Kanye West: Wojenka ze wszystkimi
"Czy Kanye Westowi odbiło?" – zastanawiają się w ostatnich dniach jego fani oraz znajomi. Wszystko za sprawą jego dwóch ostatnich koncertów, w trakcie których zaatakował ze sceny Hillary Clinton, Beyonce, Jaya Z, Google i Baracka Obamę, przy okazji popierając Donalda Trumpa.
Kontrowersyjna seria wypowiedzi zaczęła się w San Jose, gdzie West wprost zdradził, że nie głosował w wyborach prezydenckich 8 listopada, ale gdyby to zrobił, oddałby swój głos na Donalda Trumpa. Szybko wytłumaczył swoje słowa.
"Nie oznacza to, że nie obchodzą mnie czarni. Nie znaczy to też, że przestałem walczyć o prawa kobiet" - stwierdził, dodając, że Hillary Clinton i demokratom zależało na czarnych tylko, aby zdobyć władzę, a potem zapomną o ich problemach. Raper chwalił również Trumpa za kampanię wyborczą.
"Ma niepolityczne sposoby przemawiania, które lubię. Są bardzo wizjonerskie. Jego styl i metody komunikacji udowodniły, że można przełamać poprawność polityczną. Osobiście uważam, że jest geniuszem, bo ta taktyka zadziałała!" - mówił z podwieszonej platformy West. Warto dodać, że Yeezy jeszcze niedawno popierał Hillary Clinton, wpłacając na jej kampanię łącznie 17,7 tys. dolarów.