Przyleciał helikopterem, a później przerwał występ. Co działo się na koncercie Skolima?

Niedawno odbył się festyn z okazji Dni Dobczyc, na którym główną atrakcją wieczoru był koncert polskiego "króla latino". Występ Skolima obfitował we wpadki. Wokalista najpierw przyleciał helikopterem spóźniony o godzinę, a następnie przerwał swój występ w środku piosenki. Co działo się na scenie?

Skolim
SkolimKarol Makurat/REPORTEREast News

W Dobczycach, położonych w województwie małopolskim, odbył się festyn z okazji dni miasta. Impreza pozostanie w pamięci uczestników na długo. Wiele osób przyszło na wydarzenie głównie z powodu wieczornego koncertu, podczas którego zaprezentować miał się Skolim. Autor hitów "Wyglądasz idealnie" czy "Dziewczyno piękna" zgromadził pod sceną niemały tłum, który jak się okazało musiał poczekać na występ nieco dłużej niż zamierzał. Wokalista bowiem mocno spóźnił się na wydarzenie.

Skolim przemieszcza się helikopterem pomiędzy miejscami występów

Skolim przyleciał na wydarzenie helikopterem, co miało zapobiec wszelkim opóźnieniom. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z planem, bowiem koncert na Dniach Dobczyc rozpoczął się z ponad godzinną obsuwą. Niektórzy fani dzielnie czekali pod barierkami na występ "króla latino", lecz większość z nich oburzyła się spóźnieniem. Sfrustrowany tłum zdążył jeszcze przed wyjściem muzyka na scenę skomentować całe zajście w mediach społecznościowych. W sieci pojawiły się komentarze wyrażające niezadowolenie z organizacji wydarzenia. "Spóźniony zagrał parę piosenek, kasę zgarnął i tyle było go widać", "Ja już wyszłam przed Skolimem, bo organizacja była fatalna. Za dużo ludzi już wpuścili i ledwo dało się oddychać" - pisali uczestnicy.

Niebezpieczna sytuacja na koncercie

Nie był to koniec przykrych niespodzianek na Dniach Dobczyc. W tracie występu Skolima doszło do niebezpiecznej sytuacji. Wokalista w pewnym momencie niespodziewanie zszedł ze sceny, wzbudzając zamieszanie wśród fanów. Okazało się, że zmuszony był przerwać swój występ, ponieważ ugryzł go szerszeń. Uczestnicy wydarzenia relacjonują, że piosenka została w połowie przerwana, Skolim odłożył mikrofon, a "głos dalej leciał". Wielu z nich zaczęło podejrzewać "króla latino" o korzystanie z playbacku. Później okazało się natomiast, że głos, który słychać było po zejściu wokalisty ze sceny, należał do innego członka jego zespołu.

Skolimowi udało się powrócić na scenę po chwilowej przerwie i dokończyć koncert. Artysta śpiewał ponad godzinę, a publiczność nagrodziła jego występ głośnymi okrzykami i gromkimi brawami. Artysta podziękował później fanom, obecnym na festynie, za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych. "Dziękuję pięknie Dobczyce" - napisał na Instagramie.

Kim jest "polski król latino" - Skolim?

Skolim, a dokładniej Konrad Skolimowski, jest znanym wokalistą i aktorem. W bardzo krótkim czasie podbił scenę disco polo, dorabiając się nieoficjalnego tytułu "polskiego króla latino". Jego popularność rośnie z dnia na dzień, a grafik koncertowy pęka w szwach. Zdarza się, że w sezonie letnim wokalista gra nawet kilka koncertów dziennie, co wymaga od niego wyjątkowej organizacji i mobilności. Stąd też pomysł na przemieszczanie się helikopterem między różnymi miejscami występów. Luksusowy sposób podróżowania ma pomóc uniknąć Skolimowi spóźnień, a jednocześnie wzbudza wielkie zainteresowanie wśród mediów oraz fanów.

RoseMerry zaczarowali podczas Jarocińskich Rytmów Młodych. „Jesteśmy zaszczyceni”INTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas