Nie żyje autor kultowych fotografii w "Rolling Stone", Baron Wolman
Jeden z najsłynniejszych fotografów, Baron Wolman, zmarł 2 listopada w swoim domu w Santa Fe w Nowym Meksyku. Artysta miał 83 lata. Powodem śmierci było ALS, stwardnienie zanikowe boczne, które jest nieuleczalną chorobą neurodegeneracyjną. Informacja o śmierci fotografa została potwierdzona przez jego asystentkę, Dianne Duenzl.
O tym, że jest ciężko chory poinformował sam Baron Wolman. 4 października na swoim profilu facebookowym napisał, że rok temu zdiagnozowano u niego ALS. "Tak jak słońce zachodzi nad Pacyfikiem, tak samo zachodzi nad moim życiem" - metaforycznie opisał swój stan. "Kilku z was wie, że rok temu postawiono mi formalną diagnozę ALS (choroba Lou Gehriga), choroby, na którą nie ma lekarstwa. Przykro mi mówić, ale jestem teraz na ostatniej prostej".
Wpis zakończony był wyjaśnieniem, że to ostatni post, gdyż nie jest w stanie już korzystać z komputera. Dodał także, że dziękuje za wszystkie błogosławieństwa, jakie spotkały go w życiu. I że miał wspaniałe życie.
Wspaniałe były też fotografie, jakie wykonał w trakcie swojej kadencji w magazynie "Rolling Stone". Od 1967 do 1970 roku, Wolman uchwycił takie legendy muzyczne jak Bob Dylan, Jimi Hendrix, The Who, Janis Joplin, The Rolling Stones, Joni Mitchell, Grateful Dead, Steve Miller i więcej. Jako pierwszy na świecie skierował też swój aparat w stronę kobiet towarzyszących muzykom. Podczas gdy ci mężczyźni tworzyli muzykę, która kształtowała dekadę, groupies zmieniały styl, sposób wyrażania swojej seksualności i wolności.
Jak informuje magazyn "RS" Wolman przeniósł się do Santa Fe w 2000 roku i mieszkał tam do końca życia . W 2011 roku opublikował "Every Picture Tells a Story: The Rolling Stone Years", zbiór swoich legendarnych prac.