Prochy Davida Bowiego rozsypane na festiwalu Burning Man? Duncan Jones zaprzecza
Według nieoficjalnych informacji prochy kultowego artysty zostały rozsypane na pustyni w Nevadzie w trakcie popularnego festiwalu. Doniesieniom zaprzeczył jednak syn Bowiego, Duncan Jones.
Jak ustalił serwis Entertainment Weekly pozwolenie na taki gest wydała żona Bowiego, Iman oraz chrześniak artysty.
Jak donosi informator EW rodzina Bowiego długo dyskutowała na temat rozsypania części prochów wokalisty na festiwalu Burning Man, jednak ostatecznie wydano zgodę, gdyż stwierdzono, że sam Bowie byłby zachwycony taką symboliką.
Pamięć artysty miała zostać uczczona przez 70 osób w stworzonej na potrzeby festiwalu świątyni Black Rock City. Na koniec festiwalu postawiony budynek został spalony.
Naoczny świadek w rozmowie z serwisem stwierdził, że muzyka Bowiego towarzyszyła im przez całą drogę do świątyni i z powrotem. Większość osób miała mieć również wymalowana piorun, czyli symbol Ziggy Stardusta (jedno z wcieleń Bowiego).
Rewelacje EW skomentował syn Bowiego, Duncan Jones, który na Twitterze zaprzeczył rozsypywaniu prochów jego ojca na pustyni w Nevadzie.
"Ta sprawa z Burning Man? Zaskakuje mnie, co ludzie potrafią powiedzieć i zrobić, aby zdobyć atencję" - napisał Jones, dodając, że jego ojciec na pewno wolałby być "rozsypany" w Wielkiej Brytanii.
David Bowie zmarł 10 stycznia 2016 roku w wieku 69 lat. Stało się to dwa dni po jego urodzinach oraz wydaniu 25. solowej płyty "Blackstar". Przyczyną śmierci był rak wątroby, z którym Bowie walczył przez wiele miesięcy.
Wkrótce po śmierci ciało zostało skremowane w Nowym Jorku. Przed śmiercią Brytyjczyk miał życzyć sobie, aby w tej ceremonii nie uczestniczyli żadni jego przyjaciele oraz członkowie rodziny.