Reklama

Prowadził program na żywo, gdy fatalnie się poczuł. "Jeszcze nie umieram"

Popularny prezenter BBC 6 Music podczas jednej z audycji poczuł, że coś złego dzieje się z jego zdrowiem. Z trudem wytrzymał do końca prowadzony przez siebie program, a od razu po nim pojechał do szpitala. "Jeszcze nie umieram" - uspokaja fanów.

Popularny prezenter BBC 6 Music podczas jednej z audycji poczuł, że coś złego dzieje się z jego zdrowiem. Z trudem wytrzymał do końca prowadzony przez siebie program, a od razu po nim pojechał do szpitala. "Jeszcze nie umieram" - uspokaja fanów.
Craig Charles to jeden z najpopularniejszych radiowców w Wielkiej Brytanii /BBC /materiał zewnętrzny

Craig Charles jest najbardziej znany z prowadzenia programu na antenie BBC 6 Music. Niegdyś, jako komik i aktor, grał w sitcomie "Red Dwarf". Podczas środowej audycji wyznał na antenie, że odczuwa mrowienie w palcach, a także boli go prawe ramię. Ból miał przeszywać jego szyję i głowę. Pracownicy produkcyjni radia obserwowali zachowanie gospodarza, a on sam zdecydował się dokończyć audycję i pojechać prosto do szpitala zaraz po ostatnim utworze. 

"Nie mogłem uchwycić długopisu w dłoni, a w palcach czułem mrowienie" - powiedział słuchaczom. "Bolało w ramieniu po prawej stronie, ból szedł w górę szyi i do tyłu głowy" - tłumaczył swój stan. Zapytany przez producenta programu, czy wszystko w porządku, stwierdził jednoznacznie: "Nie bardzo, ale przejdziemy przez to".

Reklama

Po zakończeniu programu Craig Charles miał udać się do szpitala, ale ostatecznie starał się odkładać wizytę. Jednak gdy jego żona Jackie dowiedziała się o jego oporze przeciwko szpitalowi, od razu zdecydował się wybrać do jednej z jednostek w Manchesterze.

Po wizycie w szpitalu DJ radiowy wyjaśnił, jakie badania przeprowadzono. Jak opowiadał, zrobiono mu EKG, a w placówce spędził całą dobę, by sprawdzić wszystkie możliwe przyczyny. Wyniki tomografii komputerowej były prawidłowe, podobnie jak badań serca. Lekarze wyjaśnili, że "nic złego nie dzieje się z mózgiem, a przepływy krwi idą dość ładnie z szyi do głowy, więc jest w porządku". 

Nadal jednak nie wiadomo, co stało za nagłą niedyspozycją radiowca. W piątkowym programie uspokoił słuchaczy: "[Spędziłem] więc prawie 24 godziny w szpitalu i nadal nie wiedzą, co mi dolega, ale przynajmniej jeszcze nie umieram".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: choroby
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy