Niepewne obligacje Bowiego
Obligacje Davida Bowiego mogą okazać się gorszym interesem, niż oczekiwano. Inwestorzy, którzy sześć lat temu skusili się na papiery wartościowe wyemitowane przez sławnego wokalistę, mogą nie doczekać się obiecywanych zysków - przewidują analitycy finansowi.
W 1997 roku Bowie w nietypowy, jak na muzyka, sposób postanowił pomnożyć swoje oszczędności. Wypuścił mianowicie warte 50 milionów dolarów obligacje o korzystnym oprocentowaniu - 7,9 % rocznie. Zabezpieczeniem miały być wpływy ze sprzedaży wznawianych płyt, firmowanych nazwiskiem wokalisty.
Potem nastąpiło jednak dramatyczne załamanie na rynku fonograficznym, wynikające głównie z rozpowszechnienia formatu mp3 i rozkwitu internetowych witryn oferujących darmowe pliki muzyczne. W tej sytuacji obligacje Bowiego stały się inwestycją o podwyższonym ryzyku i straciły wysoki wskaźnik A3 - przyznawany przez specjalistów papierom o dużej wiarygodności.
Bowie nie jest jedynym artystą, który zdecydował się wyemitować obligacje. W jego ślady poszli również: James Brown i zespół The Isley Brothers. Podobny krok rozważali ponoć również: Sting, Elton John i George Michael.