Roman Lange nie żyje. Muzyk i wokalista miał 49 lat
Roman Lange, rockman związany z koszalińską sceną muzyczną, zmarł 11 marca w wieku 49 lat po ciężkiej chorobie.
"W imieniu Romka przekazuję jego pożegnanie ze światem. Będzie musiało Wam brakować jego postów i zdjęć. Spędzał tu sporo czasu. Zanim jego profil bezpowrotnie zamilknie pozwolę sobie napisać, że w końcu ukochał swoje życie i dokąd mogliśmy mieć kontakt wydawał się niepogodzony ze zbliżającym się końcem tak jak z kilkoma jeszcze sprawami, o których pisał teksty i które często komentował w mediach społecznościowych. Walczył bardzo dzielnie i do końca. Dzisiaj jego teksty nabierają zupełnie innego wymiaru. To przepiękne, że nadal przemawia właśnie za ich pośrednictwem" - czytamy na jego Facebooku.
Lange pożegnano również na stronie Moto Rock Pub.
"W sobotę rano (11.03.2023) po walce z ciężką chorobą zmarł nasz przyjaciel - Roman Lange - przez lata związany z koszalińską undergroundową sceną rockową i metalową. Pełen życia człowiek, pałający ogromną dawką humoru, który zawsze trafnie opisywał otaczającą nas rzeczywistość. Bywał u nas parokrotnie z różnymi formacjami i za każdym razem na drugi dzień brzuchy bolały nas ze śmiechu. W parze z pozytywnym usposobieniem Romana szła także zdolność do pisania tekstów o przemijaniu. Wierzymy, że wyrażał w nich swoje przemyślenia, które może skrywał za szerokim i głośnym śmiechem. Romku gdziekolwiek teraz jesteś miej świadomość, że zawsze będziemy Cie miło wspominać a Twoje teksty będą z nami na zawsze!" - napisano.
Pogrzeb muzyka zaplanowano na 17 marca w Słupsku.
Kim był Roman Lange?
Roman Lange aktywny muzycznie był od lat 90. na koszalińskiej scenie rockowej. Zaczynał jako wokalista zespołu Avaria. Potem były kolejne projekty: I.T.N.O.W?, Mały Grzebie Przy Maszynie, Niekret, R.A.I.A.SZ, T34. Ostatnim jego składem było Sto Milionów.
W ostatnich latach Lange mieszkał w Słupsku, gdzie pracował Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie.
- Roman pomagał dzieciom i seniorom. Był wyjątkową osobą. Na ulicy Długiej był autorytetem dla dzieci i dorosłych. Pracował w tzw. niebieskim domku, czyli w Placówce Wsparcia Dziennego Dom Sąsiedzki. Zostawił tam po sobie pustkę. Ci, którzy go znali, mówią że był duszą pomagającą innym i bez reszty angażującą się w projekty - czytamy na GP24.pl.