Lekarz Jacksona nie przyznaje się
Dr Conrad Murray, osobisty lekarz zmarłego gwiazdora muzyki pop Michaela Jacksona, nie przyznał się w poniedziałek (8 lutego) przed sądem w Los Angeles do zarzutu nieumyślnego zabójstwa piosenkarza.
Murray, kardiolog z Houston w Teksasie, złożył to oświadczenie przed sędzią Keithem L. Schwartzem w obecności rodziny Jacksona, w tym rodziców Joego i Katherine oraz rodzeństwa LaToi, Jermaine, Tito, Jackie i Randy'ego.
W razie uznania Murraya za winnego nieumyślnego zabójstwa groziłoby mu do 4 lat więzienia.
Poniedziałkowa rozprawa trwała krótko. Sędzia wyznaczył lekarzowi kaucję za możliwość udziału w procesie z wolnej stopy w wysokości 75 tys. dolarów (prokuratorzy domagali się 300 tys. dolarów). Do czasu wpłacenia kaucji Murray pozostanie w areszcie. Wyprowadzono go z sali sądowej w asyście zastępców szeryfa, ale nie założono mu kajdanek.
Sędzia pouczył oskarżonego, że po wpłaceniu kaucji będzie mógł swobodnie podróżować po kraju, ale nie może opuszczać Stanów Zjednoczonych. Musi też oddać swój paszport.
"Wpłacimy kaucję, nie przyznamy się do winy i będziemy wściekle walczyć" - powiedział adwokat Murraya Ed Chernoff.
Gdy Murray wchodził do budynku sądu ze zgromadzonego tłumu padały okrzyki "Morderca!".
Ojciec Jacksona powiedział nagabującym go dziennikarzom: "Szukamy sprawiedliwości". Natomiast siostra gwiazdora LaToya powiedziała telewizji Fox News, że Murray "powinien odpowiadać za zabójstwo z premedytacją".
Według aktu oskarżenia sporządzonego przez prokuraturę okręgową w Los Angeles, Murray spowodował śmierć Jacksona 25 czerwca 2009 r. podając mu silny środek znieczulający propofol oraz dwa leki uspokajające.
Murray twierdzi, że podawał Jacksonowi leki na jego prośbę, gdyż piosenkarz cierpiał na bezsenność, a na lato miał zaplanowaną serię wyczerpujących koncertów w Londynie.
Czytaj także: