Reklama

Scott Weiland w szoku po śmierci swojego gitarzysty

Dzień przed premierą płyty "Blaster" pod szyldem Scott Weiland and the Wildabouts nadeszła wiadomość o nagłej śmierci 34-letniego gitarzysty Jeremy'ego Browna.

Dzień przed premierą płyty "Blaster" pod szyldem Scott Weiland and the Wildabouts nadeszła wiadomość o nagłej śmierci 34-letniego gitarzysty Jeremy'ego Browna.
Scott Weiland and the Wildabouts (Jeremy Brown w kapeluszu) /fot. Larry Busacca /Getty Images

Informację o śmierci Jeremy'ego Browna opublikował wokalista Scott Weiland na swoim oficjalnym profilu na Facebooku. 34-letni gitarzysta w poniedziałek (30 marca) miał pojawić się na próbie przed koncertem w Los Angeles.

"Otrzymałem telefon z wiadomością, która wstrząsnęła mną do głębi. Do tej pory jestem w szoku, tak samo wszyscy, którzy go znali. To ogromna strata, której nie da się opisać słowami. Był jednym z moich najlepszych przyjaciół i jednym z najbardziej utalentowanych gitarzystów, których znałem. Prawdziwy geniusz" - napisał wokalista znany do tej pory z grup Stone Temple PilotsVelvet Revolver.

Reklama

"To niemożliwe, by wyjaśnić, jak wielką dziurę w naszych sercach zostawi ta tragedia" - dodał Scott Weiland.

Muzycy poznali się w 2008 roku podczas prac nad drugim solowym albumem Weilanda "'Happy' in Galoshes". Gitarzysta towarzyszył mu także na trasie koncertowej "Purple at the Core". 31 marca do sprzedaży trafił oficjalny debiut Scott Weiland and the Wildabouts - "Blaster". Przyczyna śmierci 34-letniego Jeremy'ego Browna nie jest znana.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: nie żyje | Scott Weiland
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy