Taylor Swift i wielki biznes złamanych serc

W przypadku Taylor Swift można odnieść wrażenie, że sukces jest czymś wpisanym w jej życie. Od czasu swojego debiutu w 2006 r. 22-letnia dziś piosenkarka sprzedała na całym świecie niemal 23 miliony płyt, a jej utwory były pobierane z oficjalnych sklepów internetowych ponad 51 milionów razy!

Taylor Swift odnosi sukces za sukcesem - fot. Kevin Winter
Taylor Swift odnosi sukces za sukcesem - fot. Kevin WinterGetty Images/Flash Press Media

Taylor ma także na koncie 17 hitów, które dotarły do czołowej dziesiątki zestawienia Billboard Hot Country Songs - i 18, które znalazły się w dwudziestce najpopularniejszych utworów listy Billboard Hot 100. W 2011 r. jej występy w ramach trasy koncertowej "Speak Now" obejrzało na żywo ponad 1,6 mln fanów. Wreszcie, nie można nie wspomnieć o imponującej kolekcji nagród muzycznych, jakie przypadły jej w udziale, z sześcioma statuetkami Grammy na czele.

Nie trzeba chyba dodawać, że wielki sukces przyniósł młodej artystce równie wielkie pieniądze: magazyn "Forbes" szacuje majątek Swift na ponad 165 milionów dolarów. Uwielbiana przez nastolatki gwiazda plasuje się również na trzecim miejscu rankingu najlepiej zarabiających kobiet w show-biznesie ostatnich dwóch lat.

Taylor Swift w równie imponującym stylu przygotowywała publiczność na październikową premierę swojego czwartego studyjnego albumu, zatytułowanego "Red". Wydarzenie to poprzedziło wydanie czterech singli ("We Are Never Ever Getting Back Together", "Begin Again", "I Knew You Were Trouble" oraz "State of Grace"). Każda z tych kompozycji w ciągu kilku godzin dotarła na szczyt amerykańskich list przebojów muzyki country i pop - a "We Are Never Ever Getting Back Together" przyniosła także piosenkarce jej pierwszy "numer jeden" w zestawieniu Billboard Hot 100.

Zobacz teledysk "Begin Again":

Można by sądzić, że Swift (która, nawiasem mówiąc, do niedawna spotykała się z Conorem Kennedym, potomkiem słynnego klanu) jest już przyzwyczajona do tego, że wszystko, czego dotknie, zamienia się w złoto. Ona sama twierdzi jednak inaczej.

"Muszę walczyć"

- Nie mam poczucia, że należy mi się wygrana, obojętnie w jakiej dziedzinie - mówi wokalistka, która telefon ode mnie odebrała w Nashville. - Wcale nie spodziewam się, że każda z opublikowanych przeze mnie piosenek w okamgnieniu stanie się hitem. Przeciwnie - od dłuższego czasu podchodzę do tego na takiej zasadzie, że muszę walczyć o dobre pozycje na listach. Przyzwyczaiłam się do tego, by cierpliwie czekać, ufając, że moja muzyka dotrze do ludzi. Dlatego sytuacje takie, jak ta, kiedy wszystkie single z albumu "Red" zawędrowały na szczyt tego czy innego zestawienia, są dla mnie czymś kompletnie oszałamiającym. Kiedy pomyślę o tym, z jaką szybkością fani reagują na moją twórczość, jak wiele osób mnie słucha i jak pilnie śledzą moje poczynania... Cóż, to uczucie, które chyba nigdy mi nie spowszednieje.

Odbiór czterech wspomnianych singli - które same w sobie stanowią chyba najbardziej zróżnicowany stylistycznie wachlarz propozycji, jakie Swift kiedykolwiek przedstawiła słuchaczom - utwierdził moją rozmówczynię w przekonaniu, że jej sympatycy nie wrzucili jej do przegródki z napisem "muzyka country zaprawiona popem" - a przecież w końcu takie właśnie brzmienie stanowiło jej "specjalność". Na albumie "Red" znalazło się 16 piosenek wybranych spośród blisko 40, nad którymi pracowała, przy czym żadne dwie z nich nie brzmią identycznie. Piosenkarka zapewnia mnie, że był to celowy zabieg. - Najwłaściwiej byłoby nazwać tę płytę eklektyczną, bo każda z kompozycji jest zupełnie inna niż pozostałe - tłumaczy.

- Chciałam spróbować przekroczyć pewne granice i wykorzystać na tym albumie różne muzyczne barwy - opowiada artystka, która zajęła się komponowaniem piosenek jeszcze jako nastolatka. W wieku 14 lat przeprowadziła się z rodzicami do Nashville, miasta uważanego za stolicę muzyki country - i wówczas jej pasja rozkwitła na dobre. - Zawsze staram się bazować na emocjach. Co to oznacza? Tekst musi odzwierciedlać moje konkretne uczucia, a produkcja utworu wzmacniać nastrój tego "obrazu". Przykładowo - w przypadku utworu wyrażającego bardzo chaotyczne emocje, jakim jest "I Knew You Were Trouble", chaos ten musiał być słyszalny również w warstwie muzycznej. Chciałam, żeby była to intensywna, przesycona uczuciami kompozycja. Muzyka musiała pasować do słów.

Fuzja różnych muzycznych światów

Poszukiwania właściwych brzmień należały do głównych celów, jakie Swift postawiła przed sobą, przystępując do pracy nad "Red". Piosenkarka, która kilka lat wcześniej samodzielnie napisała wszystkie piosenki z poczwórnie platynowej płyty "Speak Now" (2010), tym razem postanowiła zaprosić do współpracy kilku uznanych kompozytorów. Jak sama mówi, potraktowała całe przedsięwzięcie jak "przygodę".

- Celowo staram się wychodzić poza sferę komfortu, którą zbudowałam sobie podczas pracy nad poprzednim longplayem - wyjaśnia. - Ten komfort dawało mi właśnie samodzielne pisanie piosenek. W sposób naturalny skłaniałam się ku takiej, a nie innej metodzie pracy. Tym razem postanowiłam rzucić wyzwanie sobie samej jako kompozytorce i wokalistce. Zadzwoniłam do kilku osób z branży: producentów, kompozytorów, wykonawców. Chciałam sprawdzić, czy mieliby ochotę pomóc mi w pracy nad płytą. W efekcie dane mi było przeżyć coś niesamowitego, coś ekscytującego i pouczającego zarazem. Znalazłam się w jednym studio nagraniowym z ludźmi, którzy zawsze wzbudzali mój podziw i którzy - co nie mniej ważne - tworzą zupełnie inną muzykę niż ja sama. Pozwoliło nam to dokonać fuzji różnych muzycznych światów.

Dobierając współpracowników, Swift kierowała się jednak nie tylko kluczem emocji, jakie budziły w niej słynne nazwiska. Równie ważne było docelowe brzmienie poszczególnych utworów.

- Przy każdej piosence zadawałam sobie pytanie o jej ostateczny muzyczny kształt - mówi piosenkarka. - Na jakim brzmieniu mi zależy? Jaki efekt chcę osiągnąć? I wtedy przychodziła mi do głowy konkretna osoba...

I tak, swoje piętno na albumie odcisnęli m.in. Dan Wilson i Jeff Bhasker, którzy współpracowali z takimi gwiazdami, jak Jay-Z, Beyonce Knowles czy Kanye West; brytyjski wokalista Ed Sheeran i Gary Lightbody ze Snow Patrol, z którymi Swift zaśpiewała w duecie (mowa o utworach "Everything Has Changed" i "The Last Time"); wreszcie szwedzki tandem producencki Max Martin - Shellback, odpowiedzialny za brzmienie trzech kompozycji, w tym przebojowych "We Are Never Ever Getting Back Together" i "I Knew You Were Trouble".

Duet Taylor Swift i Gary Lightbody w "The Last Time":


- Kiedy znaleźliśmy się razem w studio, miałam wrażenie, że tylko czekaliśmy na ten moment. To tak, jakby nagle zapaliło się dla nas zielone światło. Pisaliśmy i pisaliśmy, nieprzerwanie, po kilka utworów dziennie. Co wieczór po powrocie do domu zastanawiałam się, czy będziemy mieli coś do roboty następnego dnia! - opowiada Taylor.

Żadne uczucie nie jest proste

Wokalistka, jak to ma w zwyczaju, wplotła do większości utworów swoje osobiste doświadczenia, zwłaszcza te dotyczące życia uczuciowego. Wiele osób od tygodni zadaje sobie pytanie, o kim w istocie opowiada tekst piosenki "We Are Never Ever Getting Back Together". Potencjalnych "kandydatów" jest kilku - wśród byłych chłopaków Taylor są muzycy Joe Jonas i John Mayer, a także aktorzy Taylor Lautner i Jake Gyllenhaal. Sama zainteresowana deklaruje, że chciała jedynie nawiązać do tego, co usłyszała podczas przypadkowego spotkania z jednym ze wspólnych znajomych jej samej i jej dawnej sympatii.

Zobacz teledysk "We Are Never Ever Getting Back Together":

- Dowiedziałam się, że ta osoba słyszała od kogoś, że mamy zamiar do siebie wrócić. Odpowiedziałam: "Nigdy, przenigdy!". A potem... potem przyszedł mi do głowy pomysł na piosenkę. Na jej napisanie potrzebowałam zaledwie 25 minut.

Swift jest przyzwyczajona do rozmaitych spekulacji na temat jej prywatnego życia. Zainteresowanie tabloidów jej osobą wzmogło się, kiedy zaczęła spotykać się z wnukiem brata prezydenta Johna F. Kennedy'ego. Na moje pytanie, jaki kierunek obierze w swojej twórczości, gdy dla odmiany znajdzie się w dłuższym i bardziej stabilnym związku, milknie na chwilę, zaintrygowana takim postawieniem sprawy.

- Nie wiem - przyznaje wreszcie. - Wydaje mi się, że żadne uczucie nie jest proste; nawet, jeśli trwa wiecznie; nawet, jeśli jest to miłość bezwarunkowa. Każde uczucie ma swoje subtelne odcienie - zdążyłam już poznać tę prawdę i zrozumieć ją. Poza tym, mam tendencję do wracania pamięcią do dawnych miłości i analizowania ich na nowo.

- Jednocześnie inspirację stanowią dla mnie związki moich przyjaciół, a nawet historie filmowe. Łapię się na tym, że oglądam jakiś film, i myślę o tym, jaka muzyka pasowałaby do danej sceny. Nie wiem, co będzie, kiedy wreszcie znajdę długotrwałe szczęście w miłości - mam jednak nadzieję, że dalej będę potrafiła czerpać natchnienie z różnych źródeł.

Na razie jednak Taylor Swift przygotowuje się do światowej trasy koncertowej, którą chce rozpocząć wiosną przyszłego roku. Podobnie jak w przypadku tournée promującego "Speak Now", mają składać się na nią głównie występy na wielkich obiektach, przed wielotysięczną publicznością.

- Chciałabym, żeby towarzyszył im rozmach - mówi. - A poza tym taka trasa zawsze daje artyście możliwość skonfrontowania swoich wyobrażeń o płycie z rzeczywistością. Nie mogę już doczekać się reakcji fanów. Dowiem się, które piosenki lubią najbardziej. Te, które spotykają się z największym entuzjazmem, włączam na stałe do mojego koncertowego repertuaru.

© 2012 Gary Graff

Tłum. Katarzyna Kasińska