Sprawa molestowania chłopców przez Michaela Jacksona wróci do sądu?
Według najnowszych informacji – James Safechuck i Wade Robson – mogą ponownie stoczyć batalię sądową z rodziną Michaela Jacksona. Starcie w sądzie umożliwia im zmienione prawo.
Przypomnijmy, że James Safechuck i Wade Robson to bohaterowie głośnego filmu dokumentalnego "Leaving Neverland", wyprodukowanego przez HBO. W produkcji mężczyźni szczegółowo opisali to, w jaki sposób byli wykorzystywani seksualnie przez Michaela Jacksona, gdy byli małymi chłopcami.
"'Leaving Neverland' kreśli portret trwałego wyzysku i oszustwa, dokumentując siłę celebryty, która pozwoliła uznanej postaci przeniknąć życie dzieci zafascynowanych gwiazdorem i ich rodziców" - czytamy w opisie dokumentu.
Dokument na początku tego roku wstrząsnął opinią publiczną na całym świecie. Dziennikarze oglądający film jako pierwsi wprost stwierdzali, że produkcja jest przerażająca i po obejrzeniu "Leaving Neverland" wiele osób nie spojrzy już na Michaela Jacksona w ten sam sposób.
Na sensacyjne zeznanie mężczyzn szybko zareagowała rodzina legendarnego wokalisty, wydając oświadczenia, według których bohaterom dokumentu zależy jedynie na pieniądzach i sławie.
Rodzina Jacksona pozwała również stację HBO, twierdząc, że firma złamała podpisaną w 1992 roku z muzykiem klauzulę o zakazie dyskredytacji. HBO było jednak zdania, że podpisane w tamtym czasie postanowienia nie są już ważne. Tego samego zdania był też sąd.
Powrót sprawy z 2013 roku
W 2013 roku Safechuck i Robson złożyli pozew do sądu, domagając się odszkodowania od spadkobierców Michaela Jacksona jako zadośćuczynienie za czyny, których dopuścić miał się piosenkarz w latach 80. i 90.
W 2017 roku sąd pierwszej instancji odrzucił pozew mężczyzn ze względu na przedawnienie. Jak jednak donosi TMZ, wyrok sądu apelacyjnego może doprowadzić do ponownego rozpatrzenia sprawy Safechucka i Robsona. Bazuje on na nowym prawie stanu Kalifornia, które wydłużyło okres na składanie pozwów przez ofiary przestępstw seksualnych.
Mężczyźni pojawili się w sądzie 18 listopada na krótkiej rozprawie. Ich przedstawiciel - adwokat Vince Finaldi - przyznał, że pozywający są zadowoleni z takiego obrotu spraw. "Wszystko, czego chcieli, to jeden dzień w sądzie" - mówił.