsumowujący twój dotychczasowy dorobek. Nie sądzisz, że jest tak, że po takiej dawce materiału (11 płyt) to nic tylko emerytura i odcinanie kuponów?
Właśnie tak nie sądzę i dowodem tego jest mój ostatni koncert na Rawie Blues, gdzie właśnie poszedłem do korzeni chicagowskiego bluesa, zagrałem tak, a przynajmniej starałem się zagrać jak Muddy Waters w latach 40. i 50.
Rzeczywiście potraktowałem te utwory jak etiudy, czyli dla każdego z instrumentalistów zadałem jedno zadanie: musisz tak grać jak ten facet na tym nagraniu. Od siebie też wymagałem, jeżeli chodzi o harmonijkę, nawet próbowałem śpiewać jak Muddy Waters, aby znaleźć znowu to źródło odbicia się we własnym kierunku i myślę, że za następne 30 lat znowu ukażą coś...
W takim razie powiedz co szykujesz nowego i kiedy można spodziewać się wydawnictwa z premierowym materiałem?
Jest parę źródeł. To zależy jak się obudzę. Ale zwykle myślę najpierw co zagram na następnej Rawie, bo zawsze wymagam od siebie, aby być innym na Rawie, wtedy mogę wymagać od innych tego samego i już miałem parę propozycji, ale jak gdyby czasami za szybko przeskakuję i myślę, że tak jak niektórzy mnie namawiają do tego, żeby w tym składzie, w którym zagrałem ostatnią Rawę Blues, żeby nagrać jakąś płytę, to pytanie - po polsku czy po angielsku?
To jeszcze muszę rozwiązać, a może pół na pół? Nie wiem dokładnie. Ale już mi inne projekty też chodzą po głowie. Natomiast zanim ja to nagram, to jednak musi upłynąć trochę czasu. To musi dojrzeć, to musi się uleżeć, zresztą jeszcze wisi jedna rzecz, nagranie płyty solowej...
Jest tutaj, w tej antologii, parę utworów z mojego solowego występu na Rawie Blues, który nota bene został dosyć wysoko oceniony... Myślę, że to jest też jakaś droga. Mam parę kierunków.
Również chciałbym powrócić do symfonii bluesa, ale w nieco inny sposób, bo zawsze kładłem nacisk na pokazanie tych skrzypiec i tego wszystkiego, natomiast ktoś mógłby mi zadać pytanie czy to jest blues czy to już nie jest blues. Więc wychodząc z tego założenia ówczesnego, jak powiedziałem, że może się odbiję od tego źródła Muddy Watersa...
Z tym zespołem, np. włożenie kwartetu smyczkowego - zawsze u mnie kwartet smyczkowy gra pochodne harmonie - tego tonicznego grania z dominantą bluesowego może da taki bardziej bluesowy charakter. Bo tak to kładłem nacisk na tę harmonię i na rozszerzenie tego kwartetu smyczkowego, natomiast tutaj by było dopasowanie tych smyczków do rzeczywistego bluesa. Ale żeby to nie przeszkadzało w bluesie - tutaj po lewej stronie - tak obrazowo to pokazuję, by siedzieli ludzie, którzy gdzieś się poruszają w tonice, aby ci ludzie po prawej stronie mogli sobie swobodnie w tej swojej harmonii błądzić. Błądzić w cudzysłowie oczywiście.
Z waszej strony wyczytać można, że nowym singlem jest piosenka "Jeszcze zobaczysz". Ten utwór jednak już sobie liczy kilka lat, bo na "Anthology" znalazł się w dwóch wersjach - studyjnej z 2004 roku i koncertowej z Rawy Blues z 2003 roku. Czy są jakieś utwory, które na "Antologii" się nie znalazły, które trzymasz na nowy materiał?
Jeżeli chodzi o tę "Jeszcze zobaczysz" to są cały czas jeszcze próby. Potem chciałem zrobić demo, które miało być początkiem nagrania po 20 latach płyty Shakin' Dudi. Tak się nie stało, a może trzeba by było nagrać. To jest zapytanie do ludzi czy oczekują czegoś takiego. Bo jest o czym śpiewać w tym charakterze Shakin' Dudi.
Natomiast pytanie czy się coś znalazło, czego nie zarejestrowałem? Jest trochę takich utworów w ogóle nie zarejestrowanych, gdzieś to leży na jakichś kasetach, ale nagranych w domu, z gitarą, że coś tam próbowałem...
Ale generalnie to, co się tutaj znajduje jest obrazem tej pełnej rejestracji moich dróg poszukiwań, chociaż muszę przyznać, że jest taki okres w mojej edukacji, gdzie śpiewam tylko po angielsku, a w tym okresie nielzia było śpiewać po angielsku. No i po prostu nic się nie ostało z końca lat 60., początku lat 70..
Nawet Syriana się nie ostała, pomimo tego, że śpiewaliśmy trochę po polsku, bo znowu Jasiu Janowski miał wielką tremę, nie mógł, nie umiał wejść do studia, a koncerty które graliśmy nikt nie zarejestrował - może gdzieś są zarejestrowane, nie wiem - więc to jedynie mogłoby się gdzieś tam znaleźć, ale generalnie myślę, że ta 11-płytowa antologia jest takim totalnym obnażeniem siebie jako artysty.
Miałeś duży problem z wyborem tych bonusowych niepublikowanych wcześniej nagrań?
Najpierw to w ogóle nie chciałem tak robić. Ale musi się coś stać nowego, jakiś remiks, to też byłem ostrożny, mówiłem delikatnie tak, ale ja jestem za tym, aby były oryginalne brzmienia. No ale po tym jak spojrzałem, bo ja nie patrzę na swoją twórczość wstecz, to zobaczyłem, że jest bardzo dużo materiałów, które warto by było pokazać właśnie przy takiej antologii.
Właśnie nie bać się tych live koncertów, czasami jakichś niedopracowań do końca czy brzmieniowych czy w moim wykonaniu jakichś tam fałszy, bo to też jest ważne, aby muzyk umiał wybrnąć z jakiegoś fałszu, z jakiegoś zakrętu. To jest twórcze nawet i myślę, że na tej antologii, tak ona jest skonstruowana, chyba myślę dobrze. Odważnie.
Przez te 30 lat trochę tych nagrań się uzbierało. Masz takie do których czujesz największy sentyment? O może takie o których wolałbyś zapomnieć?
To zależy jaki mam okres. Bo rzeczywiście największy sentyment czuję do instrumentu, który mi pozwolił na wejście do bluesa, czyli do harmonijki ustnej. I wszystko co jest związane z harmonijką jest obdarzone tym takim sentymentem i dojrzałością, bo jednak gram na tym instrumencie 40 lat i on ma dojrzałe brzmienie u mnie.
Skrzypce, to wszystko co ze skrzypcami jest związane, to mam parę utworów które lubię, ale generalnie nie jestem skrzypkiem, tak samo nie jestem gitarzystą. Więc tutaj trudno powiedzieć o jakiejś wirtuozerii.
Natomiast zawsze biorąc jakiś instrument pokazuję siebie z nieco innej strony. Może dlatego używam takiego szerokiego instrumentarium i również szerokich propozycji brzmieniowych - big bandu, poprzez symphonic blues, poprzez soulowe granie, Shakin' Dudi, granie swingowe lub rockandrollowe, nawet punkowe, Melina, nawiązane do lat 80. - Sex Pistols "Rock And Roll Swindle" to był moją ulubioną płytą. I myślę, że tak to jest ze mną, że różne rzeczy próbuję. Nie wiem do czego czuję największy sentyment. Ciężko powiedzieć.
W planach jest także twoja płyta DVD - opowiedz co się na nim znajdzie?
Okazało się, że jestem nieźle zarejestrowanym - oczywiście sam to sobie zrobiłem - jakimś tam artystą polskim. Poprzez Rawę Blues. To są dobre rejestracje, drogie dosyć, na 7-9 kamer. Dobra realizacja - Waldek Stroński. Myślę, że tutaj przede wszystkim byłoby to oparte o to, jeżeli chodzi o profesję - realizacja.
A oprócz tego będą takie smaczki, takiego niedoróbstwa komunistycznego jak Shakin' Dudi np. z Opola, gdzie w trzeciej zwrotce "A u sza la la la" wskoczyło dopiero piano, a pianista grał od początku. Także takie cukierki.
Albo takie szkaradne teledyski, które były robione w latach 70. i tutaj "Zastanów się co robisz" - totalnie trafieni Dusza z Uchem, ale to dlatego że powiedzieliśmy, że nigdy nie będziemy grali z playbacku, no ale jak przyjechaliśmy i trzeba było jakiś teledysk zagrać, no to moi koledzy wzięli flaszkę no i... I to też jest. To jest taki obraz naszej rzeczywistości. My jesteśmy Polakami, raz tacy, raz tacy.
Ale rzeczywiście dużo jest dobrze skręconych koncertów. Ostatnio dostałem takie pytanie od Clearwatera, który pyta mnie i prosi czy może z Rawy Blues użyć do komercyjnego wydania swojego DVD na cały świat. Oczywiście ja nie mam tych praw, ale już ich skojarzyłem z telewizją. Czyli ma to wymiar naprawdę...
Wysoki poziom to jest rejestracji telewizyjnej i myślę, że na tym DVD będzie przeważać to - różne moje wymiary, tam będzie big band, tam będzie solowe granie, tam będzie z małymi składami, 20-lecie Shakin' Dudi na Rawie Blues, takie różne dziwolągi po 2-3 utwory.
Największą popularnością cieszyły się nagrania tworzone pod szyldem Shakin' Dudi, o których można powiedzieć, że są najbardziej rozrywkowe. Czy właśnie w tej konwencji, takiej luźno pastiszowo-rock'n'rollowej czujesz się najlepiej?
Ja myślę, że jeżeli to weszło tak bardzo lekko, bo muszę przyznać i zdradzić tajemnicę, że tą "Złotą Płytę" nagrałem z zespołem w przeciągu 4 dni, a wokale - o, to już pamiętam - 4,5 godziny tylko, całą płytę. To znaczy, że poszło to tak ciach. A jeżeli coś leci lekko, to znaczy, że się ma jakieś większe możliwości.
Tutaj rzeczywiście może ten pastisz rockandrollowy jest w pewnym sensie moją osobowością, bo już jak gdyby taką nie zamkniętą, ale dokonaną. Bo nawet jako bluesman cały czas uważam, że dojrzewam, że będę jeszcze lepiej śpiewał, jeszcze lepiej, może to złe słowo, że będę lepiej śpiewał, lepiej grał...
Tu cały czas wymagam od siebie i cały czas sięgam do źródeł i jeszcze się odbijam, żeby oczywiście swojego bluesa pokazać, a to że gram symphonic bluesa, to jest jak gdyby znalezienie siebie w bluesie i to, że zostawałem zapraszany na duże koncerty bluesowe w Europie i nawet na Chicago Blues Festival też, ale wszystko tu się obiło to jak przelecieć z taką ilością ludzi do Chicago i tu sponsor nawalił.
To jest oznaką tego, że gdzieś tam jestem postrzegany jako klient, który znalazł siebie w bluesie, bo powtarzać to, co Muddy Waters zrobił, to może być - o właśnie tak jak zrobiłem - jak powiedziałem, że to jest pewnego rodzaju ćwiczenie, pewnego rodzaju etiuda, ale symphonic blues to jest moim dokonaniem, znalezieniem siebie w bluesie.
Pochlebia ci opinia że jesteś jedną z legend krajowego rocka i bluesa? Czy faktycznie się tak czujesz?
Wiesz, nie zastanawiałem się nad tym faktem, ale fakt jest, że już gram 40 lat. Jeżeli ktoś tak o mnie mówi, to może jakoś tak umiałem dotrzeć medialnie do tych ludzi, a jednocześnie nie przesadzałem, bo nie na każde zaproszenie telewizji byłem. I zresztą teraz tym bardziej odmawiam, bo nie chcę - jednego brzydkiego słowa użyję - sprostytuować się.
I wolę być artystą - jeżeli nie ma możliwości zagrania, albo spełnienia moich warunków uczestnictwa gdzieś - to rezygnuję. Może to jest oznaką właśnie pewnej legendy człowieka, który nie chce siebie zniszczyć. Tego wszystkiego, czego jednak gdzieś tam dokonałem poprzez życie swoje.
Do czego ci stylistycznie najbliżej: bluesa, klasycznego rock'n'rolla, swingu, reggae, ska?
Do bluesa. Na tym się wychowałem. Lata 60., ale to taki był rythm'n'blues, to młodość moja. Zresztą każdy powraca do młodości, a ja miałem to szczęście, że moja młodość to byli Stonesi, The Animals, potem nieco później Jimi Hendrix. To było to, co się najlepszego działo w Europie z rockandrollem i ja wzrastałem w tym.
Nie interesowało mnie w ogóle to, co się działo na rynku polskim. Nie słuchałem Polaków i w dalszym ciągu nie słucham. Patrzę na źródła i tak samo podpowiedziałbym młodym - nie podrabiaj kogoś z Polaków, włącznie ze mną, idź do źródeł po prostu, wtedy może znajdziesz siebie.
Mówisz, że nie tęsknisz za latami PRL-u, ale to właśnie wtedy sprzedawaliście płyty w nakładach idących w dziesiątki czy nawet setki tysięcy egzemplarzy, a teraz jest problem, żeby w ogóle wydać płytę. Jak zatem widzisz swoje perspektywy dla grania i nagrywania?
Każdy ma swoje 5 minut. Ja jakoś tak dziwną rzeczą, Bóg mi stworzył taką sytuację i byłem tym popularnym artystą, który dzięki temu, że został popularny mógł realizować potem jeszcze takie zamierzenia mniej komercyjne czy w ogóle niekomercyjne. Teraz czas jest na młodych, a jedyną rzeczą dla mnie ważną jest aby gdzieś tam na rynku się utrzymać, usiąść gdzieś z boku, obserwować, tworzyć...
Może dla ludzi, którzy razem ze mną wzrastają, dojrzewają. A może ktoś z młodych - ostatnio grałem z Shakin' Dudi gdzieś tam na koncercie, chyba we Wrocławiu, spojrzałem, a w pierwszym rzędzie dosłownie z podstawówki ludzie, dzieci i śpiewają - mam dwie lewe ręce... Może rodzice puszczają...
Było to miłym dla mnie zaskoczeniem, także to jest taka muzyka trochę ponadczasowa myślę, że gdzie tam wyjdziemy - ja mając 55 lat, ale jeszcze mam dużo energii (nie gram za dużo koncertów, bo może bym się wyprał z tej chęci zagrania) i widzę, że ta muzyka porywa jeszcze młodych. To jest ważne. W ogóle wychodzę na Rawę Blues, na koncert, na scenę i młodzi ludzie mnie oklaskują.
To jest dla mnie cenne, że nie zestarzałem się i teraz nie mam kontaktu z młodymi - bo mam. Właściwie z tymi ludźmi, którzy są wrażliwi na dźwięk, którzy poszukują czegoś w muzyce, którzy nie idą na byle co, że ktoś jakieś znane utworki im zagra i oni poskaczą przy tym.
Ja mam tą przyjemność i to szczęście, że ludzie przychodzą teraz powiedzmy na Rawę Blues i ja mogę się obnażyć biorąc harmonijkę, zresztą koncert główny się zaczyna w ten sposób, że biorę harmonijkę i gram jakąś improwizację. I oni wręcz na to czekają. Ja czekam i oni czekają na to zapoczęcie.
Ja mogę sobie eksperymentować w różny sposób, a ludzie to kupują i to jest cenne, to jest odpowiedź na to pytanie. Niekoniecznie musisz być na samej górze, musisz cały czas spełniać siebie, realizować siebie i dać teraz miejsce dla młodych... Oni tam wskoczą, niech się pomęczą, niech przejdą pewnego rodzaju gehennę popularności, a jeżeli nie spadną na dół totalny, to już będzie ich sukcesem.
Jako organizator Rawy Blues masz dobre pojęcie co się dzieje na scenie bluesowej. Czy uważasz, że w tym gatunku jest coś jeszcze nowego do powiedzenia, czy jest jakiś młody wykonawca godny polecenia i odkrycia?
Przede wszystkim powiedziałem ostatnio, że ja stwarzam sytuacje pokazania kogoś na dużej scenie Spodka, to jest wielkim przeżyciem, bo ja pamiętam jak miałem zagrać tam przed Rory Gallagherem to ja nie mogłem spać tydzień przed koncertami, a potem trzy tygodnie nawet po koncercie, bo fatalnie nas nagłośnili, w ogóle, nieważne...
Ale przeżywałem ten koncert i wiem, że ci młodzi, którzy naprawdę ćwiczą, oni przeżywają ten koncert. I to jest tworzenie, to jest miejsce, gdzie mogą pokazać swoje dokonania, mogą się ukazać ludziom szerzej. Właśnie dlatego, że dzięki Rawie powstało pomniejszych parenaście festiwali w Polsce bluesowych - ja generalnie patrzę na sztukę i na bluesa bardzo szeroko.
I daję informację dla wszystkich ludzi, którzy uważają, że grają bluesa niekoniecznie 12-taktówkę, ale gdzieś jest ten blue note, ten charakterystyczny dźwięk dla bluesa, niech wyślą po prostu swoje propozycje na Rawę Blues - Jaworze, skrytka pocztowa 21, Rawa Blues, 43-384 i prawdopodobnie znajdą się.
To może być - no nic nowego nie wymyślę - z raperem, to może być jakieś podejście z totalnie inną instrumentacją, która w ogóle nie przystoi do bluesa, to może być różny skład, to mogą być wszelkiego rodzaju dziwolągi, happeningi artystyczne. To ma być artyzm! To nie ma być chęć przypodobania się ludziom, a chęć pokazania się na dobrej scenie, na dobrym nagłośnieniu, na dobrej aparaturze, którą ja gwarantuję jako organizator, pokazanie swojego wnętrza, obnażenie się. Bo na to młodzi czekają.
Młodzi nie czekają na to, aby im się przypodobać, młodzi czekają na to, żeby się czegoś dowiedzieć i my artyści jesteśmy od tego, aby wpływać na młodzież w ten sposób, że każdy siebie realizując rozszerza świadomość wśród słuchaczy. My się nie możemy dać stłoczyć, stłamsić, że to jest modne i tak mamy grać. Nie! Graj tak jak czujesz!
Interesujesz się piłką nożną? Jeśli tak, to pewnie pamiętasz zeszłoroczny finał Ligi Mistrzów pomiędzy Liverpoolem a AC Milan, w którym nasz bramkarz Jerzy Dudek w serii rzutów karnych wykonał słynny "Dudek dance", który później stał się przebojem dyskotek? W jakim stylu napisałbyś utwór do tego wydarzenia?
Ja nie wiem czy bym napisał utwór, natomiast jak byłem mały to chodziłem z moim tatą na Ruch. Mój tata grał przed wojną w 06 Mysłowice czy 07 Mysłowice, na ataku...
Ale a propos Dudka, to parę lat temu na Rawie przyszedł Heniu, taka moja prawa ręka, co mi tam pomaga w czasie festiwalu biuro tam kręcić festiwalowe, i mówi - jest Dudek, chodź zrobimy zdjęcie wspólne.
No i namówił nas, że ja stałem w bramce, a on niby strzelał mi gola do mojej bramki. Czyli gdzieś tam spotkanie było. Szalenie miły człowiek i cieszyłem się, nawiązują do tego meczu, że tak uratował Liverpool i widzisz jaka jest złośliwość. Robi taki wyczyn niesamowity i siedzi na ławce.
To jest właśnie samo życie, tak samo dotyczy artystów. Ja siedzę gdzieś na bocznej ławce, to nie znaczy, że może jestem zły czy już wygrany. Po prostu sytuacja nie stwarza możliwości, a może ja mam za wielkie aspiracje, że byle czego nie nagram, już stwarzam sobie poprzeczkę, nie zagram np. z playbacku, a teraz jak zaistnieć? Nie będę w tok szołach, czyli nie ma mnie.
Ale nawiązując do tego Dudka cieszę się, że ktoś również z moim nazwiskiem... Zresztą jest taki zjazd Dudków, on się odbył pierwszy paręnaście lat temu, czy dwadzieścia lat temu. Organizowany przez franciszkanina też o nazwisku Dudek, pod Wrocławiem. Na pierwszy zjazd przyjechało paręset Dudków, teraz był po parunastu latach następny zjazd przez tego samego franciszkanina zmobilizowany, ta cała rodzina Dudków. Było ok. 800 osób, także ta familia jest dosyć duża.
Nawet wziąłem gitarę, to była wielka hala, mała aparaturka, wielka hala, pełno tych Dudków - ja mówię, wiecie co, dla rodziny zagram. Niekomercyjnie zagrałem coś na gitarze. Tak się podobało, że koncertowałem chyba ponad godzinę, oni się cieszyli i tak było fajnie...
Dziękuję za rozmowę.