Touch & Go: Bardziej projekt niż zespół
Nazwa Touch & Go co pewien czas pojawia się w mediach, jednak znacznie rzadziej w porównaniu z innymi wykonawcami. I bynajmniej nie wynika to z niskiej jakości oferowanej przez Brytyjczyków muzyki, lecz ze specyficznego charakteru tej formacji.
"Rzecz polega na tym, że Touch & Go jest bardziej projektem niż zespołem. Powiedzmy, że jest to taka mała organizacja. Ludzie działają w niej, a potem oddalają się do zajęć, które wykonują na co dzień. Pewnego dnia spotykamy się ponownie i robimy coś więcej. To jest bardzo luźny związek, w który zaangażowana jest całkiem spora liczba osób" - tłumaczył w wywiadzie dla INTERIA.PL James Lynch, trębacz Touch & Go.
Grupa ma na razie na koncie tylko jeden album - "I Find You Very Attractive". To właśnie z niego pochodzą największe przeboje Touch & Go - "Would You...", "Straight To Number One", "Tango In Harlem" czy "Big Beat". Fani mają nadzieję, ze kolejna pozycja w dyskografii zespołu niebawem pojawi się na rynku. Jednak muzycy nie wlewają optymizmu w serca słuchaczy.
"Nie wiem dokładnie jakie są plany. To zależy w dużej mierze od Davida, od wytwórni i od tego, czy muzycy będą akurat mieć czas" - mówił Gordon Nelki menedżer zespołu. "Rzecz w tym, aby zebrać odpowiednich ludzi, w odpowiednim czasie i zrobić odpowiedni hałas (śmiech)" - dodał James Lynch.
Jak się okazuje, pierwszy wielki hit Touch & Go - "Would You..." był inspirowany filmem dokumentalnym dla telewizji brytyjskiej, nad którym pracował David Lowe, mózg i główny kompozytor zespołu.
"To był film o studentach na potrzeby telewizji. Dokładnie o tym, jak studenci zachowują się, rozmawiają z osobami, z którymi najzwyczajniej w świecie chcą iść do łóżka. Było wiele bardzo różnych zachowań, słów, sytuacji. Po jakimś czasie zdecydowaliśmy, że te trzy zdania: I Noticed You Around. I Find You Very Attractive. Would You Go To Bed With Me? zamieścimy na płycie. I tak to się narodziło" - wspomina Gordon Nelki.
Cały wywiad z Touch & Go znajdziesz tutaj.