Rocznica śmierci Doca
Minął właśnie rok od śmierci Krzysztofa Raczkowskiego, jednego z najbardziej utalentowanych, metalowych perkusistów w historii muzyki ekstremalnej. Niezapomniany Doc alias Docent, długoletni muzyk olsztyńskiego Vadera, zmarł nagle 19 sierpnia 2005 roku. Miał zaledwie 35 lat. Jego piekielnie techniczna i szybka gra wciąż jednak ma swoje stałe miejsce w sercach fanów na całym świecie.
Urodzony 29 października 1970 roku muzyk rozpoczął swą metalową przygodę z graniem w wielu 17 lat, dołączając do szeregów thrashcore'owego Slashing Death.
Największe sukcesy, uznanie fanów i krytyków zdobył jednak wraz z thrash / deathmetalową formacją Vader - dziś ambasadora polskiej muzyki metalowej w świecie - pojawiając się w jej składzie w roku 1988.
To właśnie w tym zespole, z którym związany był przez blisko 17 lat, nagrał najważniejsze płyty w swej karierze. Pomnikowe "The Ultimate Incantation" (1993) czy "De Profundis" (1995) są po dziś dzień encyklopedycznymi wręcz przykładami pracy podwójnych stóp, niemiłosiernie spadających blastów i perkusyjnych przejść, których nigdy nie zastąpią żadne komputery, zaprzęgnięte w mechanizmy współczesnej studyjnej inżynierii dźwięku.
Świat death metalu zwariował na punkcie Doca, a opiniotwórcze, branżowe magazyny umieszczały jego nazwisko w zestawieniach najlepszych, metalowych perkusistów świata.
W 2000 roku, Docent, którego pseudonim pochodził od zamiłowania muzyka do książek, zasiadł za zestawem perkusyjnym w innej, deathmetalowej grupie Dies Irae, na której twórczości (trzy płyty) znów odcisnął swe wyraźne piętno.
W marcu 2005 roku Krzysztof Raczkowski oficjalnie rozstał się z Vaderem, zasilając szeregi Sweet Noise oraz wspomagając na koncertach formację Hunter.
Lista zespołów, którym pomagał jest znacznie dłuższa. Baczni obserwatorzy kariery Doca z pewnością pamiętają go chociażby z udziału w blackmetalowych formacjach Christ Agony, Moon i Black Altar, a także grup Skandal, Unborn czy Overdub Trio.
Trudno jednak zapomnieć o mrocznej stronie kariery Docenta, uzależnieniu od narkotyków i walki muzyka z nałogiem, która ostatecznie została przegrana.
"Na co dzień spokojny i wyciszony" - mówili o Krzysztofie Raczkowskim ci, którzy go znali. Fani metalu zapamiętali go jednak przede wszystkim, jako wybitnego perkusistę, na zdjęciach zawsze zapatrzonego gdzieś w dal, na scenie uwalniającego demony szybkości i precyzji. Człowieka naznaczonego charyzmatem geniuszu, o którym pamięć wciąż pozostaje żywa.