Reklama

Dixie Chicks wracają z albumem "Gaslighter" po 14 latach

Po 14 latach przerwy trio country Dixie Chicks planuje powrócić z nową płytą. Premierę krążka poprzedzić ma trasa koncertowa po Stanach Zjednoczonych.

Po 14 latach przerwy trio country Dixie Chicks planuje powrócić z nową płytą. Premierę krążka poprzedzić ma trasa koncertowa po Stanach Zjednoczonych.
Dixie Chicks wracają po 14 latach przerwy / M. Von Holden/WireImage /Getty Images

Powrót grupy country zapowiedziała liderka składu - Natalie Maines. Płyta prawdopodobnie będzie nosić nazwę "Gaslighter" i ukaże się w 2020 roku. Wcześniej trio ma ruszyć w trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych.

"Nasza ostatnia płyta była najbardziej autobiograficznym materiałem w naszej karierze. A ta będzie 10 razy mocniejsza" - opowiadała i dodała, że jej teksty częściowo zainspirowane zostały jej rozwodem z aktorem Adrianem Pasdarem.

Produkcją materiału zajął się Jack Antonoff. W tym roku Dixie Chicks gościnnie pojawiły się na płycie Taylor Swift "Lover" w utworze "Soon You’ll Get Better".

Reklama

Wypowiedź, która zmieniła wszystko - kim są Dixie Chicks?

Grająca country pop grupa Dixie Chicks (Natalie Maines, Emily Robinson, Martie Maguire) w 2003 roku cieszyła się ogromną popularnością. Formacja działała od 1989 roku, a przełomowym momentem było wydanie płyty "Wide Open Spaces". Album z 1998 roku rozszedł się w samych Stanach w nakładzie 12 milionów egzemplarzy (12-krotna platyna).

Rozchwytywane były też kolejne albumy tria - "Fly" z 1999 roku (10 milionów sprzedanych egzemplarzy w USA) oraz "Home" (sześć milionów kopii w samych Stanach).

Oczywiście każdy z tych krążków trafił na pierwsze miejsce listy Billboard, a w przypadku płyty "Home", uznaniem cieszyły się też single promocyjne, które dotarły do pierwszej dziesiątki najpopularniejszych numerów w Stanach Zjednoczonych.

Karierę zahamował, a dla niektórych nawet i zniszczył, incydent z 2003 roku, kiedy to wokalistki będąc na światowym torunee, publicznie sprzeciwiły się interwencji Stanów Zjednoczonych w Iraku i zaatakowały ówczesnego prezydenta USA George'a W. Busha.

"Nie chcemy tej wojny, tej przemocy i jest nam wstyd, że prezydent Stanów Zjednoczonych jest z Teksasu" - mówiła w tamtym czasie Maines.

Po tej wypowiedzi w Stanach rozpoczęła się nagonka na artystki. Piosenkarki zostały zmiażdżone w mediach, przeciwko zespołowi odbywały się publiczne protesty, na wiecach niszczono ich płyty, a spora część radiostacji odmówiła grania ich piosenek.

"Jesteśmy za granicą od kilku tygodni, a w tym czasie śledzimy informacje i czytamy na temat pozycji naszych władz. Antyamerykańskie nastroje, które się tutaj rozwinęły, są zdumiewające. Uważam, że prezydent nie słucha opinii wielu Amerykanów i odcina się od reszty świata. Mój komentarz wynikał z frustracji, a jednym z przywilejów bycia Amerykanką, jest możliwość wyrażania własnej opinii. Nie ma nic bardziej przerażającego niż koncepcja wojny z Irakiem i perspektywa utraty wszystkich niewinnych istnień" - komentowała Natalie Maines.

"Dixie Chicks mają prawo do wolności wypowiedzi. Mogą mówić, co chcą, ale nie powinny mieć poczucia krzywdy tylko, dlatego, że ktoś nie chce kupować ich płyt z powodu tego, co powiedziały. Wolność jest dwukierunkową ulicą. Nie obchodzi mnie, co one powiedziały. Chcę robić to, co uważam za dobre dla amerykańskiej społeczności, a jeżeli jakieś wokalistki lub gwiazdy Hollywood, chcą się sprzeciwiać, to w porządku. To właśnie jest wspaniałe w Ameryce" - mówił George W. Bush.

Na znak protestu przeciwko agresji Dixie Chicks zdecydowały się na nagą sesję zdjęciową magazynie "Etertainment Weekly".  Każda z nich na swoim ciele miała wypisane epitety, jakimi posługiwali się ubliżający im internauci - zdrajczynie, zdziry, aniołki Sadama (Husajna - przyp. red.) oraz slogany takie jak "wolność wypowiedzi", "bohater", "dumni Amerykanie", "odwaga". Numer gazety oficjalnie ukazał się na początku maja 2003 roku.

Następna i w tamtym czasie ostatnia płyta formacji - "Talking in The Long Way"  - ukazała się w 2006 roku i sprzedała się w nakładzie czterech milionów egzemplarzy (o połowę gorzej od poprzedniczki). Niedługo później premierę miał dokument ""Dixie Chicks: Shut Up And Sing", gdzie wokalistki opowiedziały o tym, co działo się ich w życiu po feralnym wystąpieniu. Po jego promocji zespół zawiesił działalność.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy