Przemysł fonograficzny: Kryzys i co dalej?

W czarnych barwach rysuje się obecna sytuacja polskiego przemysłu płytowego. Nakłady rodzimych wydawnictw muzycznych systematycznie idą w dół. Piractwo, wygórowane ceny oraz polityka wielkich koncernów fonograficznych, wydają się być głównymi przyczynami trwającej zapaści. Na świecie odnotowano jednak pierwsze jaskółki zmian.

article cover
 

Budce Suflera w maju do zajęcia pierwszego miejsca na liście bestsellerów, sporządzanej co miesiąc przez ZPAV, wystarczyły zamówienia złożone przez sklepy na jej ostatni album "Jest", w wysokości raptem 14 tysięcy nośników.

Nie wiadomo, jaka była faktyczna sprzedaż tego krążka i nie ma to większego znaczenia - przynajmniej przy przyznawaniu tzw. Złotych i Platynowych płyt.

Aby otrzymać tego typu wyróżnienie, polski artysta musi obecnie zapełnić półki sklepowe 35 tysiącami nośników, jeśli liczy na Złoto i 70 tysiącami, jeśli ma chrapkę na Platynę. W przypadku wykonawców zagranicznych progi te wynoszą odpowiednio 20 i 40 tys..

Nie ma przy tym znaczenia, ile płyt/kaset wróci do producenta, a ile zostanie np. sprzedanych na wagę - liczą się bowiem wyłącznie zamówienia złożone przez sklepy, a nie faktyczna sprzedaż.

Mimo tak liberalnego podejścia ZPAV-u, w pierwszym półroczu 2004 roku status Platyny osiągnęło zaledwie 10 wydawnictw (dla porównania: w całym 2003 roku wręczono 30, a rok wcześniej 39 Platynowych płyt).

Część z nich poddawana była zresztą jeszcze mniej rygorystycznej weryfikacji, przysługującej albumom jazzowym ("The Girl In The Other Room" Diany Krall) czy klasyce ("Straszny dwór" w wykonaniu artystów Teatru Wielkiego w Warszawie), a tylko trzy pozycje zawierały premierowy materiał wykonawców muzyki popularnej ("Nieprzyzwoite piosenki" duetu Lipnicka & Porter, "Rendez-Vous" In-Grid i "Come Away With Me" Norah Jones).

 

Jeszcze rok temu sytuacja nie wyglądała tak dramatycznie. W podsumowaniach ZPAV za kwiecień i maj 2003 roku, niepodzielnie królował zespół Ich Troje z albumem "The Best Of", osiągającym zamówienia odpowiednio 130 i 35 tysięcy.

Najbardziej oczekiwana płyta czerwca 2003, "St Anger" Metalliki, zanotowała wynik 72 tysięcy egzemplarzy, a znajdujące się tuż za nią wydawnictwa zespołów Myslovitz i Łzy również osiągnęły zamówienia przekraczające 35 tysięcy sztuk.

Tymczasem, jak wynika z danych organizacji SoundScan, w Stanach Zjednoczonych sprzedaż płyt w pierwszym półroczu 2004 roku jest o ok. 7 procent wyższa niż rok wcześniej, mimo coraz większej popularności internetowego serwisu iTunes, oferującego legalne pliki muzyczne po 99 centów za sztukę (w marcu 2004 roku odnotowano 50 milionów pobranych plików).

Z kolei w Wielkiej Brytanii osiągnięto stabilizację sprzedaży.

Okazuje się, że zbyt wysokie ceny - główny czynnik zniechęcający polskich fanów do kupowania legalnych albumów - dają się we znaki również Amerykanom.

"Wciąż słyszymy od naszych klientów, że płyty są za drogie. Przemysł fonograficzny musi patrzeć na rzeczywistość poprzez okulary konsumentów" - mówi Gary Arnold, jeden z dyrektorów sieci sklepów Best Buy.

Przeprowadzony na przełomie roku przez wytwórnię Universal eksperyment z obniżaniem cen nowych albumów nawet o jedną trzecią, nie powiódł się jednak. Od kwietnia tego roku koncern zaczął powoli wracać do starych cen, oscylujących w USA w granicach 15-19 dolarów za album.

"Nie uzyskaliśmy spodziewanego wzrostu sprzedaży" - przyznaje Jim Urie, szef Universal Music and Video Distribution.

Kolejną sprawą odstręczającą wielu miłośników muzyki od kupowania nowych albumów jest zachowawcza polityka koncernów, obawiających się ryzyka i stawiających wyłącznie na "bezpieczne" brzmienia.

Takie podejście często jednak kończy się fatalnie, czego przykładem są komercyjne porażki debiutanckich albumów gwiazd "Idola" - Ali Janosz i Hani Stach, czy ostatnich płyt Andrzeja Piasecznego oraz Magdy Femme. Bestsellerami stały się natomiast krążki Ani Dąbrowskiej oraz duetu Lipnicka & Porter, z którymi nie wiązano wielkich oczekiwań.

Dobrego zdania na temat wytwórni nie ma Lenny Kravitz, który sam - jako twórca - poddawany jest mechanizmom rynkowym.

"Obecnie przemysł płytowy jest naprawdę popieprzony. Nikt nie zarabia, ludzie tracą pracę. Branżę napędza strach, a nie muzyka i artyzm" - mówi artysta.

"Towar trzeba sprzedać, towar ma zaskoczyć. I okazuje się, że nie ma czasu na rozwijanie talentu artysty. Jeżeli podpisuje się umowę z wykonawcą i jego pierwsza płyta się nie sprzeda, to żegnaj, koniec" - dodaje muzyk.

Być może sposobem na przełamanie marazmu i obalenie dyktatu wielkich wytwórni, stanie się już niebawem sprzedaż muzyki w Internecie. W Polsce pierwszą jaskółką, zwiastującą nadejście dobrych czasów dla tego rodzaju dystrybucji, było wydanie ostatniego albumu grupy Perfect, "Schody".

W pierwszym miesiącu po premierze płyty, rozpowszechnianej wyłącznie przez portal INTERIA.PL (jeśli chcesz kupić album kliknij tutaj!), zaopatrzyło się w nią ponad 4 tysiące internautów. Dla porównania - niemal w tej samej wysokości sklepy złożyły w maju zamówienia na debiutancki album grupy Sistars, "Siła sióstr".

Tymczasem serwis iTunes zadebiutował w zeszłym tygodniu w Europie i jak na razie mogą z niego korzystać mieszkańcy Anglii, Francji i Niemiec.

W Polsce rozmowy na temat stworzenia podobnego przedsięwzięcia, z udziałem największych polskich wytwórni, trwają od blisko roku i póki co termin jego uruchomienia wciąż jest nieznany.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas