Queen + Adam Lambert na Life Festival Oświęcim: Trafiony, zatopiony

W tym roku festiwalowe koncerty trwały cały weekend, przez co spory dylemat mieli fani zespołu Queen. Ich idole na scenie pojawili się tuż po godz. 23, niemal równo z rozpoczynającą się ulewą - godzina była sporym wyzwaniem dla osób spoza Oświęcimia, które w poniedziałek miały pojawić się rano w pracy... W dodatku wydostanie się z festiwalowego terenu po koncercie też nie należało do najłatwiejszych zadań - wyjazd z samego miasta zajął nam ponad godzinę.

No ale czego się nie robi, by zobaczyć na żywo swój ukochany zespół. Choć Freddie Mercury nie żyje od 25 lat, magia Queen wciąż działa. Można powiedzieć, że na Polaków szczególnie, bo grupa wspierana przez wokalistę Adama Lamberta w ciągu czterech lat po raz trzeci odwiedziła nasz kraj, po Wrocławiu (2012) i Krakowie (luty 2015 r.).

"Każdy może wybrać, czy kupi bilet na nasz koncert, czy nie. Jeśli ktoś nie może zaakceptować Queen bez Freddiego, po prostu nie musi kupować biletu. My naprawdę robimy wszystko, co w naszej mocy, kochamy swoją pracę, kochamy muzykę" - powiedział Radiu RMF FM przed występem w Oświęcimiu perkusista Roger Taylor, a podobnej treści deklaracje razem z gitarzystą Brianem Mayem składają niemal od samego początku współpracy z Adamem Lambertem (2009).

Repertuar mocno przypominał krakowski koncert w Arenie (najbardziej brakowało mi "Show Must Go On"), choć warunki w Oświęcimiu zdecydowanie różniły się od normalnych. W połowie zrobiły się wręcz ekstremalnie trudne, do tego stopnia, że część zmoczonej publiczności zaczęła wymykać się ze stadionu, przeklinając w duchu ulewę, która próbowała zatopić Królową. Najwytrwalsi nie odpuścili, do ostatnich chwil nie przerywając zabawy.

"Dobrze tutaj wrócić. Dobry wieczór Polsko!" - zapytał w naszym języku najbardziej skory do współpracy Brian May, dopytując o to, jak się bawimy.

Pogoda pokrzyżowała ambitne plany polskich fanów, którzy przygotowali m.in. akcję machania wachlarzami dla Adama (przy "Killer Queen", który spędził wdzięcząc się na królewskim tronie - zauważyłem pod sceną może ze trzy zmoknięte wachlarze, które szybko zniknęły). Ulewa w zasadzie uniemożliwiła też światełka dla Freddiego (telefony szybko wracały do kieszeni) czy biało-czerwoną flagę na finałowym "We Are the Champions".

"Chciałbym, żebyśmy razem celebrowali Queen i Freddiego. Kocham go też!" - powiedział Adam Lambert, zapowiadając "Love of My Life", znikając jednocześnie za kulisami, zostawiając scenę starszym kolegom.

Moment, kiedy na telebimie pojawia się Freddie Mercury, by z Brianem zaśpiewać właśnie "Love of My Life" (pod koniec także w "duecie" z Lambertem w "Bohemian Rhapsody") za każdym razem robi wielkie wrażenie.

Setlista koncertu Queen + Adam Lambert na Life Festival Oświęcim:

"One Vision"
"Hammer to Fall"
"Seven Seas of Rhye"
"Stone Cold Crazy"
"Another One Bites the Dust"
"Fat Bottomed Girls"
"Play the Game"
"Killer Queen"
"Don't Stop Me Now"
"Somebody to Love"
"Love of My Life" (Brian May + Freddie Mercury)
"A Kind of Magic" (Roger Taylor)
"Under Pressure"
"Crazy Little Thing Called Love"
"I Want to Break Free"
"I Want It All"
"Who Wants to Live Forever"
"Lost Horizon" (solo gitarowe Briana Maya)
"Tie Your Mother Down"
"Bohemian Rhapsody"
"Radio Ga Ga"
Bis:
"We Will Rock You"
"We Are the Champions".

Bezpośrednio przed Queen + Adam Lambert zagrała polska grupa, która na naszym rodzimym podwórku może pochwalić się statusem gwiazdy rocka. Świętujący swoje 35-lecie Perfect też postawił na sprawdzony repertuar, sięgając do przeszłości tej dalszej (zdominowanej przez twórczość Zbigniewa Hołdysa - od "Idź precz", "Nie płacz Ewka", po "Autobiografię", "Ale wkoło jest wesoło" i "Chcemy być sobą"), tej nieco bliższej (z "Kołysanką dla nieznajomej" i "Niepokonanymi" na czele) i do współczesności ("Wszystko ma swój czas", "Droga bez łez", akustyczne "Odnawiam dusze" z ostatniej płyty "DaDaDam" z czerwca 2014 r.).

"Śpiewajcie ją wszystkim - sąsiadom, nawet policji drogowej" - tak "Kołysankę dla nieznajomej" zapowiedział Grzegorz Markowski, nawiązując do idei Life Festival Oświęcim, promującego tolerancję, pokój i miłość.

Wszystko zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami - normalny, bardzo dobry koncert, normalnego, bardzo dobrego zespołu.

Wykonawcy otwierający niedzielne koncerty dla zdecydowanej większości publiczności byli niespodzianką: pochodząca z Izraela wokalistka Ninet Tayeb, "bułgarskie Kings of Leon", czyli Jeremy? czy najbardziej znany w tym gronie raper Taco Hemingway wspierany przez producenta Rumaka.

Hiphopowy duet będący odkryciem 2015 roku na polskiej scenie okazał się niemal nieznany oświęcimskiej publiczności, która nastawiona jest na największe zagraniczne gwiazdy. Zgodnie z festiwalową ideą "peace, love & music", pozostałych wykonawców przyjmuje jednak bardzo ciepło.

"Udało się, bo kilka osób w koszulkach Queen zaczęło się kiwać" - stwierdził Taco Hemingway, który swój występ zakończył utworami "Sześć zer" i "900729".

Ninet Tayeb z zespołem można śmiało obwołać małym objawieniem. Cztery osoby na scenie narobiły sporo hałasu, w czym zasługa przede wszystkim charakternego, łączącego bluesa z hard rockiem wokalu samej Ninet, w mocno vintage'owej stylistyce. Poza jej autorskimi utworami, Izraelka zaprezentowała również własne spojrzenie na "Crazy" Gnarls Barkley" i "Purple Rain" zmarłego w kwietniu Prince'a.

Michał Boroń, Oświęcim