Raye powraca po konflikcie z wytwórnią. Posłuchaj singla "Hard Out Here"
Minął rok odkąd 24-letnia pochodząca z Londynu artystka wywróciła do góry nogami swoją karierę, żeby teraz ją odbudować. Pomimo milionów słuchaczy miesięcznie na Spotify, siedmiu singli na listach TOP 20 i czterech nominacji do Brit Awards oraz piosenek napisanych dla Beyonce, Johna Legenda, Little Mix i Charli XCX, jej ówczesna wytwórnia nie zgadzała się, by wydała swój debiutancki album. Sfrustrowana ciągłymi odmowami, opublikowała serię tweetów na temat swoich problemów: kobiety i artystki wiecznie odsyłanej do kąta, zmuszanej do grania drugich skrzypiec i przyzwyczajonej do złamanych obietnic.
Czas pomiędzy publikacją tweetów i odejściem z Polydoru w lipcu 2021 roku był dla Raye psychicznie wykańczający, ale mimo to zaczęła pracę nad "Hard Out Here" - emocjonalnym singlem, który przekształca jej cierpienie i frustrację w przebój. To utwór wycelowany w jej dawną wytwórnię, całą branżę muzyczną, patriarchat i toksyczną męskość.
"Skąd możesz wiedzieć o systemie / O drinkach z dosypanymi narkotykami / Byciu blisko śmierci w wyniku uzależnienia" - śpiewa Raye w nowym utworze będącym wybuchowym połączeniem mocnego bitu, delikatnych partii smyczkowych i chórków, mówiąc o siedmiu latach swojej walki i funkcjonowania w branży muzycznej.
"Byłam uwiązana kontraktem płytowym przez jedną trzecią mojego życia. Wolność okazała się ogromną zmianą. Dopiero wtedy rozpoczęłam drogę do uzdrowienia. Gniew był wówczas najsilniejszym uczuciem, które we mnie siedziało" - mówi artystka. "Ta piosenka to mnóstwo złości. Płakałam ze wściekłości, pisząc tekst, który idealnie pokazuje, co czułam" - dodaje. "Gdy byłam w Polydorze, jeśli wydałam coś, co nie spodobało się ludziom, pauzowano cały plan wydawniczy, trzeba było dograć się do czyjegoś utworu, wstrzymać swoje własne działania i zacząć od nowa" - wyznaje.
Obecnie Raye mogła wymyślić własne reguły, dzięki czemu na początku przyszłego roku ukaże się jej album. Mogła też odejść od standardowego modelu muzyki pop, tworzonej pod playlisty i odtworzenia w radio.
"Nie mam pojęcia, co się teraz dzieje na listach przebojów" - stwierdza, podkreślając przyjemność wynikającą z odcięcia się od mediów społecznościowych i skupienia się na tym, co ważne. "Nie chciałam, żeby cokolwiek miało wpływ na to, co pragnęłam wyrazić. 'Hard Out Here' to moja historia, a nie piosenka, której celem jest podbicie list przebojów" - wyjaśnia. Ale popowe wyczucie, dzięki któremu stała się jedną z największych gwiazd muzyki i rozchwytaną współpracowniczką, nigdy nie jest jej dalekie. "W momentach, w których muszę przypomnieć sobie kim jestem, puszczam sobie moje piosenki z ostatnich lat i wszystko staje się jasne" - mówi.
Raye zaczęła pracować nad muzyką, którą od dawna trzymała na dysku. Zamiast pozwolić jej się zmarnować, postanowiła dać jej prawdziwe życie. Na pierwszy ogień poszła wersja instrumentalna "Hard Out Here". "Pierwotny bit powstał do zupełnie innego tekstu, który nagrałam w wieku 19 lat z Mikiem Sabbathem, producentem mojego albumu. Napisałam więc nowy tekst i tak powstała ostateczna wersja piosenki" - mówi. "Byłam przerażona, było we mnie mnóstwo lęku i złości" - dodaje.
"Mam wiadomość do wszystkich białych, uprzywilejowanych prezesów / Zdejmijcie swoje różowe, grube łapy z moich ust" - tak czuła się Raye jako młoda ciemnoskóra kobieta, starająca się przetrwać w branży muzycznej. "Czułam, jakby ktoś zatkał mi usta i mówił: 'Musisz powiedzieć to, ale tego nie możesz'. To było wykańczające" - podsumowuje.
"Chcę teraz zbudować bazę swoich fanów i dawać najbardziej szalone koncerty na świecie. Mam nadzieję, że uda mi się być najlepszą artystką, jaką mogę być. Jeśli to spodoba się słuchaczom, będę szczęśliwa, ale nie pozwolę, żeby cokolwiek mnie zestresowało ani sprawiło, że zapomnę o swoim celu" - kończy.