Pożar w domu Britney Spears. Zdradziła przyczyny tragedii
Pół roku temu w posiadłości Britney Spears wybuchł pożar. Gwiazda wyznała, jak do tego doszło.
W sieci pojawiło się nagranie, na którym Britney Spears zdradza szczegóły sytuacji sprzed 6 miesięcy.
W wyniku nieuwagi spłonęła wtedy cała domowa siłownia piosenkarki.
Na opublikowanym nagraniu wokalistka wyjaśnia, że przyczyną pożaru były dwie palące się świeczki, które pozostawiła w pomieszczeniu.
"Jestem teraz w swojej siłowni. Nie byłam tutaj przez sześć miesięcy, ponieważ podpaliłam ją. Miałam dwie świeczki. Jedna dotarła do drugiej i siłownia się spaliła" - mówiła wokalistka.
"To był wypadek... ale tak... Spaliłam siłownie. Minęłam drzwi do sali gimnastycznej i zobaczyłam, jak płonie" - dodała.
Ogień strawił niemal wszystkie urządzenia do ćwiczeń. Resztę domu oraz zdrowie gwiazdy uratował alarm przeciwpożarowy, dzięki któremu szybko udało się ugasić ogień.
Kilka dni wcześniej piosenkarka udostępniła nagranie, na którym widać, jak tańczy w pokoju dziennym.
Podczas trwania kwarantanny Spears codziennie udziela się w mediach społecznościowych. Jeden z jej ostatnich postów mocno zaskoczył fanów. "W czasie izolacji, musimy być połączeni bardziej niż zwykle. Zadzwoń do swoich bliskich, pisz wirtualne listy. Technologia taka jak wirtualna komunikacja, streaming, transmisje, są częścią współpracy społeczności. Nauczymy się całować i wspierać przez sieć. Nakarmimy się nawzajem, podzielimy bogactwo, będziemy strajkować. Zrozumiemy nasze znaczenie w miejscach, w którym musieliśmy zostać. Społeczność przebija ściany. Wciąż możemy być razem" - taki cytat z pisarki Mimi Zhu udostępniła na swoim Instagramie.
Autorka szybko podziękowała wokalistce za podanie dalej jej myśli. "Towarzyszka Britney jest ikoną i cieszy mnie, że nadajemy na tych samych falach" - napisała. Mocno lewicowy post Britney Spears wywołał dyskusję wśród fanów. Ci zaczęli nazywać swoją idolkę "królową proletariatu" i "królową socjalizmu".