Skaldowie o wypadku: Z aut w takim stanie zwykle wyciąga się zwłoki
20 czerwca muzycy zespołu Skaldowie mieli groźny wypadek na autostradzie A1 na trasie Kowal - Kutno. Najciężej poszkodowany jest Andrzej Zieliński.
"Było rano i ślisko, bo padał deszcz. Zahaczyliśmy kołem o kałużę. Auto zaczęło się kręcić, w końcu odbiło się od krawężnika i dachowało" - zdradził w rozmowie z "Twoim Imperium" Jacek Zieliński.
Wokalista przyznał, że to prawdziwy cud, że tylko jego brat został poważnie poszkodowany w tym wypadku. Pozostali (autem podróżowało sześć osób) po przeprowadzeniu badań diagnostycznych i opatrzeniu, jeszcze tego samego dnia opuścili szpital we Włocławku.
"Widziałem przerażenie w oczach sanitariuszy. Powiedzieli mi, że z aut w takim stanie zwykle wyciąga się zwłoki. Cud, że żyjemy" - dodał muzyk Skaldów.
72-letni Andrzej Zieliński z obrażeniami całego ciała trafił do szpitala we Włocławku. "Ma połamane żebra, łopatkę, przesunięty kręg. Leży, ale na szczęście nie doszło do takiego uszkodzenia kręgosłupa, które unieruchomiłoby go całkowicie. Może ruszać rękami i nogami" - powiedział Jacek Zieliński, który już w czwartek (23 czerwca) wrócił na scenę.
Według wstępnych ustaleń policji prawdopodobną przyczyną wypadku było niedostosowanie prędkości do warunków na drodze; kierujący busem był trzeźwy.