OFF Festival 2012 za nami

Kolejna edycja kierowanego przez Artura Rojka katowickiego OFF Festival dobiegła końca. Tegoroczna impreza nie tylko dostarczyła niezwykłych doznań muzycznych, ale również zaostrzyła apetyt na przyszłoroczny festiwal.

Kim Gordon była gwiazdą ostatniego dnia OFF Festival 2012 fot. Juan Naharro Gimenez
Kim Gordon była gwiazdą ostatniego dnia OFF Festival 2012 fot. Juan Naharro GimenezGetty Images/Flash Press Media

O krótkie podsumowanie tegorocznego festiwalu poprosiliśmy Artura Rojka. Dyrektor artystyczny imprezy wykręcał się jednak od wartościowania OFF Festival.

- Trudno mi oceniać ten festiwal z artystycznego punktu widzenia, bo ja straciłem dystans - tłumaczył w rozmowie z INTERIA.PL..

- Łatwiej będzie oceniać osobom, które są na tym festiwalu i na świeżo podchodzą do tego wszystkiego, co ja przez wiele miesięcy przygotowywałem - dodał.

Zgodnie z życzeniem Artura Rojka, pozwolimy sobie ocenić OFF Festival, wystawiając mu bardzo wysoką notę. To jedyna muzyczna impreza w Polsce, na której możemy zobaczyć tak imponującą rozpiętość stylistyczną wykonawców.

W Katowicach wystąpili artyści reprezentujący muzyką jazzową, elektroniczną, soulową i funkową, world music, hip hop, wszelkie odmiany rocka i alternatywy, wreszcie zespoły wykonujące postępowy metal, ignorowany przez większość polskich festiwali rockowych, a będący jazdą obowiązkową na najbardziej opiniotwórczych alternatywnych imprezach w Europie. A właśnie do takich festiwali, jak na przykład słynna barcelońska Primavera, Off Festival chce równać.

Zresztą zestaw niedzielnych koncertów nie pozostawiał wątpliwości, że gatunkowa różnorodność to credo Off Festival. Co bowiem łączy takich artystów, jak pochodzącego z Londynu miejskiego barda Baxtera Dury'ego, garażowego Kalifornijczyka Ty Segalla, ambientowego Jacaszka, reaktywowany specjalnie na festiwal psychorapowy Kanał Audytywny, afro-folkowych Malijczyków z Group Doueh, mathrockowych Battles, eksperymentalno-noise'owy projekt Kim Gordon i Ikue Mori, indierockowy The Twilight Sad, funkowy Dam Funk, czy wreszcie wymykających się wszelkim klasyfikacjom Swans, którzy dali najbardziej porażający i najgłośniejszy koncert na tegorocznym festiwalu? Właśnie sceny Off-a.

Dorzućmy jeszcze do tego zestawu Henry'ego Rollinsa, ikonę muzyki hardcore'owej, który w Katowicach zaprezentował się jako przedstawiciel... stand up comedy i opowiadał skecze m.in. o wbijaniu ołówków w pośladki.

Pomimo niewątpliwego sukcesu, Artur Rojek i jego współpracownicy wcale nie zamierzają osiadać na laurach. Wręcz przeciwnie.

- Wyciągamy wnioski dla siebie, co będziemy chcieli zmienić i poprawić podczas następnych edycji. Generalnie było OK, wszystko się udało - skromnie stwierdził dyrektor artystyczny, który opowiedział INTERIA.PL o najlepszych występach podczas tegorocznego OFF Festival.

- Podobał mi się koncert Thurstona Moore'a, podobał mi się koncert The Stooges. Fajnie było zobaczyć taką legendę na scenie. Myślę, że najbliższa okazja albo się nie zdarzy, albo się zdarzy nie tak szybko. Wiem od moich znajomych, których gustom koncertowym ufam, że świetne koncerty zagrali The Antlers i Other Lives. Widziałem świetny koncert Mazzy Star. Byłem też na Pissed Jeans, których bardzo lubię. Aczkolwiek cały czas wydawało mi się, że grają za cicho (uśmiech). Widziałem też przez moment Shangaan Electro, który bardzo mi się podobał i który był zupełnie inny od wszystkiego, co widziałem w sobotę - skomentował.

Mając w pamięci zeszłoroczne oberwanie chmury, które pokrzyżowało plany organizatorów zmuszonych do przesunięcia koncertu Abradaba prezentującego repertuar Kaliber 44, Artur Rojek zaakcentował sprzyjającą w tym roku aurę.

- Pod względem organizacyjnym cieszę się, że udała nam się pogoda. Co prawda w piątek popadało, ale przez cały weekend było bardzo ciepło i deszcz nie przeszkadzał. W trakcie festiwalu budzę się rano i patrzę na niebo. To jest pierwsza myśl, którą mam w głowie w trakcie festiwalu. Pogoda to jest dla mnie ważna rzecz, aczkolwiek nie mam na nią wpływu. Fajniej jest, kiedy jest pogoda, niż kiedy jej nie ma - zaznaczył Artur Rojek.

A my dodamy, że fajnie jest mieć w Polsce taką imprezę muzyczną, jak OFF Festival: różnorodną muzycznie i odważnie stawiającą na niekoniecznie popularnych, ale wartościowych artystów, dającą możliwość poznania nowej muzyki, której w komercyjnych rozgłośniach i telewizjach próżno szukać.

Artur Wróblewski, Katowice

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas