Wdowa po Chrisie Cornellu chce odpowiedzi na "kilka niewyjaśnionych kwestii"
Vicky Cornell, wdowa po Chrisie Cornellu, wydała kolejne oświadczenie, w którym domaga się wyjaśnienia kilku kwestii dotyczących śmierci jej męża.
Przypomnijmy, że Chris Cornell "popełnił samobójstwo poprzez powieszenie". Datę zgonu ustalono na 18 maja.
Dzień po jego śmierci specjalne oświadczenie wystosowała Vicky Cornell, żona wokalisty. Przyznała w nim, że ich ostatnia rozmowa wyglądała bardzo niepokojąco.
"Kiedy rozmawialiśmy po koncercie, zorientowałam się, że bełkotał, był jakiś inny. Gdy powiedział mi, że wziął jedną lub dwie dodatkowe tabletki Ativanu, skontaktowałam się z ochroną, aby sprawdzili, czy wszystko z nim w porządku" - brzmiało oświadczenie.
Głos zabrał wtedy również prawnik rodziny, Kirk Pasisch:
"Chris, który poradził sobie z uzależnieniem, miał receptę na lek Ativan i mógł wziąć większą, niż zalecona dawkę. Rodzina wierzy, że gdy Chris zdecydował się na samobójstwo, prawdopodobnie nie wiedział, co robi, a wpływ na to mogły mieć leki lub inne substancje" - stwierdzał Pasisch.
Dwa tygodnie po śmierci legendarnego muzyka jego żona postanowiła wystosować kolejne oświadczenie, w którym domaga się wyjaśnienia kilku kwestii. W tekście czytamy, że Vicky Cornell jest zdumiona faktem ustalenia przyczyny śmierci jej męża w momencie, gdy nie ma jeszcze pełnych wyników sekcji zwłok.
Pasisch oświadczył natomiast, że Dział Prawny miasta Detroit nie wyraził zgody na przekazanie wdowie informacji o śmierci jej męża. "Ich zdaniem ujawnienie jakichkolwiek informacji na tym etapie może utrudniać prowadzenie dochodzenia" - czytamy.
Awdokat rodziny po raz kolejny zwrócił uwagę na fakt, że kluczowe dla wyjaśnienia całej sprawy jest opublikowanie raportu toksykologicznego, wtedy okaże się bowiem, czy i jakie leki przyjmował muzyk. Dodał także, że wglądu w wyniki badań nie miała też żona zmarłego artysty.
Chris Cornell (1964 - 2017)
Dodajmy, że kilka dni wcześniej TMZ.com ujawnił szczegóły ostatniej konwersacji Vicky i Chrisa. Małżeństwo rozmawiało ze sobą około 30 minut. Cornell miał narzekać m.in. na nagłośnienie na koncercie, który zagrał 17 maja w Detroit.
Gdy wokalista zaczął bełkotać, Vicky zorientowała się, że z jej mężem dzieje się coś niedobrego. Natychmiast próbowała dowiedzieć się, jakie substancje przyjmował. Nie uwierzyła również w to, że Cornell przyjął jedynie zalecaną dawkę Ativanu.
Ostatecznie Cornell nie zdradził, co przyjął, a po chwili sama Vicky rozłączyła się, gdy wokalista zaczął mówić od rzeczy (wcześniej lokalne media informowały, że to gwiazdor rozłączył się po tym, jak stwierdził, że "jest zmęczony").
Zachowanie Cornella zaniepokoiło jego żonę, która skontaktowała się z jego ochroniarzem Martinem Kirstenem. Ten poszedł sprawdzić, czy u wokalisty wszystko jest w porządku. Nie mógł jednak do stać się do pokoju, gdyż drzwi były zatrzaśnięte. Vicky skontaktowała się więc z ochroną hotelu, która wraz z Kirstenem wyważyła drzwi. Wokalistę znaleziono powieszonego w łazience.
Ciało muzyka skremowano 23 maja, a trzy dni później jego szczątki zostały pochowane podczas prywatnej ceremonii na Hollywood Forever Cemetery w Los Angeles.