Kamil Sipowicz pół roku po śmierci Kory. Wstrząsające słowa
W najnowszym "Newsweeku" znalazł się wstrząsający wywiad z Kamilem Sipowiczem m.in. o ostatnich dniach Kory.
Kora, czyli Olga Sipowicz (po pierwszym mężu Jackowska), zmarła 28 lipca 2018 r. o godzinie 5:30. Informację o śmierci przekazał na Facebooku jej mąż, Kamil Sipowicz.
Kora była jedną z najważniejszych polskich wokalistek działających w muzyce rozrywkowej, ikoną polskiego rocka, autorką tekstów, producentką i osobowością telewizyjną.
Wokalistka grupy Maanam od 2013 roku zmagała się z chorobą nowotworową.
W trakcie małżeństwa z gitarzystą Maanamu Markiem Jackowskim Kora związała się z Kamilem Sipowiczem. W 1976 r. na świat przyszedł ich syn Szymon. Kora i Kamil wzięli ślub w grudniu 2013 r. tłumacząc to chęcią usprawnienia kwestii formalnych.
Kora (1951 - 2018)
"Destrukcyjną potęgę tej choroby poznałem dopiero z Korą. Przerzut na mózg to jest koszmar, którego nie zrozumie nikt, kto nie miał z tym do czynienia. Kora przeszła piekło, a ja z nią (...) Przyszedł moment, gdy zaczął się ból. Kora zaczęła strasznie krzyczeć. Nie mogłem dodzwonić się do hospicjum. Myślałem, że oszaleję" - opowiada Sipowicz w "Newsweeku".
Mąż Kory przypomniał jej ostatnie chwile oraz moment ostatniego pożegnania z żoną.
"Dom trzeba było wyłożyć podściółkami, bo zaczęła się przewracać, spadać ze schodów. Potem przestała chodzić. W końcu mówić. Potem była już nieprzytomna. Puszczałem jej muzykę" - wspomina.
"Odprowadziliśmy Korę w blasku świec, idąc w kondukcie w ciszy, prowadzeni jedynie przez tybetański chór śpiewający mantry. Karawaniarze z zakładu pogrzebowego, którzy niejedno przecież w życiu widzieli, byli wstrząśnięci. (...) Część prochów rozsypaliśmy. Są w Nowym Jorku, na Roztoczu, w Warszawie, na Warmii i w Atlantyku. Gdy wszedłem potem do jeziora, do którego wsypaliśmy prochy, miałem wrażenie, że Kora mnie otula" - mówi Sipowicz, który ujawnia, że "stany euforii okupuję potwornymi dołami".