Zmarł Ayres Sasaki. Muzyk nie żyje, bo przytulił fana na scenie

Światem muzyki wstrząsnęła wiadomość o śmierci brazylijskiego piosenkarza Ayresa Sasakiego.

Znicz - zdj. ilustracyjne
Znicz - zdj. ilustracyjne123rf123RF/PICSEL

Do nieszczęśliwego wypadku doszło 13 lipca w brazylijskiej miejscowości Salinopolis, podczas występu w hotelu Solar. W trakcie koncertu, do Sasakiego podszedł fan w przemoczonej koszulce. W wyniku przypadkowego kontaktu z kablem elektrycznym doszło do porażenia prądem.

Szczegółowe informacje na temat tego tragicznego incydentu nie zostały jeszcze upublicznione. Obecnie trwa policyjne śledztwo mające na celu wyjaśnienie okoliczności wypadku. Nie wiadomo również, czy fan, który spowodował tragiczne wydarzenie, przeżył.

Hotel Solar, gdzie doszło do wypadku, wydał oficjalne oświadczenie. Władze hotelu wyraziły głęboki żal i wsparcie dla rodziny artysty, w tym jego żony, Mariany N. Sasaki.

"Jesteśmy w pełni oddani zapewnieniu wsparcia jego rodzinie i podjęciu niezbędnych działań. Potwierdzamy nasze zobowiązanie do pełnej współpracy z właściwymi organami w celu właściwego wyjaśnienia tych wydarzeń" - czytamy w oświadczeniu.

Głos zabrała również ciotka zmarłego piosenkarza.

"Kontaktujemy się z ludźmi, którzy byli z nim w tym momencie, aby zrozumieć, jak to się stało" - powiedziała. Rodzina zmarłego stara się zgromadzić wszelkie dostępne informacje, które mogą pomóc w wyjaśnieniu okoliczności tej tragedii.

Ayres Sasaki był nie tylko młodym utalentowanym artystą, ale także kochającym mężem i człowiekiem pełnym pasji do muzyki. Miał zaledwie 36 lat.

Zespół Air powrócił do Polski i zagrał na Open’er Festivalu 2024Maja KrawczykINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas