Dave Matthews Band w Warszawie: Blisko trzy godziny na scenie

W poniedziałek (25 marca) w hali COS Torwar w Warszawie wystąpiła "koncertowa maszyna" - Dave Matthews Band.

Dave Matthews podczas koncertu w Warszawie
Dave Matthews podczas koncertu w WarszawieJakub Janeckimateriały prasowe

Znany z niesamowitych występów na żywo zespół Dave Matthews Band po raz pierwszy w naszym kraju zagrał w październiku 2015 r. w Ergo Arenie (Gdańsk/Sopot).

Dave Matthews z kolegami w Warszawie zagrał blisko trzygodzinny koncert.

"Dave Matthews to jest artysta totalny, bardzo emocjonalnie traktuje muzykę, co słychać w jego interpretacjach, wielogatunkowości i w tym, że on się po prostu bawi tymi dźwiękami. Jest to zdecydowanie mój mistrz i to od dawna. W latach 90. usłyszałem jego płytę 'Before These Crowded Streets' i od tamtego czasu pozostaję wiernym fanem tego artysty. Jak tylko mam taką możliwość, to staram się bywać na koncertach czy całego zespołu czy na solowych występach Dave'a, oczywiście głównie w Europie" - powiedział Maciej Balcar, wokalista zespołu Dżem.

Także Paweł Domagała obecny na koncercie przyznał, że jest wielkim fanem grupy zza oceanu, a na jej pierwszy koncert w Londynie pojechał jeszcze w czasach liceum. Warszawski występ Dave Matthews Band przyciągnął zresztą sporo znanych muzyków, m.in. Adama Sztabę, Kubę Badacha, Rafała Szatana, a także Romualda Lipko i Tomasza Zaliszewskiego z Budki Suflera.

Sam koncert wypełniły zarówno starsze, jak i zupełnie nowe utwory z ostatniej płyty "Come Tomorrow". Jako pierwsze publiczność usłyszała "What Would You Say" i "Warehose" z jednego z wcześniejszych albumów "Under the Table and Dreaming", by a w trzecim kawałku powitać "That Girls Is You" z najnowszego krążka. Na słynne "Crush" fani zareagowali okrzykami radości. Nastrojowy kawałek rozkołysał przybyłych, ale i tak daleko im było do publiki w Stanach Zjednoczonych, która potrafi przetańczyć cały koncert! Niemałe poruszenie wywołał "Sledgehammer" - utwór śpiewany w oryginale przez Petera Gabriela (posłuchaj!).

Spokojne "You And Me" z siódmego studyjnego albumu "Big Whiskey and the GrooGrux King" sprzed dziesięciu laty znowu pozwoliło nieco zwolnić tempa. "Ants Marching" - ostatnia przed bisem piosenka - tym razem z pierwszej płyty "Remember Two Things" z powrotem wprawiła w zabawowy nastrój. Jeszcze tylko na bis zabrzmiały "The Space Between" i "All Along the Watchtower". W końcówkę "zaplątał" się nieśmiertelny, ponadczasowy i na zawsze przebój przebojów - "Stairway to Heaven" Led Zeppelin. I to było zwieńczenie na miarę solidnego koncertu.

"Z pewnością fani dostali dzisiaj to, na co czekali: przegląd utworów zespołu mógł zadowolić najbardziej wybrednych. Gitarowe solówki, instrumentalne popisy wszystkich chłopaków, a zwłaszcza prawdziwy kunszt 'chłopaka z gitarą' czyli Dave'a Matthewsa potwierdziły, że ich popularność w Europie już dawno powinna dorównać tej w Stanach Zjednoczonych! A poza tym robią niesamowitą atmosferę. To był naprawdę solidny koncert!" - powiedział Marek Kurzawa z agencji Prestige MJM.